29. Nie pozwolę cię skrzywdzić

6.6K 174 54
                                    

Rozdział miał być dopiero w środę, aaale mam dziś urodziny i postanowiłam zrobić Wam prezent 🤍

***

Clary

Zadowolona, wędrowałam ze swoją walizką ku wyjściu z lotniska, wysłuchując zażaleń Olivii odnośnie... W sumie odnośnie wszystkiego. Nie pamiętam, kiedy ostatnio była taką marudą, jak teraz.

Po weselu stała się co najmniej dziwna, a ja za cholerę nie potrafiłam jej zrozumieć. Rozumiałam jej troskę, ale bez przesady. Jestem dużą dziewczynką, potrafię sobie poradzić z facetem. Nawet jeśli to dwumetrowy gwiazdor kadry narodowej, z tysiącami piszczących fanek.

Mamy dwudziesty dziewiąty dzień maja. Wesele odbywało się dwudziestego piątego. Z tej prostej kalkulacji wynika, że minęły jakieś cztery dni. Przez ten czas internet zdążył już oszaleć. Moje zdjęcie z Austinem znalazło się na wszystkich portalach plotkarskich i to nie tylko w USA. Drukowano je w gazetach, a nawet raz pokazano je w telewizji.

Świat zwariował.

Czy żałowałam?

Ani trochę. I właśnie to zaczynało mnie przerażać.

– Wiesz, że nie musiałaś ze mną lecieć? – Kątem oka zerknęłam na przyjaciółkę, rzucającą ciche przekleństwa pod nosem.

– Ja pierdole, jebana walizka! Dlaczego to gówno nie chce się ciągnąć?!

Liv wyżywała się na bagażu, kompletnie ignorując moje pytanie. Westchnęłam głośno, odstawiając na bok swoją walizkę. Podeszłam do niej, kucając przy tym gównie, jak zdążyła to pięknie określić. Wyciągnęłam spomiędzy złączonych kółek niewielki kamyk, który musiał je blokować.

–Taki malutki, a tyle popsutych nerwów. – Pomachałam jej kamyczkiem przed oczami.

Wróciłam do swojego bagażu i chwyciłam jego uchwyt. Tak bardzo chciałam już znaleźć się w hotelu.

– Przyleciałam tutaj z tobą, bo nie mogę zostawiać cię z nim sam na sam. To i tak już zaszło za daleko.

Przewróciłam oczami na ten tekst.

– Mówiłaś to już jakieś milion razy. Nadal nie rozumiem, o co ci chodzi. Zgodziłaś się na ten zakład. Sama chciałaś dać mu popalić. – Przypomniałam jej.

– O nie! To ty tego chciałaś. Ja jedynie poparłam twój pomysł, czego teraz bardzo żałuję. Daj już spokój, Clary. Media już wiedzą kim jesteś. Jeśli go skrzywdzisz, staniesz się największą suką Stanów Zjednoczonych. Ludzie tego nie zapomną.

Ponownie przewróciłam oczami.

Maruda.

Na szczęście nie odezwała się już do mnie ani słowem. W ciszy i spokoju wsiadłyśmy do taksówki, która zawiozła nas prosto do hotelu. Przejeżdżając przez ulice Pasay, mogłam podziwiać jego piękno. Nigdy wcześniej nie byłam na Filipinach, a teraz dzięki Austinowi miałam ku temu okazję.

Choć muszę podkreślić, że za bilety oraz hotel płaciłam sama. Co prawda Russell kłócił się ze mną na ten temat, lecz pozostałam nieugięta. Nie chciałam, by mieli mnie za jego utrzymankę. Może i nie zarabiam kroci, ale nie pozwolę, żeby płacił za mnie przy każdej możliwej okazji.

Po kilkunastu minutach taksówka zatrzymała się na hotelowym parkingu. Już przez szybę zauważyłam znajomą postać. Uśmiech sam wpłynął na moje usta, a nogi aż rwały się do wyjścia. Dlatego nie czekając na Olivię, która właśnie wręczała taksówkarzowi banknoty, wybiegłam z samochodu.

Our private game [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz