Rozdział 46

125 12 1
                                    

Pov: Naruto

Karetka przyjechała dość szybko. Choć miałem wrażenie, że to trwało więcej niż te piętnaście minut. Ratownicy podeszli do miejsca zdarzenia. Próbowali odciągnąć dziewczynę oraz Sasuke od szatyna. Po chwili udało im się to.

Nie do końca pamiętam, co się działo później. Mój mózg zarejestrował tylko, jak przewożą Nejiego do środka pojazdu. Usłyszałem tylko nazwę ulicy, przy której stał szpital. Usłyszałem sygnał policji. Dwójka policjantów wyszła z pojazdu i podeszła do zbiegowiska. Powiedzieli nam, że będziemy musieli stawić się na komisariacie w celu złożenia zeznań. Poinformowali nas, żebyśmy przyszli jutro koło południa. Potem poszli jeszcze do kierowcy, który potrącił Huygę, ale nie zwracałem już na nich uwagi. Spojrzałem po twarzach zebranych. Nadal byli zszokowani. Hinata cicho płakała, przytulając się do Shino. Skierowałem swój wzrok na twarz Uchihy. W kącikach oczu miał łzy.

Brunet odszedł od nas i usiadł przy jednym z budynków. Chciałem do niego podejść, lecz stwierdziłem, że dam mu ochłonąc. Shikamaru razem z Choujim patrzyli na mnie, lekko się przy tym usmiechając. Ten uśmiech nie był miły w odczuciu. Był wymuszony. Taki fałszywy. Spuściłem głowę w dół. Trwałem tak chwilę, dopóki nie usłyszałem głosu Gaary.

Oznajmił, że trzeba zadzwonić do ojca młodej Hyugi. Ta szybko wyjęła urządzenie z kieszeni i wybrała odpowiedni numer. Dość szybko i nieskładnie powiedziała, co się stalo. Gdy zakończyła połączenie powiedziała, że jej ojciec już jedzie do szpitala i powinniśmy pójść już do domów. Wszyscy się z nią zgodzili.

Drań nadal siedział pod budynkiem. Tym razem to ja wyciągnąłem telefon. Wybrałem numer Itachiego. Powiedziałem, żeby po nas przyjechał. Oczywiście chciał znać powód, lecz zbyłem go, mówiąc, że wsyztsko opowiem mu, gdy już tu będzie. Schowałem przedmiot do kieszeni i podszedłem do atramentowookiego.

- Sasuke, twój brat zaraz tu będzie. - powiedziałem. Ten spojrzał na mnie. Jego oczy były smutne i chłodne. Coś mnie ukuło. Odwróciłem od niego wzrok, ale zaraz znów na niego spojrzałem. - Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. - uśmiechnąłem się do niego. Spuścił spojrzenie. Cicho westchnął i pociągnął nosem. Po chwili wstał, lekko opierając się o budynek za nim.

Czekaliśmy na długowłosego. Sasuke nadal trwał w ciszy. Próbowałem go jakoś pocieszyć, ale nie zwracał na mnie uwagi. Po pewnym czasie odpuściłem.

Gdy starszy Uchiha przyjechał, chwyciłem bruneta za rękę i skierowałem się z nim do pojazdu. Drań usiadł na miejscu pasażera, a ja z tyłu.

Było cicho. Nikt się nie odzywał. Itaś, co jakiś czas patrzył na mnie w lusterku, lecz zaraz znów przenosił swój wzrok na drogę. Sasuke obserwował mijane budynki. Zastanawiałem się, jak mogę mu pomóc. Jego przyjaciel trafił do szpitala. Tego na pewno nikt się dzisiaj nie spodziewał. To miało być tylko miłe popołudnie. Chciałem mu powiedzieć, że go... że go kocham. Ale tym teraz najmniej się martwię. Młody Uchiha jest załamany. Martwię się o niego i z tego, co zauważyłem to Itachi też.

Wysiedliśmy z samochodu i podeszliśmy do drzwi. Najstarszy otworzył je i przepuścił nas pierwszych. Szybko zajęliśmy buty oraz kurtki. Sasuke odrazu po tym pobiegł do swojego pokoju. Miałem za nim iść, ale zatrzymała mnie ręka na ramieniu. Spojrzałem na długowłosego. Pokręcił głową i poszedł, ciągnąc mnie za sobą do salonu. Usiedliśmy, cisza trwała tylko przez krótką minutę, bo zaraz przerwał ją brat drania.

- Powiesz, co się stało? - spojrzał na mnie zatroskanym wzrokiem. Westchnąłem ciężko i odczekałem kolejną minutę.

- Neji miał wypadek. - powiedziałem na jednym wydechu. Spojrzałem na Uchihę, ale ten trwał w milczeniu, dając mi kontynuować. - Jakiś koleś potrącił go na pasach. Jest w szpitalu i ojciec Hinaty już tam jest. - skończyłem. Młody mężczyzna nadal nic nie mówił i nie patrzył na mnie. Spuściłem głowę.

- To już drugi raz, jak widzę swojego braciszka w takim stanie. - powiedział, po pewnej chwili. - Martwię się o niego. W poprzedniej sytuacji sobie poradził. Ale... Teraz nie wiem, czy też da radę. - dodał.

- Oczywiście, że sobie da. Poza tym, ma jeszcze mnie, ciebie i resztę przyjaciół. - natychmiast odpowiedziałem. Itachi spojrzał na mnie z uśmiechem. Odwzajemniłem go.

- Tak. Ma ciebie. - szepnął. Spojrzałem na niego, niemo pytając, o co chodzi. Ten tylko pokręcił głową. - Zobaczysz. - położył swoją rękę na mojej głowie i potarmosił je. Zaśmiałem się cicho.

-------------------------

Hejka! Kolejny rozdział i kolejny trudny okres dla Sasuke.

Kolejny rozdział (może) pojawi się w przerwie od szkoły.

To tyle, do następnego!

Co to za dziwne uczucie...? [SasuNaru] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz