Rozdział 38

169 13 0
                                    

Pov: Sasuke

- Ej, nie bij mnie! Tylko zapytałem o relacje, pomiędzy moim braciszkiem a jego ukochanym. - uśmiechnął się głupkowato, dźgając mnie między żebra. Odepchnąłem jego rękę, lekko ją uderzając. Przyciągnął dłoń do siebie i zaczął rozmasowywać bolące miejsce.

- Nie zmienił się za bardzo. Już mówiłem. - burknąłem. Spojrzałem na brata, wpatrywał się w moją twarz, chyba, nad czymś myśląc. Otwierał i zamykał buzie, jakby chciał coś powiedzieć, ale koniec końców nie powiedział nic. - Zamierzasz coś w końcu powiedzieć, czy będziesz się tak gapić? - zapytałem, lekko zirytowany.

- Nie przejmuj się tym, w końcu się uda. Może porozmawiam z nim u Gaary? Będzie już podpity i może coś chlapnie. - zasugerował. No nie wierze, on potrafi myśleć. Chwilę się nad tym zastanowiłem. Nie chcę wyciągać z niego informacji na siłę. Ale z drugiej strony... To nie ja będę o to wypytywać, tylko Itachi.

- Możesz tak zrobić, ale ja o niczym nie wiem, zrozumiano?

- Tak jest, kapitanie! A teraz przytul swojego starszego braciszka! - rozłożył swoje ramiona i rzucił się na mnie.

- Ej, nie rozpędzaj się tak! - krzyknął, zaczynając się wyrywać. Po chwili usłyszeliśmy śmiech. Zaprzestaliśmy swoich czynności i spojrzeliśmy w kierunku schodów. Stał na nich Naruto i zginał się w pół ze śmiechu.

- I z czego rżysz? Rodzeństwo okazuję sobie czułości, to takie dziwne? - zapytał długowłosy, wstając ze mnie. Uzumaki powoli się uspokoił i zszedł ze schodów, powoli do nas podchodząc.

- Z twojej strony, to nie jest dziwne w ogóle, ale ze strony Sasuke już tak. Lubisz w ogóle przytulanie? Albo lepiej, lubiłeś? - zapytał mnie. Nie mam zamiaru odpowiadać na to pytanie, ale najstarszy z naszej trójki już tak.

- Ależ oczywiście, że lubił! Zawsze, jak rodzice wracali z pracy był przy nich pierwszy i zawsze ich ściskał tak, że mamie brakowało powietrza. Powtarzała, że jak będzie większy to będzie bardzo silny. - uśmiechnąłem się na to wspomnienie. Ledwo pamiętam tamte chwilę, ale pamiętam głos mamy i śmiech taty.

- Opowiesz coś jeszcze? - poprosiłem cicho nie patrząc na nich. Chciałem posłuchać wspomnień z rodzicami. Brunet posłuchał mojej prośby, bo po chwili zaczął mówić.

- Pewnego razu, na święta przyjechał dziadek Madara z kuzynem Obito. Przynieśli nam prezenty zapakowane tak, żeby przypominały coś innego. Mi trafiło się "krzesło", a Sasuke wielki "robot", którego bardzo chciał. Wypatrzył go sobie miesiąc przed świętami. - pamiętam, jak wtedy się ekscytowałem nową zabawką. - Mój braciszek nie mógł się doczekać otwierania prezentów, więc szybciej jadł, za co skarciła go mama, bo prawie udławił się jedzeniem. W końcu Obito wyszedł, mówiąc, że idzie coś załatwić. Przyszedł przebrany za Mikołaja, ale Sasuke o tym nie wiedział. Pierwszy wskoczył mu na kolana i zacząć mówić, jaki był grzeczny przez ostatni rok. W końcu dostał swój prezent i jak go rozpakował, okazało się, że dostał komplet ubrań. Popłakał się i pobiegł do mamy, wszyscy zaczęli się śmiać. Po świętach dostał swojego wymarzonego robota. - zaczęli się śmiać, a ja uśmiechnąłem się pod nosem. To miłe wspomnienie i bardzo zabawne.

- Mieliście fajnie. - powiedział blondyn. Spojrzałem na niego, zrobił się smutny. Nie chciałem, żeby taki był.

- Ty na pewno też miałeś fajnie, mimo że mieszkałeś w domu dziecka. - powiedział onyksowooki, wyczuwając zmianę atmosfery.

- Miałem fajnie, ale z rodziną to co innego, nie sądzisz? Ale nie narzekam. Teraz mam wspaniałych przyjaciół i czuję się, jakbym miał prawdziwą rodzinę. - uśmiechnął się pięknie. - Dobra, koniec smęcenia. Idę spać, jestem zmęczony. Wam też radzę iść spać. Jutro szkoła.

Niebieskooki wstał z kanapy i poszedł na górę. Spojrzałem na wciąż grające urządzenie. Leciał jakiś popularny serial, którego nie lubiłem. Gra aktorów nie jest tak realistyczna, jak powinna być. Wszytsko wydaję się bardzo sztuczne, gdy się to ogląda. Nie wiem, co większość ludzi w nim widzi.

- Też będziesz szedł się wykąpać? - zapytałem. Itachi spojrzał na mnie i chwilę się zastanowił.

- Tak, będę. Miło spędziliśmy dzisiejszy dzień. Zazwyczaj nie chcesz słuchać wspomnień o rodzicach. - uśmiechnął się, patrząc w moje oczy.

- Dzisiaj chciałem. To dobre wspomnienia, ale mimo tego i tak bolą. Wiesz o tym. Między innymi dlatego nie lubię ich zbyt często słuchać. - powiedziałem, powoli wstając z kanapy. - Idę się umyć, a potem spać. Dobranoc i... dzięki za dziś. - powiedziałem.

- Nie ma za co. Dobranoc. - usłyszałem, będąc już na schodach.

------------------------

Czwarty dzień maratonu. Czuję, że ten rodział mi wyszedł. Podoba mi się.

Jak minęły wam święta? Mam nadzieję, że wszyscy spędzali je w gronie rodziny i najbliższych.

Miłego popołudnia i do jutra!

Co to za dziwne uczucie...? [SasuNaru] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz