Rozdział 39

165 13 0
                                    

Pov: Sasuke

Obudził mnie głos Itachiego, wołający nas z dołu. Usiadłem na łóżku i przetarłem dłonią swoje oczy. Spojrzałem w bok. Blondyn leżał, wtulony w poduszkę z lekkim uśmiechem na ustach. Również się uśmiechnąłem, po chwili wstając z miękkiego posłania, aby się ubrać. Włożyłem na siebie ciemne dżinsy, szarą koszulkę i bluzę.

Odwróciłem się w stronę łóżka w celu obudzenia Uzumakiego. Chłopak dalej smacznie spał, kołdrę miał przerzuconą w pasie, a sam był odwrócony głową w dół. Nie mam zielonego pojęcia, jak on to zrobił w tak krótkim czasie.

- Wstawaj, młotku. - powiedziałem, lekko potrząsając jego ciałem. To nic nie dawało, więc zaraz powtórzyłem czynność. - Wstawaj! - tym razem krzyknąłem prosto do jego ucha. Podziałało natychmiastowo, bo Naruto otworzył swoje oczy gwałtownie, a po chwili leżał plackiem na ziemi.

- Zwariowałeś?! To bolało! - krzyknął, wstając i patrząc w moje oczy. Uśmiechnąłem się jedynie i wyminąłem go, podchodząc do drzwi. - I gdzie się wybierasz?! Nie zamierzasz mnie przeprosić?! - warknął, ze słyszalnym wyrzutem w głosie.

- Nie zamierzam. Było się obudzić za pierwszym razem. - powiedziałem, otwierając drzwi.

- A wypchaj się. - usłyszałem, zanim na dobre wyszedłem. Zatrzymałem się, nie odwracając się do młotka.

- Słyszałem to. Ubieraj się i schodź na dół, Itachi czeka ze śniadaniem. Zemszczę się, zobaczysz. - powiedziałem, i powoli zszedłem na dół.

Itachi szwędał się po kuchni, na stole stało gotowe śniadanie. Zapytałem bruneta, czy mu nie pomóc, lecz powiedział, że sam sobie poradzi. Usiadłem do stołu i zacząłem jeść, po chwili dołączył do mnie niebieskooki.

Zjedliśmy, ubraliśmy kurtki i wzięliśmy plecaki, po czym mój brat zawiózł nas do szkoły.

***

Podszedłem do chłopaków, którzy się o coś kłocili. Chyba. Gaara wyglądał, jakby się wydzierał, a Neji, niczym Nara, ignorował czerwonowłosego. O co im poszło?

- Cześć. Stało się coś? - zapytałem, lecz w bezpiecznej odległości, żeby nie dostać przypadkiem od Sabaku.

- Co się dzieje?! Ten debil mnie ignoruje! A ja nic takiego nie zrobiłem! - warknął, naprawdę zły. Odsunąłem się jeszcze trochę, tak dla bezpieczeństwa.

- To co się stało? - zapytałem, tym razem, Hyuugę. Wzruszył ramionami, widocznie nie chcąc rozmawiać na ten temat. - Dobra, nie wtrącam się w to. Skoczyliście już projekt?

- Musimy jeszcze dokończyć jakieś tam bzdety. Dziś po szkole to robimy. - wytłumaczył szatyn.

Zadzwonił dzwonek, oznajmiający początek lekcji. Tsunade powinna za chwilę się zjawić i zacząć pytać. Miły początek tygodnia. Tym bardziej, że nie jestem przygotowany.

Jakoś to przeżyje, nie powinna mnie zapytać. Podkreślę, że nie powinna, lecz nauczyciele mają swoje widzimisię.

Matematyczka, a zarazem dyrektorka placówki zjawiła się pod salą, każąc nam ustawić się pod ścianą. Potem otworzyła drzwi i wpuściła nas do pomieszczenia.

***

Lekcja minęła spokojnie, nawet nas nie zapytała. Miała wyraźnie dobry humor. Czyżby już była podpita? Nie wykluczam tego, jest do tego zdolna.

Reszta lekcji również była spokojna. Nauczyciele nie pytali, a tematy były lekkie i przyjemne. Przynajmniej dla niektórych.

Wyszedłem z budynku i ruszyłem do domu, Itachi pewnie jest jeszcze w pracy. Zrobię coś do jedzenia w ramach podziękowań za wczoraj. Ucieszy się.

Co to za dziwne uczucie...? [SasuNaru] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz