Rozdział 21

277 23 4
                                    

Pov: Sasuke

Po upływie półtorej godziny obudziłem śpiącego blondyna. Żal mi ściskał serce jak to robiłem, ale nie miałem wyjścia.

- Naruto, obudź sie. - szturchnąłem lekko chłopaka.

-Hm...? - chłopak słodko przetarł oczy piąstką.

- Za niecałe półgodziny idziemy do gorących źródeł, pamiętasz? - powiedziałem.

- Co? A, tak tak... Zaraz... Czekaj, co?! Jezu, już się szykuje! Kompletnie o tym zapomniałem! - powiedział, a ja tylko zaśmiałem się pod nosem. Zabawny widok blondyna szukającego swoich rzeczy.

Wreszczie po upływie prawie dwudziestu minut dotarliśmy na zbiórkę. Kakashi spojrzał na nas złowrogo i kazał się ustawić. Posłusznie, jak dwa psy, ustawiliśmy się na końcu. Kiedy już wszystkich przeliczył ruszyliśmy.

Do gorących źródeł było stosunkowo blisko, więc dotarliśmy tam w mgnieniu oka.

Weszliśmy do środka. Sensei kazał nam zaczekać dopóki on nie załatwi sparw rejestracyjnych. W tym czasie cała grupa zdołała podzielić się na mniejsze grupki. Do nas podeszli nasi przyjaciele.

- Słyszeliście, że wieczorem ma być jakiś pokaz fajerwerków z okazji jakiegoś święta? - zaczął temat Gaara.

- Serio? - zapytała, Sakura.

- Nie, na niby. - zażartował, Neji. Wszyscy zamilkli, ale tylko na chwilę, bo zaraz wszyscy wybuchnęli śmiechem. Różowowłosa zarumieniła się ze wstydu.

- Może my też pójdziemy? - zapytała, Tenten.

- Pewnie tak. Kakashi-sensei na pewno nas weźmie. - odparł spokojnie Shino.

- Oby tak, chce zobaczyć te fajerwerki. - uśmiechnął się młotek.

Potem były inne tematy. Rozmawialiśmy dopóki siwowłosy nie przyszedł. Powiedział, że możemy już iść. W pewnym momencie zauważyłem, że blondyn podchodzi do Kakashiego i o czymś rozmawiają. Gdy Naruto zobaczył, że się im przyglądam dał mi znać, że zaraz przyjdzie. Poszedłem z chłopakami.

Pov: Naruto

Miałem już iść za Sasuke, kiedy przypomniałem sobie o swoich bliznach. Kompletnie o nich zapomniałem. Podszedłem do senseia.

- Um... Kakashi-sensei... Ja nie mogę wejść do gorących źródeł... - powiedziałem, nieśmiało.

- Czemu, Naruto? Coś się stało? - zapytał. No tak, nie wiem co mam mu powiedzieć...

- Jakby to panu wyjaśnić... Nie chcę pokazywać... No wie pan... Swojego ciała... Innym... - powiedziałem, jąkając się.

- Nie możemy zrobić za wiele w tej sprawie - zaczął - ale zapytam się pracowników, czy mają jakąś wolną szatnię.

- Dziękuję! - wykrzyczałem podziękowania i rzuciłem się na szyję nauczyciela.

-Tak, tak, a teraz złaź. Muszę załatwić tą sprawę.

Czekałem na siwulca dwadzieścia minut, ale było warto. Podziękowałem mu jeszcze raz i skierowałem się do szatni. Rozebrałem się i wszedłem do basenu (dop. aut. nie wiem jak to się nazywa ( ̄‐ ̄)んー ). Woda była przyjemnie ciepła. Grzała ciało i pozwalała się zrelaksować.

- Wiecie, gdzie jest Naruto? - usłyszałem głos drania, za drewnianą ścianą. To było miłe, że się o mnie martwi.

-Nie martw się, Sasuke. Nic mu nie jest. - odpowiedział, leniwie Kakashi.

Uchiha tylko prychnął i nic nie powiedział. Spojrzałem w niebo. Było ładne. Przepiękne. Nagle w krzakach usłyszałem szelest. Przestraszony spojrzałem w tamtą stronę i czekałem niecierpliwie, aż coś lub ktoś wyskoczy. Na szczęście to był tylko kot. Czarny, z białymi łapkami. Miał też czarne, jak węgielki oczy. Jego sierść przypominała mi włosy Sasuke, a oczy też chłopaka. Podpłynąłem do zwierzaka i pogłaskałem go delikatnie za uszkiem.

- Cześć, mały. - odpowiedziało mi tylko mruknięcie. - Jak długo tu siedzisz i mnie podglądasz? - kotek spojrzał na mnie i wykrzywił główkę. - No tak, nie rozumiesz mnie. - powiedziałem. - Tak bardzo przypominasz mi drania swoim wyglądem. - szepnąłem do siebie.

Głaskałem kotka jeszcze pół godziny. Zostało mi trochę czasu do wyjścia, więc zamknąłem oczy i rozluźniłem ciało.

***

Wyszedłem z szatni i podszedłem do senseia.

- O, już wyszłeś. To dobrze. Idź się ustawić. - powiedział, zauważając moją osobę.

- Dobrze. - odpowiedziałem  i skierowałem się do grupy.

- Naruto, gdzie ty byłeś? - zapytał się, Sasuke.

- Spokojnie nic mu nie jest. Sam widzisz. - zwrócił się do Uchihy, Neji.

- Spokojnie, draniu byłem... - i co ja mam odpowiedzieć? Kakashi-sensei pomóż!

- Recepcjonistki potrzebowały pomocy z jakimiś papierami, a z tego, że Uzumaki był najbliżej i okazał chęć pomocy to mu nie zabraniałem. - odezwał się siwulec, jakby czytając w moich myślach. - Rozumiesz, Sasuke?

- Tak, dziękuję za odpowiedź. - mruknął pod nosem.

Wyszliśmy z budynku i skierowaliśmy się z powrotem do ośrodka na obiad. Mój brzuch domagał się jedzenia i z tego, co zauważyłem brzuchy reszty, też. Szybko dotarliśmy do naszego celu i weszliśmy do stołówki. Panie z obsługi postawiły na stołach ryż z kurczakiem i sosy do tego.

- Kochani, słuchajcie. - zaczął w pewnej chwili sensei. - Po zjedzeniu posiłku proszę udać się do swoich pokoi. Przebierzcie się czy co tam chcecie. Macie trzy godziny wolnego. W tym czasie możecie pochodzić sobie po ośrodku albo pójść z Asumą-sensei do sklepu. Po tym czasie pójdziemy w jedno miejsce, mam dla was niespodziankę. - dokończył i usiadł.

-------------------------

Tak oto kończymy trzeci rozdział z maratonu. Jak się podoba?

Mogę wam uchylić rąbka tajemnicy i powiedzieć co nieco o rozdziale następnym.

Otóż... Na pokazie fajerwerków będzie coś... co będzie miało... duży wpływ na kolejne rozdziały.

Tak więc czekajcie cierpliwie! To chyba tyle z tego co chciałam powiedzieć.

Pa!

~D

Co to za dziwne uczucie...? [SasuNaru] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz