W szpitalu

190 21 0
                                    

Witam wszystkich serdecznie!
Jak tam weekend u was i na niego plany?
Ja dziś mam rozmowę o pracę, mam stresa i to mocnego!
Dziś taki chyba przyjemny rozdział :3
Życzę wszystkim miłego dzionka<3

Nie czułem niczego nie wiedziałem co się dzieje ze mną i moim ciałem. Gdzie tak naprawdę jestem i czy żyje, a możne jednak udusiłem się z braku tlenu. Powoli odzyskiwałem chyba zmysły, bo słyszałem ciche pikanie maszyny. Chyba oznaczało to iż jestem w szpitalu albo i nie. Nie mogłem być pewny tego, że jestem bezpieczny. Nie gdy oni wrócili gdy znów mogą namieszać w moim życiu, gdy mogę stracić wszystko na co pracowałem przez ten czas. Czułem jak powoli zaczynam mieć znów problem z oddychaniem, a ta maszyna zaczęła szybciej wydawać dźwięk identycznym czasie jak biło moje serce. Które wręcz czułem jakby miało wyskoczyć mi z piersi, otworzyłem oczy, a świat był tylko jedną wielką plamą. Wszystko było rozmazane nie wiedziałem, gdzie się znajduje nic nie umiałem rozpoznać, by wiedzieć gdzie jestem. Kolejny atak w chyba krótkim odstępie czasu to bardzo źle dla mnie, ale nie umiałem się uspokoić. Nagle ktoś mnie dotknął przez to panika wzrosła.

-Panie Capela proszę się uspokoić - nie rozpoznawałem głosu, który do mnie mówił, co było tak bolące, czułem jak duszę się z braku dostępu do tlenu. Nie umiałem złapać oddechu i jak poczułem czyjeś dłonie na swoim ciele zacząłem się rzucać.

-Przytrzymam go, bo nam tu się udusi! - znów jakiś głos nie rozumiałem i bałem się nie mogąc połączyć go z żadnym, który znam. Nagle ktoś docisnął moje ciało do łóżka i doznawałem większego bólu gdyż nie była ta osoba za delikatna. -Już zakładaj mu to i podaj mu zawartość strzykawki! - zadrżałem nie mogąc się uwolnić. Rzucałem się na boki walcząc o swoją wolność, ale z mych kącików oczu ciekły ciurkiem łzy, które moczyły poduszkę pode mną. Płakałem z przerażenia nagle przyłożono mi coś do ust oraz nosa. Nie chciałem brać oddechu, ale i tak chaotycznie moje płuca starały się zmusić mój mózg do tego. Nie minęła nawet chwila odczułem jak coś wbija mi się w ramię. Łkałem żałośnie chcąc odsunąć się od tych ludzi aby mnie nie dotykali w taki sposób by odsunęli się i zostawili mnie w spokoju. Chciałem tylko skulić się i odpłynąć w krainę zapomnienia. Gdy zapewne igła wysunęła się z mego ramienia zostałem puszczony. Przez to co mi założono na ustach mogłem brać chaotyczne, ale pełne oddechy. Skuliłem się gdy tylko mnie puszczono.

-Panie Capela! Rozumiemy się? Halo? - słyszałem głos mężczyzny, ale bardziej skuliłem się chowając głowę w swoich ramionach jakby miało mnie to uchronić przed otaczającym mnie światem. Nie chciałem płakać, ale to było silniejsze ode mnie wraz z atakiem paniki.

-Zostaw go nie widzisz, że miał atak? Teraz z pewnością ci nie odpowie - powiedział ten drugi głos należący do mężczyzny i bałem się, bo były jakby znajome, ale tak obce w moim umyśle. Nienawidziłem wracać do przeszłości do tego co się stało i jak się stało. Cały dygotałem nie potrafiąc uspokoić swojego ciała, ale z każdą sekundą czułem jak moje ciało się uspokaja, jak i mój umysł. Nie wiem co mi dali w tej strzykawce, ale bałem się, że jakiś narkotyk bądź coś gorszego, co będzie miało opłakane skutki. Moje ciało uspokoiło się, a ja powoli zacząłem odzyskiwać zmysł wzroku, ponieważ rozmazane otoczenie powoli zaczęło się wyostrzać. Oddychałem jak się okazało przez maskę tlenową, która ułatwiła mi branie głębokich oraz wartościowych wdechów. Mój organizm wręcz błagał o więcej tlenu i nie wiem tak naprawdę na ile byłem nie przytomny oraz bez powietrza. Powoli zacząłem rozpoznać sale w której jestem i gdy tylko zrozumiałem, że aktualnie przebywam w szpitalu aż odetchnąłem z ulgi, a niewidzialny kamień spadł mi z serca. Leżałem skulony przez długi chyba czas, bo czułem jak ścierpły mi nogi, ale nie było to takie ważne. Ciszę przerwały kroki i głos należący do obcej mi osoby zapewne lekarza oraz kogoś kogo nie spodziewałem się tu.

Bądź mym drogowskazemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz