Zasady

110 9 10
                                    

Witam wszystkich serdecznie!
Dwudziesty rozdział!!!
Jak ten czas szybko leci iż już jesteśmy tak daleko prawie 3 miesiąc!
Jakie plany na weekend?
Miłego dzionka życzę wszystkim

-No, no, no młody, a mogłeś ominąć to co się z tobą stało - rozpoznałem słabo głos Jamesa, który wszedł do pomieszczenia, a na jego ustach gościł lodowaty wręcz przerażający mnie uśmiech. Zatrząsłem się cały gdyż nie potrafiłem powstrzymać swojej reakcji, bałem się po prostu choć był mniejszym złem od mego ojca. To jednak nadal był złym człowiekiem, który chyba nie miał granic - wystarczyło tylko zrobić to co ci kazaliśmy, a nie rozchorował byś się - rzekł stojąc nade mną i miałem wrażenie, że te zielone oczy wręcz we mnie wypalały dziurę.

-James... szefie nie strasz go i tak wystarczająco się boi - Chase był moim wybawieniem w tej chwili gdyż mężczyzna odsunął się ode mnie, a ja mogłem wziąć oddech gdyż nie sądziłem nawet oraz nie zauważyłem tego iż wstrzymałem oddech.

-I dobrze, że się boi, bo przynajmniej wie iż to nie są przelewki oraz gdzie jest jego miejsce - przełknąłem ciężko ślinę przez bolące gardło widząc ten pogardliwy wzrok na sobie.

-Poniekąd, ale wolałbym żebyśmy go wychowali pod posłuszeństwo oraz przywiązanie niż przez lęk czy strach. Wiesz, że wtedy ludzie nie są lojalni wobec niektórych - nie rozumiałem o czym rozmawiają, ale starałem się zrozumieć, bo może coś interesującego mi powiedzą o mnie lub kogoś do kogo mógłbym iść.

-Nie musisz mnie pouczać Chase! - był zły z powodu iż mężczyzna podważa jego zachowanie chyba względem mojej osoby. Było to dziwne iż obca mi osoba sprzeciwia się przeciwko swojemu szefowi by chronić mnie.

-Nie pouczam James po prostu stwierdzam fakt. Nie chcę potem sklejać go po twoich karach wystarczająco jest już słaby, a zamknąłeś go w piwnicy bez dobrego ubioru na tyle czasu.

-Chcesz mi powiedzieć, że to moja wina?

-Aczkolwiek to tak, tym bardziej sam wiesz jak tam jest - odparł odsuwając ode mnie mężczyznę. Widziałem, że z czymś przyszedł, ale nie byłem w stanie dokładnie spojrzeć na to - zaświeć światło, bo po ciemku mu nie pomogę.

-Dobra - odparł mężczyzna, a po chwili oślepiło mnie białe światło na co od razu zamknąłem oczy. Nie rozumiałem kto daje takie żarówki do pokoju.

-Nie kwestionuje twoich wyborów, ale to jest dziecko James. Ma swoje potrzeby, które zaniedbaliście - oznajmił i czułem jak coś wbija się w moje ramię co nie było przyjemnym uczuciem.

-A ty za bardzo sobie względem niego pozwalasz Chase. Nie jest członkiem rodziny tylko pachołkiem, którego chcemy wykorzystać.

Kłócili się o mnie, a ja tego nienawidziłem w końcu mama zawsze kłóciła się z tatą. Miałem wrażenie, że nawet tu mnie nie chcą i jestem problemem, którym trzeba się zajmować na przymus. Nie wiem nawet kiedy chyba zasnąłem jeśli można tak nazwać to skoro mój organizm był wymęczony oraz odwodniony czy wygłodniały. Obudziłem się ponownie gdy w pomieszczeniu było ciemno, a jedynym źródłem światła były uchylone drzwi przez które dostawało się słabe światło. Czułem się znacznie lepiej niż wcześniej. Zdziwiony rozejrzałem się po pomieszczeniu w którym chyba było biurko oraz szafa. Nie było tu nic więcej, ale nie rozumiałem czemu nie obudziłem się w tym białym pomieszczeniu z łóżkami. Wziąłem głęboki wdech starając się podnieść co mi się udało dopiero po kilku próbach. Przetarłem dłonią oczy i spojrzałem na chyba weflon w dłoni. Nie byłem jednak pewny tego czy tak to się nazywa. Spojrzałem wokół starając się zauważyć coś więcej, ale było za ciemno by wyłapać jakieś dokładne detale. Nagle drzwi się uchyliły bardziej, a przez nie wszedł ktoś. Chyba zauważyłem te rude loki, ale nie byłem pewny aż do momentu gdy światło się zapaliło.

Bądź mym drogowskazemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz