Ulegnąć?

120 9 2
                                    

Witam wszystkich serdecznie!
Oj rozkręcamy się powoli!
Jak oceniacie początki życia Dante?
Dziś ciekawy rozdział!
Życzę wszystkim miłego dzionka!
Natomiast wszystkim maturzystom powodzenia :3
Ps. Dziś wcześniej, bo nie będę w stanie o 9

Szedłem przez ciemny korytarz, który powodował na moim ciele ciarki z tego co widziałem było tu z sześć par drzwi jednak nie za bardzo rozumiałem, co tu może takiego być iż mają tyle pomieszczeń. Robiłem małe kroki i chyba to denerwowało mężczyznę za mną, który wręcz głośno wypuścił powietrze nosem. Chcąc czy nie nie miałem wyboru jak robić co każe w końcu miałem do spłaty dług, ale obawiałem się tego co mi będą kazać robić i na czym będzie polegać te pakowanie towaru.

-Przed ostatnie drzwi i rusz się w końcu! - burknął w moją stronę więc niechętnie przyspieszyłem gdyż trochę się obawiałem o to, co będzie chciał zrobić jeśli nie wykonam tego. Stanąłem przed drzwiami, które wyglądały na dość ciężkie. Szatyn wziął i je otworzył wchodząc do środka, a przy okazji przepchał mnie do środka gdyż nie chciałem do niego wchodzić, bo było za ciemno tam. Po chwili zaświecił światło i musiałem zasłonić dłonią oczy gdy było to o wiele mocniejsze światło niż to na korytarzu przez to mnie oślepiło na chwilę. Gdy wzrok się przyzwyczaił do białego światła zauważyłem półkę pełną kartonów i duże biurko z chyba jakąś wagą oraz dziwnym czymś w rogu.

-Cco to za miejsce? - spytałem zerkając na mężczyznę, który wziął karton i położył go na ziemi obok biurka.

-To jest twoja pracownia - oznajmił - chodź tu! - podniósł ton głosu więc szybko podszedłem choć nie chciałem za bardzo. Miałem przeczucie, że jest to coś złego coś co nie chce robić. Stanąłem przy nim, a on nagle wziął mnie za pachy co spotkało się z cichym piskiem z mojej strony, ale on nie przejął się tym. Usadził mnie na trochę za dużym krześle jak na mój wzrost i przysunął jakieś pudło z jakimś dziwnym płaskim narzędziem.

-Co to?

-To opakowania z szpatułką, którą nabierasz towar i wsypujesz do woreczka, który bierzesz z tego pudła - pokazał mi to co robi i nie rozumiałem tego czym nazywa towar - bierzesz szpatułką mete, a następnie przesypujesz. Odliczasz pięć gram oraz dziesięć i podpisujesz je ile mają, a następnie wrzucasz do kartonu gdy upewnisz się, że dobrze zasunąłeś woreczek. Rozumiesz?

-Czy to narkotyki? - zapytałem gdy mi wytłumaczył wszystko, ale byłem przerażony i patrzyłem się na biały proszek w jego dłoni.

-Tak - odparł na co zacząłem kręcić głową na boki. Nie chciałem widzieć na oczy więcej tego białego prochu, który był powodem dla którego on, zaczął mnie bardziej ranić i robić to mamie. Nie chciałem paprać się w czymś takim co niszczy ludzi i powoduje ból - no i o co ci chodzi?

-Nie będę tego robić - odpowiedziałem spokojnie mimo iż byłem cały w nerwach i czułem jak dłonie mi się trzęsą. Jednak nie chciałem być częścią tego chorego połączenia z narkotykami, które potrafiły zniszczyć dosłownie wszystko w człowieku. Zmienić człowieka w bez mózgom osobę, która pragnie tylko więcej tego syfu.

-Nie ma, że nie będziesz! Robisz to co ci jest przydzielone i masz to zrobić!

-Nie chce paprać się w narkotykach! - krzyknąłem i od razu pożałowałem tego co zrobiłem. Mężczyzna złapał mnie za kark i zrzucił na ziemię. Poczułem jak robi mi się słabo, bo uderzyłem głową w beton. Zamroczyło mnie tak iż nie byłem w stanie nic zrobić czy wstać z tej zimnej podłogi, a nawet wziąć oddechu.

-Albo zaczniesz współpracować albo potraktuje cię jeszcze gorzej - oznajmił z tym chłodem w głosie, ale ledwo docierało do mnie to co mówi - Radzę ci wziąć się do pracy! Jak tu wrócę za godzinę widzę minimum pięćdziesiąt woreczków mety!

Bądź mym drogowskazemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz