Objawy

154 17 26
                                    

Witam wszystkich serdecznie!
Zastanawiam się długo czy dziś dać wam rozdział, ale jak widać jest!
Dziś dużo się dzieje!
Życzę wszystkim miłego dzionka
Jesteście wspaniali<3

Capela

Pamiętam ciemność, lęk oraz strach. Nie do końca pamiętałem co się wydarzyło, ale nie potrafiłem się w ogóle przebudzić. Wokół mnie był mrok i jedynie słyszałem pustą ciszę. Nic poza tymi dwoma rzeczami tu nie było i zaczęło mnie zastanawiać dlaczego tu trafiłem. Nie czułem ciała i nie mogłem się ruszyć jakby niewidzialna siła trzymała mnie w jednym miejscu. Nie rozumiałem nic, ale starałem sobie przypomnieć, dlaczego czułem strach i lęk, co musiało się wydarzyć takiego iż nie mogę się ruszać. Myślałem mocno nad rozwiązaniem tego co się wydarzyło aż przez myśl przeszła mi fryzura o niebieskim odcieniu. Poczułem jak zaczynam głębiej oddychać, bo wiedziałem do kogo należy owy kolor. Ogarnęła mnie panika jednak tylko wewnątrz mnie gdyż nie mogłem nadal się poruszyć. Zrozumiałem, że uciekałem przed nim. Uciekałem przed przeszłością, która nie jest zbyt litościwa względem mnie. Czułem jak zaczynam tracić oddech lecz nagle mój lęk i obawy zniknęły gdy poczułem dotyk dłoni na swojej. Z pewnością musiał być to tata więc odetchnąłem z ulgą bezdźwięcznie gdyż nawet swojego oddechu czy bicia serca nie potrafiłem usłyszeć. Jednak czułem jego ciepło dłoni na mojej więc próbowałem obudzić się z tego mroku, wyrwać się z tego leku i strachu. Chyba słyszałem jak coś pika regularnie co mnie zdezorientowało, ale chyba byłem w szpitalu skoro coś takiego słyszałem.

Próbowałem jak najbardziej zmusić swój umysł oraz ciało do tego by się obudzić. Co powoli mi się udawało gdyż słyszałem znacznie więcej i czułem ten charakterystyczny zapach, który jest tylko w szpitalu. Wziąłem głęboki wdech i wydech czując jak wraca mi czucie w rękach oraz nogach. Słyszałem jakiś cichy głos i jak ściska moją dłoń przez to czułem się pewniej, że gdy otworze oczy przede mną nie będzie on. W końcu Peter nigdy by mnie w ten sposób nie dotknął prędzej by budził mnie uderzeniem niż delikatnym dotykiem. Walczyłem z swoimi powiekami by je unieść i spojrzeć na to gdzie jestem, a przede wszystkim kto ze mną jest. Nie do końca potrafiłem rozpoznać głos, który do mnie mówił, ale miałem wrażenie, że już go słyszałem i to nie jeden raz. Udało mi się uchylić delikatnie powieki, ale szybko je zamknąłem przez to iż białe światło mnie oślepiło. Trochę się bałem, ale musiałem wiedzieć więc znów ponowiłem próbę otworzenia oczu i tym razem mi się udało lecz wszystko było jakoś tak rozmazane. Nie do końca potrafiłem określić czy na pewno jest to sala szpitalna czy jednak coś na wzór.

-Hej spokojnie - mój wzrok skierował się na osobę przy mnie i od razu zauważyłem te białe włosy myśląc, że to tata chciałem już się z nim przywitać oraz przeprosić. Jednak miał znacznie za długie te włosy i dotarło do mnie, że to nie Rightwill, a chyba Carbonara.

-Cco ja tthu robie? - powiedziałem z wielkim oporem. Moje gardło było suche niczym pustynia sahara, ale musiałem spytać się by upewnić.

-Wypadłeś z parku jak poparzony i jakieś auto cię potrąciło - powiedział spokojnie, a ja spojrzałem na jego dłoń, która trzymała moją. Od razu zauważył chyba gdzie patrzę, bo jak poparzony uciekł dłonią od mojej - więc zatrzymałem się by ci udzielić pomocy - dodał speszony i podrapał się po karku.

-Yhym - mruknąłem cicho na jego słowa i nie wyglądał jakby mnie miał okłamać choć nie chciałem aby tu był. Moje zdanie o nim nie zmieniło się i nie zmieni nawet jakby miał mnie ratować nie wiadomo ile razy. Ponieważ pewne słowa nadal nie opuściły mnie i nie opuszczą już nigdy wraz z nienawiścią do tego mężczyzny.

-Pójdę po lekarza może aby cię sprawdził - zaproponował więc skinąłem głową na tak aby po prostu już poszedł. Nie miałem ochoty na niego patrzeć choć jego dotyk był przyjemny to nie mogłem mu pozwolić na zbliżenie się do mnie. Gdy zostałem sam w sali pociągnąłem nosem gdyż bałem się, że znów będę musiał robić to co nie chce. Poza tym bałem się konserwacji, które na pewno nadejdą wraz z czasem. Spojrzałem na sufit mrużąc powieki i starając się nie myśleć o najgorszym przecież nie mogło być tak źle. Nagle do pomieszczenia wszedł brozowo-różowo włosy mężczyzna, który ubrany był w kitel. Był moim lekarzem z tego co pamiętam, ale nie do wszystkiego w końcu psychoterapeutę miałem innego.

Bądź mym drogowskazemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz