Naprzeciw przeszłości

663 38 111
                                    

Witam wszystkich serdecznie w nowej książce, którą pisze i chciałam się z wami nią podzielić!

Chciałabym powiedzieć, że to będzie mocna książka z wieloma momentami gdzie może być niestosownie i brutalnie, ale jak to bywa nie wszystko jest tak kolorowe jak się widzi.

Oczywiście chciała bym z góry podziękować jednej super osóbce, która użyczyła dla mnie pewne postacie mentiss27 i serdecznie zapraszam do niej i na jej historię, bo są cudowne <3
Więc, które momenty mogą być podobne do pewnej historii z czego jestem świadoma. Jednak aby utrzymać realizm postaci pożyczonych tak też musi być.

Jak to było przy morwinku mam w planach 3 razy w tygodniu wystawiać, ale zobaczę jak będzie to jeszcze wyglądać u mnie z czasem, ale jak nie trzy to chociaż dwa razy w tygodniu. Jednak zdrowotnie trochę podupadłam i mam zaoczną naukę więc też zabiera to czas dla siebie.

Jednak nie przetrzymuje już i życzę wszystkim miłego czytania!

Mam nadzieję, że wspólnie znów przeżyjemy niesamowitą przygodę w komentarzach i nie tylko ^^
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Pospiesznie biegłem z dolnego parkingu po schodach do góry. Komenda tętniła życiem jeśli można tak to nazwać kilku funkcjonariuszy, którzy przyjechali dobrać broń bądź wymienić teizer lub na przerwę by coś zjeść i odpocząć od zimnego klimatu na zewnątrz. Powolnym krokiem zbliżała się zima i w każdym możliwym momencie pokazywała to definitywnie swoją temperaturą, która schodziła w nocy nawet do zera lub zimnymi opadami deszczu.

-Dobry szef! - przywitał się ze mną kadet, którego minąłem na schodach. Skinąłem mu tylko głową i nareszcie byłem na parterze. Musiałem się ubrać w mundur i wejść na służbę, bo byłem delikatnie mówiąc spóźniony.
Otworzyłem drzwi do szatni i podszedłem do szafki podpisanej numerem sto trzy. Wpisałem kod do kłódki, którą posiadał każdy tu na wypadek jakby ktoś włamał się na komendę i grzebał w rzeczach, których nie powinien. Delikatnie trzęsącymi się dłońmi ściągnąłem kłódkę i włożyłem ją do kieszeni by nie zgubić jej. Otworzyłem na oścież niebieskie drzwi i od razu wyciągnąłem równo ułożony mundur należący do komendanta. Cieszyłem się z tego, że w tej jednostce mogę być kimś wyżej niż tylko oficerem czy kadetem. Był to pierwszy raz gdy w nowej jednostce mogę być w końcu kimś, ale nie szaraczkiem. Mimo problemów z niektórymi sprawami zdrowotnymi, niektórzy traktowali mnie normalnie inni trochę się śmiali, a jeszcze inni mieli to gdzieś.

Cóż standardowa komenda gdzie istnieją grupki do której należą wszyscy z komendy no oprócz mnie Gregorego oraz Pisiceli. Byliśmy wyjątkami choć Juan wpasowywał się we wszystkie grupy niezależnie od tego jaki był to nie dało się go nie lubić. Montanha zaś był ciężkim orzechem do rozgryzienia, bo raz popierał, a innym razem negował niektóre działania. Cóż z pewnością dla niego też jest to ciężkie być szefem jednostki przez ten kawał czasu gdy wszyscy tak naprawdę się dopiero poznawali i sprawdzali swoje możliwości. Komenda Mission Row była otwarta ponad cztery miesiące temu. Wcześniej była zamknięta gdzyż nie było potrzeby mieć aktywną i tą komendę, ale zmiana wyszła na dobre. Ubrałem ostatnią część munduru i poprawiłem w lustrze kołnierz, który delikatnie wygiął się gdy ubierałem białą koszulę. Dziś niestety wszedłem bardzo późno na służbę jak to nie ja, ale niestety miałem kilka spraw do załatwienia, które niestety były ważniejsze od pracy i służby dla której szczerze mówiąc tylko żyłem. Praca była czymś co mnie trzymało przy życiu choć i czasami bywało tak też, że pracy miałem dosyć.

Bądź mym drogowskazemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz