Skrywana prawda

95 11 13
                                    

Witam wszystkich serdecznie!
Czy wiecie, że to jest już czwarty w sumie idzie piąty miesiąc wystawiania rozdziałów?
Niedługo planujemy challenge! Więc będzie bardzo ciekawie, bo będzie też można dostać się na serwer dc!
Jakie plany na wakacje?
Życzę wszystkim miłego dzionka 💚

Zaskoczył mnie widok białowłosego mężczyzny, który siedział w radiowozie i sądziłem, że będzie odpoczywał po wypadku. Jednak widząc go na miejscu pasażera zacząłem zastanawiać się czy aby na pewno nie jest terminatorem niczym Montanha. Mężczyzna otrzymał ten przydomek właśnie przez Erwina, który przez przypadek raz strzelił w niego uciekając samochodem. To znaczy nie w niego, ale w oponę, ale stracił panowanie nad pojazdem i z dużą prędkością uderzył w słup iż wyrzuciło go z auta. Jednak na następny dzień jakby nigdy nic był na służbie, co zaskoczyło nas wszystkich. Spojrzałem na Erwina, który również był zaskoczony tym co się właśnie dzieje.

-Zapraszam - otworzył mi drzwi do tyłu więc posłusznie wsiadłem na miejsce tuż za kierowcą, a po chwili dołączył do mnie Erwin, który siadł dosłownie obok - znacie swoje prawa?

-Chcę wiedzieć za co ja jadę wraz z wami na komisariat?

-Z pewnością coś się znajdzie panie Knuckles. Może za chęć udziału w nielegalnych wyścigach? - powiedział i ruszył z krawężnika. Jednak mój wzrok był utkwiony w drobnej sylwetce mężczyzny, który nie odzywał się nawet.

-Wolałbym być sądzony za co innego panie policjancie - zmrużyłem powieki słysząc, że oni zaczynają ze sobą flirtować. 

-A o co takiego?

-Nie chcemy wiedzieć co chcecie robić po służbie. Dla mnie możecie nawet na dachu se dogadzać, ale nie chcę o tym wiedzieć! - rzekłem wtrącając się w ich słowa. Byłem zły, bo właśnie jechaliśmy na komisariat policji, co oznacza dzwonienie po wuja jeśli nic mi nie udowodnią bądź udowodnią. W radiowozie zapanowała cisza i w jej towarzystwie wjechaliśmy na parking komendy. Zjechaliśmy na parking podziemny i już miałem ochotę dać nogę, ale nie byłem w stanie. Wszystko zostało zamknięte, a jedyne klucze mają oni.

-Skoro masz przesłuchanych to ja pójdę do domu i tak miałem nie wychodzić - mruknął cicho Dante i nie mogłem oderwać od niego oka. Zastanawiało mnie znaczenie jego słów.

-Nie chcesz podglądać, a potem wrócić na patrol? - padło pytanie ze strony brunetka, który otworzył mi drzwi więc wysiadłem.

-Nie wiem zastanowię się dobrze?

-Oczywiście - uśmiechnął się, ale czułem jak łapie mnie za kajdanki i delikatnie pcha do przodu abym szedł. Byłem tu kilka razy i chyba te kilka razy jest za wiele. Wujek przecież mnie zabije jak się dowie. Przeszliśmy przez drzwi i przez to, że nie byłem skupiony nawet nie pamiętam kiedy zostałem posadzony na krześle. Erwina przy mnie nie było więc zapewne wzięli go do innej sali.

-Więc? - zacząłem mając nadzieję, że jednak obejdzie się bez kaucji czy wzywania wujka.

-Sprawdzę czy było zgłaszane odnośnie twojego samochodu iż został ci skradziony - skinąłem głową, bo jednak trochę się obawiałem z tym co z tego wyjdzie. Nie zgłaszałem wręcz wtedy uciekałem przed policją, bo miałem narkotyki przy sobie. Nie miałem innego wyboru, bo jechałem trochę nie przepisowo, ale to wszystko przez to, że rozmawiałem przez telefon. Patrzyłem oczekując na to aż mężczyzna określi to, że kłamie czy jednak nie - z tego co widzę nic nie zgłaszałeś.

-To nie może być prawda - oznajmiłem - jakiemuś kadetowi to zgłaszałem. Nie moja wina, że na recepcji siedzą tylko jakieś młodziki co nie ogarniają. Może napisał, ale nie zatwierdził?

Bądź mym drogowskazemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz