Rozdział 8

304 16 0
                                    

Po wejściu do środka, pierwsze co rzuciło mi się w oczy była zieleń, ten zamek musiał być tak długo opuszczony, że zaczęła tu żyć piękna zgniła zieleń. Potem dostrzegłam schody prowadzące na górę z lewej strony, nie patrząc na nic innego udałam się po schodach na górę.  Po wejściu na górę zobaczyłam korytarz, który był tak długi, że nie było widać końca. Wszędzie były białe drzwi, tylko jedne się wyróżniały i były w kolorze czarnym - tak jak lubię pomyślałam - i udałam się właśnie w ich stronę. Za sobą słyszałam kroki, dlatego wiedziałam, że któryś z nich idzie za mną. 

- To nie jest miejsce dla ciebie, nie powinno cię tu być, powinnaś teraz siedzieć w ławce, a nie z nami szlajać się po opuszczonym zamku i pomagać nam w zlikwidowaniu ciała jakiegoś gościa. 

- Może i nie powinno mnie tu być, bo sami nigdy nie traktowaliście mnie dobrze, ale skoro wiem jak ukryć ciało to chętnie wam pomogę, bo jestem pomocą dziewczynką. - Odpowiedziałam trochę już zirytowana tym, że znowu Troy mi pierdoli, że nie powinno mnie tu być z nimi.  

- Wiesz gwiazdeczko, że nie musisz nic robić, a po tym jak nam tu pomożesz dalej będziemy robić to co robiliśmy dalej i nic to nie zmieni między nami, więc jeśli chcesz zrezygnować to w każdej chwili możemy Cię odwieźć do szkoły. 

- Róbcie to bardziej uważnie, a nigdy nie dojdzie już do takiej sytuacji. - Udawałam, że nie słyszę tego co do mnie przed chwilą powiedział. 

- Dobra twoja sprawa, ale nie przestrasz się widokiem jego zwłok - Wrócił stary Troy - Pomyślałam i aż parsknęłam na tą myśl. 

- To gdzie, to ciało? 

- Właśnie stoisz przed nimi - Wskazał na drzwi przede mną. 

Wchodząc zdziwiło mnie, to że nie odczułam tego specyficznego zapachu, rozkładających się zwłok, nie przejęłam się tym jakoś bardzo bo może zabili go nie dawno. Czyli jakieś kilka godzin temu, albo co najlepsze przez ostatni tydzień one tu leżało. Uwielbiałam ten zapach, ale dalej dziwi mnie, to że nie czuć było tych zwłok. 

- Kiedy go zabiliście? - Stanęłam w progu rozglądając się po pomieszczeniu. Nie było tu nic nadzwyczajnego, stało tylko jedno krzesło i były pozamykane okna przez co była tu fajna atmosfera. 

- Dwa dni temu, a czemu pytasz? - Czułam, że jego ciało przystanęło dość blisko mnie, co nie za bardzo mi się spodobało, ale nie ingerowałam w to jakoś bardzo. 

- Jeśli zabiliście go dwa dni temu to czemu nie czuć tu w ogóle zapachu zleżałych zwłok? masz pewność, że to właśnie tutaj go zostawiliście? - Spytałam coraz bardziej domyślając, się że może go nie zabili, a tylko mocno pobili i pomyśleli, że on nie żyje. 

- Tak, sam go tutaj zanosiłem - Przez, to że stał tak blisko mnie odczułam jak się spina. 

Ale skoro tak mówi to weszłam w głąb pokoju rozglądając się po nim i nigdzie nie zauważyłam ciała, a nawet nie było żadnych śladów, na to że w ogóle tu było. 

- Przecież nie ma tu nawet śladów krwi, jest bardziej czyściej niż w moim domu, a uwierz jest czyszczony codziennie i zajmuję im to kilka godzin. Nie ma nawet mowy, że tutaj ktoś był przed nami. 

- Jak to? sam go tutaj zostawiałem, jeszcze wczoraj tu był leżał tak jak go zostawiłem. - Mówił jak sam zaczął iść w moją stronę i zobaczył, że faktycznie tu nikogo nie ma. 

- Sprawdziłeś chociaż czy jego serce biję, nie wiem zrobiłeś cokolwiek, żeby się upewnić czy na pewno nie żyje? - Byłam bezradna bo jeśli koleś żyje to już mogę pożegnać się z kolejnymi wyjściami w piątek. 

- No nie, nie ruszał się i był zimny jak go tutaj przynosiłem. - Widziałam po jego minie, że już wiedział co nas czeka jeśli koleś dalej żyje. 

- Jesteś bardziej głupi niż myślałam, jak mogłeś nie sprawdzić czy żyje? czym go zabiłeś? - Jeśli była to broń i strzelił gdzie trzeba to była szansa, na to że jeśli dalej żyje to za niedługo się wykrwawi. Mała szansa, ale to zawsze coś. 

- Niczym po prostu go skopałem. - Odparł jak gdyby nigdy nic, jak gdybyśmy właśnie nie stali na otwartym celu dla policji. W samym miejscu zostawienia zwłok, nie nie zwłok zwyczajnie zostawionego pana po pobiciu.  

i Wtedy przyszła mi jedna myśl, która mogła pomóc mi w tym wszystkim, mówił, że okradają domy dla zabawy. 

- Przeszkodził Ci jak chciałeś okraść jego dom wrócił za wcześnie do domu? - Powiedziałam coś co przyszło mi na myśl. 

- Skąd wiedziałaś? 

- Domyśliłam się, a teraz już nic więcej nie mów, zbieraj manatki i spierdalamy dopóki nie ma tu jeszcze policji. - I właśnie w tym momencie usłyszałam podjeżdżający pod zamek samochód. 

- Kurwa - Oczywiście, że musiał to powiedzieć, on tam dalej stał gdy ja już byłam na dole i szukałam wyjścia awaryjnego z tego jakże pięknego zamku - Jeszcze tu wrócę, ale na pewno nie przez najbliższe dni- 

- Chiara? - Chwila, co? - Jesteś tutaj? 

Bruno, ale co on tutaj robił, jak mnie znalazł. 

- Tu jestem - odpowiedziałam, ale nie wychyliłam się za filara, za którym stałam. 

- Co ty robisz na moim terenie, nie wiedziałem, że ktoś wie o tym zamku. 

Jeśli to jest jego działka to znaczy, że Troy próbował okraść jego rodzinny dom. 


********************************************************************************************** 


Przepraszam was, że wczoraj nie było rozdziału, miałam za dużo na głowie, a jak pisałam wcześniej rozdziały piszę na bieżąco. 

Trochę się porobiło, ale wszystko wyjaśni się w kolejnych rozdziałach, albo i nie.. 

Dajcie zna co sądzicie o dzisiejszym rozdziale ------------------------>>>>>>>>>>>>>>> 


Do następnego Gwiazdeczko :) 

Tik Tok - Mokatebook

Instagram - Mokatebook 



Czterech braci Chiary Davies  -ZAWIESZONA-Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz