Rozdział 21

124 7 3
                                    

Siedzieliśmy wszyscy przy stole w jadalni Ethana. Arron siedział rozwalony na krześle i czuł się jak u siebie po części mu tego zazdrościłam bo ja w przeciwieństwie do niego siedziałam jak na szpilkach albo jakiś gwoździach co chwilę spoglądałam na zegarek założony na mojej ręce. 

Nie zdążę musiałabym wyjechać za pięć minuta nie wzięłam swojego sprzętu. Nie wiedziałam co robią pracownicy na jakim są etapie wkurwia mnie to bo miał być to tylko jeden skok. Tylko jeden. 

- Możecie się pospieszyć mam sprawę do załatwienia - Powiedziałam patrząc na wszystkich zebranych na końcu zatrzymując wzrok na osobach, które mają między sobą konflikt, a mimo to żaden z nich nie odzywa się siedząc w ciszy. 

- Sprawy mogą poczekać Chiaro - Pierwszy odezwał się Arron spoglądając na mnie ze wzrokiem mówiącym, że mam siedzieć cicho. Świetnie

- Ale - Nie zdołałam dokończyć. 

- Chiaro leć na górę po sprzęt do pracy i weź mój samochód wróć przed zmrokiem - Odezwał się Ethan rzucając mi kluczyki, które złapałam podnosząc się chciałam wyjść z tej dziwnej atmosfery. 

- Zostań musimy sobie coś wyjaśnić. Proszę - Arron wstał łapiąc mnie za rękę, którą szybko wyrwałam spoglądając na wuja czy to zauważył. Zauważył będzie ostro - pomyślałam z powrotem siadając. 

- Mów szybko bo serio nie mam czasu. 

Arron usiadł łapiąc za szklanek z wodą, którą dostał od gosposi. Oczywiście musiała towarzyszyć przy tej rozmowie, stała przy drzwiach, a Ethan nic z tym nie zrobił. Myślałam, że będzie to rozmowa typu rodzinne problemy grubo się pomyliłam. Widząc jak Arron równo z chłopakami wyciągnęli spluwy celując w stronę wuja. 

Wciągnęłam powietrze nie spodziewając się takiego obrotu sprawy. Spotkanie rodzinne zaczyna się wyśmienicie. 

- jakim prawem wziąłeś pod swoje skrzydła człowieka, który był od urodzenia przypisany pod moją hierarchie? czemu akurat ona co CI takiego zrobiła! - Wydarł się Arron wstając od stołu tak, że nawet ja się wystraszyłam, a gosposi nie było odkąd wyciągnęli bronie. Dobry pomysł może w końcu przestanie mieszać się w sprawy, które nie powinny ją interesować. 

- Po pierwsze schowajcie broń mogę się założyć, że za drzwiami stoją jego ludzie, po drugie nie gadajcie o mnie jakby mnie tu nie było, po trzecie czemu mi nic nie daliście czym mam się bronić? - Spojrzałam na całą szóstkę zgromadzoną przy stole, powoli obserwując jak opuszczają broń, ale nie chowając jej tylko zostawiając ją na blacie. 

- Znacie ją zbyt krótko, żeby się jej słuchać - Powiedział szyderczo Ethan. 

- Za to znam Cię wystarczająco, żeby wiedzieć, że twoja obrona czeka maksymalnie pięć minut bez twojego rozkazu, a potem wchodzą i strzelają. Znam twoją taktykę - Spojrzałam na niego wzrokiem mówiącym, że mam rację. Zawsze ją mam. Widzę, że ją mam po jego mimice twarzy. 

Strzał w dziesiątkę. 

- A ty najwidoczniej zbyt krótko skoro tak bardzo jej nie doceniasz - Powiedział Arron z uśmiechem na twarzy. Dumnym uśmiechem. 

- Mów co masz mówić bo ktoś się spieszy na wykonanie swojej pracy - Zwrócił się Ethan słowami do mojego chrzestnego ciągle patrząc na mnie. 

- I tak już nie zdążę zrobię to za tydzień, jeśli dożyje - powiedziałam spoglądając na chłopców wlatujących przez drzwi z bronią, po szybkim zobaczeniu, że ich szef żyje wycofali się śmieszne - Mówiłam. 

- Dożyjesz robisz zbyt dużo, żeby móc Cię zabić - Powiedzieli równo bracia, szybko spojrzeli na siebie zdziwieni tym faktem. 

- Dzięki za komplement, ale chciałam bym się dowiedzieć co tu wszyscy robimy i po co to spotkanie mam dość tego dnia i chciałabym się położyć we własnym łóżku.

Swoim łóżku z matką na dole, która wydziera się na wszystkich z bratem w pokoju obok z tatą, który nie wytrzymuje tego wszystkiego i idzie pobiegać. Nie sądziłam, że będzie mi tego brakować wcześniej chciałam wyjść i nigdy nie wracać z tego przeklętego domu, teraz gdy to wspominam uśmiech pomimo sytuacji wkradł się na moje usta. 

- Spotkanie odbyło się po to żebyś nie musiała dla niego pracować to po pierwsze, po drugie zabieram moich chłopaków oraz Ciebie i po trzecie wyjaśnić mojemu bratu aby nigdy więcej nie ruszał niczego co jest moje. Moich ludzi, mojego terenu wyznaczonego przez ojca. Jasne? - Arron skończył swój wywód rozglądając się po wszystkich czy rozumieją na samym końcu swój wzrok zatrzymał trochę dłużej na mnie kończąc na Ethanie, który jakby był w transie przytaknął głową. 

Skoro wszystko jest w stu procentach zrozumiałe Chiaro, Bruno, Paul, Milan i Noah idziemy. 

Jak na zawołanie wszyscy wyszliśmy z jadalni pod bacznym wzrokiem wszystkich zebranych skierowaliśmy się w stronę drzwi wyjściowych. wsiedliśmy do aut, a chwilę potem usłyszałam śmiech wszystkich chłopaków bo Arron połączył się z nimi. 

O chuj tu chodzi? 

- Ale miał jebany minę gdy wychodziliśmy, wmurowało go - Powiedział przez śmiech Arron.

 - A jak Cię zobaczył to wyglądał jakby ducha zobaczył - Dodał któryś z chłopaków z auta za nami. 

- Możecie mi powiedzieć czemu się śmiejecie? - I wtedy wszyscy ucichli. 

- On chciał Cię zabić. wystawił by Cię w tym muzeum, dlatego przedłużałem wszystko - Powiedział Arron i to teraz mnie wmurowało. 


************************************************************ 

Przepraszam za te opóźnienia, ale wczoraj od samego rana dużo się wydarzyło, dlatego rozdział wlatuje dopiero dziś. 

Jak wrażenia o rozdziale? --------------->>>>>>>> 

Nie zapomnijcie o gwiazdce to motywuje do działania. 


Do następnego Gwiazdeczko:)

Czterech braci Chiary Davies  -ZAWIESZONA-Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz