Rozdział 12

240 14 1
                                    

- Myślisz, że mogłaby z nami tak po prostu wsiąść i odjechać? - Spytał coraz bardziej pewny słów Roy. 

Oczywiście, że bym z wami pojechała - Pomyślałam i prawię powiedziałam to na głos w ostatniej chwili się powstrzymałam. 

- Myślę, że tak wiesz dokładnie co dzieje się u niej w rodzinie i wątpię, że chce tam zostać, więc myślę, że jeśli miałaby okazję to by ją wykorzystała nawet się nie zastanawiając. 

- No dobra to co robimy? jedziemy po nią do domu czy poczekamy na werdykt szefa? 

Od zawsze myślałam, że Roy jest najbardziej myślącą osobą z całej ich czwórki, ale że nad nimi może być jakiś wyższej rangi człowiek nigdy bym nie pomyślała. 

- Poczekajmy jednak na jego "kazania" bo później znów będzie łaził i burczał coś pod nosem jak ostatnio co daliśmy jej skręta. 

Zaczęli iść w stronę samochodu opowiadając jakąś sytuację o tym jak byli w czwórkę w jakiś klubie z striptizem, który jak się później okazało był dla gejów, a wtedy to były osiemnaste urodziny Bruna. 

- Pamiętasz jak tamten wziął go na scenę i zaczął się o niego obcierać? 

- A pamiętasz jak ty mało co nie posikałeś się ze śmiechu? - Roy jak nigdy zaczął się śmiać w głos, nigdy go takiego nie widziałam jak się śmieje albo chociażby uśmiecha zawsze jest taki poważny gbur jeden. 

- Poprawka wtedy faktycznie się zlałem w nogawkę. - Paul sam z siebie tam nie mógł obydwoje wyglądali komicznie stojąc opierając się o samochód zwijając się w pół i trzymając się za brzuch. Sama tam nie mogłam wytrzymać ze śmiechu, ale moje zadanie było takie, żeby być cicho, a ich dopowiadanie historii mi nie pomagało. 

Proszę jedźcie już stąd, bo dłużej nie wytrzymam i zaraz sama poleje się w majtki. - Powtarzałam w głowie już nie wytrzymując i czując jak właśnie w tym momencie śmiechy chłopaków ucichły, a ja sama czuję jak coś mokrego spływa mi po nogawce spodni. 

Kurwa serio zlałam się w jebane gacie, ale i tak dalej się chichrałam no bo co innego mi pozostało.  

Podnosząc wzrok zobaczyłam, że ich oczy były skierowane w moją stronę. Kurwa zjebałam, ale chuj skoro wiedzą to już się nie ukrywałam z tym, żeby się śmiać w głos. Kiedy skończyłam już się śmiać tamci zaczęli już do mnie podchodzić, więc ułatwiając im zadanie wyszłam z tych krzaków. 

- Długo tu byłaś? - Spytał gburowaty Roy już nie jest taki śmieszny. 

- Tak długo, że znam wasz plan na mnie i usłyszałam bardzo ciekawą historię co widać po moich spodniach. - Wskazałam na spodnie, które były całe przemoczone.  Nawet się tego nie wstydziłam bo czego skoro usłyszałam tak zajebistą historię, że zaraz po powrocie do domu muszę ją sobie zapisać.  

- Skąd wiesz, że to o tobie? - Odzywa się Paul, a gdy na niego spojrzałam zobaczyłam, że jest blady jak ściana. 

- Jeszcze się pytasz? wasza rozmowa, którą tu przeprowadziliście jest dość komiczna no ale wiem, że to o mnie. 

- Dobra wsiadaj do samochodu zawieziemy Cię do szefa. - Roy jak zwykle straszliwie poważny. 

- Posikałam się ze śmiechu przez tę waszą historię, a ty mi każesz do samochodu wsiąść, serio chcesz tego dla tej skóry? 

- I tak to samochód szefa więc to on się będzie tym przejmować, nie ja. 

- Wskakuj i nie pyskuj młoda damo. - humorek już powrócił widzę. 

- Przecież nawet nie pyskuję, stwierdzam fakty a to różnica. Debil - Powiedziałam wchodząc do tego czarnego i wysokiego samochodu. 

- Pogadam sobie z szefem o twoim zachowaniu. - Kiedy ten Roy przestanie być taki denerwujący. 

- Kim jest ten wasz szef, że tak bardzo się go boicie? Jakimś bogiem czy co? 

I zaraz po chwili usłyszałam prychnięcie z ust Roya a zaraz po nim śmiech Paula. Świetnie jeszcze się ze mnie śmiejcie, że nie wiem kim jest wasz szefuncio. 

- Nie nazwałbym tego, że się go boimy, ale łazi później naburmuszony jakby mu w życiu nie wyszło, dlatego w większości robimy co każe i przy okazji go wyzywamy. To nasz ziomek a nie szef, ale lubi jak go tak nazywamy. 

- Dobra rozumiem, to co jedziemy? przy okazji możemy podjechać pod mój dom to się przebiorę. 

- No dobra, tylko nie zwiej nam tylnym wyjściem. 

- Przecież i tam nie mam dla kogo. - Przypomniałam ich słowa, patrząc po ich minach, które między sobą wymienili przyznali mi rację i chwilę później odjechaliśmy, zostawiając za sobą tylko dym po piachu. 


********************************************************************************************** 

Przepraszam, że rozdział tak późno, ale przez cały dzień nie było mnie w domu. 

Trzeba korzystać z tej pięknej pogody...

Dajcie znać co myślicie o rozdziale ------------>>>>>>>>>>>>>>>>> 


Do następnego Gwiazdeczko :) 




Czterech braci Chiary Davies  -ZAWIESZONA-Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz