Rozdział 14

199 11 0
                                    

Jego słowa odbijały się echem w mojej głowie, kiedy na niego spojrzałam dostrzegłam, że jest blady i ma strasznie jasne oczy, można je porównać do tego, że jak śpisz w nocy ktoś naglę zapali światło. I jeśli coś miało w tym momencie umrzeć to nie wiem czy byłabym to ja czy może on kiedy spojrzał się na Roya z miną, która mówiła więcej niż tysiąc słów. O co tu kurwa chodzi? 

- Znaczy yyy co robi tutaj dziewczyna? - Spojrzał się to na mnie to na chłopaków i swojego towarzysza, który najwidoczniej nie zamierzał się odzywać, bo stał tępo patrząc przed siebie.

- Kobieta szefa? - Spojrzałam na całą czwórkę szukając jakichkolwiek wyjaśnień. Jednak patrząc na nich wiedziałam, że na próżno. 

- Chodź pójdziemy do niego, bo to nie od nas masz się wszystkiego dowiedzieć. - Powiedział spokojnie Paul bo Roy mierzył tego ochroniarza tępym wzrokiem. 

- Ale ten wasz szefuncio ma mi wszystko wyjaśnić bo jak na razie to wygląda na jakiś nie śmieszny żart, który w żaden sposób mi się nie podoba. - Ruszyłam za Paulem do tego wielkiego zamku wymachując do niego palcem, którego mierzyłam w jego plecy. 

- Powie Ci tylko to co powinnaś wiedzieć i tak Gerard wystarczająco się wygadał. - Szedł po schodach Paul, a ja za nim jak jakaś kaczka.

Zrozumiałam, że Gerard to ten ochroniarz, który chyba jako jedyny nie wiedział, że ma się do mnie w ten sposób nie odzywać. 

Bo kiedy szliśmy przez ten dom, mijaliśmy wielu ludzi, i najczęściej były to kobiety w uniformach i oczach wypranych z jakichkolwiek emocji. Zaniepokoiło mnie to trochę, ponieważ  większość z nich były młoda i w podobnym wieku do mnie. Jedyna kobieta, która się wyróżniała to taka, która na oko ma około 60dziesiątki i ona w oczach miała szczęście. 

Muszę się o to podpytać tego typa, który uważa mnie za swoją kobietę bo jest to nadzwyczajnie dziwne. 

O mało nie udeżyłam w plecy Paula kiedy naglę się zatrzymał przed czarnymi drzwiami, które się wyróżniały bo wszystkie inne na tym korytarzu były brązowe. Spojrzał na mnie i wszedł do środka, a ja za nim z bojowym nastawieniu, ale kiedy ujrzałam jego myślałam, że gorzej być nie może siedział tam, w miejscu, które zapamiętałam zbyt dobrze, zbyt dobrze znałam te zgniłe oczy bez żadnej iskry szczęścia. Siedział nie kto inny jak Ethan Tiffany największy wstyd mojej rodziny i osoba, która pokazała mi co to życie. 

- Spotykamy się ponownie mój skarbie. - Uśmiechnął się i wstał ze swojego fotela, a ja zastanawiałam się w tym czasie jakim kurwa jebanym cudem on mnie znalazł. 

- Jak mnie znalazłeś? - Zapytałam od niechcenia kiedy siadałam na krześle naprzeciwko niego. 

- Nie było to jakoś bardzo trudne, wręcz powiedziałbym, że twoje życie nie jest już tak ciekawe jak kiedyś. - Spytał mimo tego, że obserwował mnie zapewne jak to lubił robić zazwyczaj. 

- Obserwowałeś mnie? od kiedy? 

- Odkąd ode mnie odeszłaś od zawsze ktoś był obok ciebie czy to w szkole, czy na basenie albo w domu. Byłem obok ciebie od trzynastego roku życia i tak ma pozostać, bo jesteś niezłym towarem dla mnie. - Spojrzałam na Paula szukając potwierdzenia słów tego zwyrola. 

- Jesteś popierdolony. 

- Miło mi to słyszeć po dwóch latach pierwszy raz na żywo, wyszczekana zawsze byłaś, ale żeby, aż tak rodzice Cię niczego nie nauczyli? 

- Oni może nie, ale ty jak być wytresowaną dziwką owszem, zrobiłeś ze mnie szmatę w wieku trzynastu lat ty sukinsynie. - Mamrotałam pod nosem bo opuściły mnie już jakiekolwiek chęci do życia jeśli on się znów w nim pojawił. 

- Musiałem Cię wyszkolić jesteś moją tak dobrze znaną i ważną kobietą w tym świecie. 

- Oni pracowali dla ciebie? - Wskazałam głową na Paula. Stał cały czas koło drzwi i patrzył przed siebie. 

- Paul od jakiś sześciu lat, Roy to moje drugie dziecko i żyje ze mną od dziewięciu lat, Bruno jest tu od nie dawna bo tylko trzy lata no i Milan mój rodzony syn, który ma tylko dwadzieścia trzy lata, a jest maszyną do zabijania. Moja krew. 

- Po co Ci jestem potrzebna? - Udawałam, że nie słyszałam jego wychwalania o swoich ludziach. 

- Jak zawsze kradzież i kasa a w nocy moje ulubione. - Uśmiech miał drapieżny przy mówieniu swojej formułki, którą znałam, aż za dobrze. 

- Nie kończ, ile czasu? - Wiedziałam, że i tak nie odpuści więc w to brnęłam. 

- Masz o dziwo tydzień i musisz ukraść obraz z muzeum, bardzo cenny obraz, który przyda mi się w domu. 

- I jak myślę muszę znaleźć obraz identyczny na podmiankę? 

- Znasz twoją pracę rób tak, żebyś mogła mi go przywieźć bez interwencji policji. 

- Potrzebny mi jest laptop, dobry samochód i alkohol, a obraz dostaniesz za trzy dni. -Uśmiechnęłam się do niego, bo dobrze wiedziałam co robić i może być skurwielem, który gwałcił dzieciaki takie jak ja, ale za to można się z nim dogadać jeśli chodzi o kasę. 

I może życie pisze różne scenariusze, ale to on odkąd się pojawił był zawsze kiedy musiał czyli wcale. Nie cierpię  chuja gorzej niż własnej matki, a do tego trzeba mieć talent. 


********************************************************************************************** 

Rozdział napisałam dosyć szybko. 

Dowiadujecie się coraz więcej z życia Chiary i nie wiem czy to źle czy dobrze. 


Do następnego Gwiazdeczko :) 


  


Czterech braci Chiary Davies  -ZAWIESZONA-Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz