We wtorek rano Harry ponownie musiał się aportować na Grimmauld Place. Tym razem pozostawiał Wiktorię nie tylko pod opieką Draco, ale także Mrużki. Nieźle rozbawił go wyraz ulgi, jaki pojawił się na twarzy Ślizgona, gdy ten dowiedział się, że tym razem będzie mógł liczyć na pomoc skrzatki. Ostatnio Draco poradził sobie całkiem nieźle, ale opieka nad małą nie przychodziła mu tak naturalnie i bezproblemowo jak Harry'emu.
Harry nie był całkiem przekonany czy Snape będzie już na niego czekał, więc zjawił się na miejscu trochę wcześniej. Zdziwił się, gdy nie zastał nikogo w domu, ale w całkowite osłupienie wprowadził go dopiero obraz, jaki przedstawiała sobą sama kuchnia. Oniemiały zaczął się rozglądać po błyszczącym nieskazitelną czystością pomieszczeniu, które jeszcze dwa dni temu pokrywała warstwa brudu, dorównująca warstwom zalegającym na śmietniskach. Odmiana była wręcz zapierająca dech w piersiach.
Wiedziony ciekawością zajrzał do szafek. Także w środku wszystko było wypucowane i uporządkowane. Po chwili myśląc już nieco pozytywniej o przeprowadzce do tego domu, zajął się przygotowaniem herbaty. W sercu czuł dziwną dumę — dziwną zwłaszcza, jeśli wziąć pod uwagę, że nie przyłożył się nawet palcem do tego, by doprowadzić tę kuchnię do porządku.
Gdy nalewał herbaty do kubka, usłyszał jak otwierają się drzwi wejściowe. Po chwili do kuchni wszedł Snape.
— Potter — rzucił, zatrzymując się w pół kroku — jakim niebywałym cudem to pomieszczenie osiągnęło ten poziom czystości?
Harry obrzucił go obojętnym spojrzeniem.
— Herbaty? — spytał.
Snape westchnął ciężko, rozejrzał się jeszcze raz po pomieszczeniu i, ku wielkiemu zaskoczeniu Harry'ego, przystał na jego propozycję z wdzięcznością malującą się na twarzy i zajął miejsce przy stole. W międzyczasie Harry nalał naparu do drugiego kubka i postawił go na blacie przed Mistrzem Eliksirów, razem z cukierniczką, mleczkiem i łyżeczkami.
Usiadł naprzeciwko mężczyzny i obserwował jak ten starannie słodził swoją herbatę, zanim pociągnął pierwszy łyk.
— Potter — Snape przerwał ciszę, odzywając się znużonym głosem. — Czy byłbyś łaskaw mi wyjaśnić, jak tego dokonałeś?
Harry zauważył, że były profesor wygląda na człowieka wyjątkowo zmęczonego i niemającego zbyt dużo energii na czcze pogaduszki. Przypominał mu Draco, w dniu, w którym po raz pierwszy Ślizgon pojawił się u Dursleyów. Harry poczuł ukłucie zmartwienia na myśl o nich obu.
— Ja, hmm, tak jakby zatrudniłem skrzata domowego — przyznał.
— Jeszcze jednego, poza Stworkiem? — zapytał Snape. Harry skrzywił się z obrzydzeniem na sam dźwięk tego imienia.
— Tak. Stworek najprawdopodobniej od dnia śmierci matki Syriusza, nie ruszył palcem, by cokolwiek w tym domu posprzątać. Teraz mam takiego, który, jak widać, jest o wiele bardziej pomocny.
— W tym domu nie może przebywać żaden niezwiązany przysięgą skrzat, Potter — upomniał go ostro Mistrz Eliksirów.
— Też na to wpadłem — odparł Harry, całkowicie ignorując ton Snape'a — dlatego go zaprzysiężyłem.
Snape zmierzył go badawczym spojrzeniem.
— Proszę, powiedz mi, że to nie Zgredek.
— Merlinie, nie! — wypalił Harry. — Tego bym nie wytrzymał. — Mógł przysiąc, że usta mężczyzny zadrżały od powstrzymywanego uśmiechu.
CZYTASZ
Tajemnice | drarry
FanfictionWydarzenia mają miejsce po śmierci Dumbledora. Harry znajduje się na Privet Drive 4. Pojawia się Malfoy, który zostawia mu dziecko. Obiecuje, że wróci jutro i wszystko wyjaśni. Kim okaże się dziecko? Dlaczego tyle znaczy dla chłopaka? Czy połączy to...