Rozdział 39

1.8K 73 50
                                    

Harry poczuł ulgę, gdy wraz z Remusem aportowali się do Weasleyów na ślub. Napięta atmosfera na Grimmauld Place doprowadzała go do szału i choć wiedział, że dzień nie może skończyć się dobrze, wolał zmierzyć się z problemem, niż siedzieć bezczynnie i czekać.

Severus wciąż nie wiedział nic więcej niż w chwili powrotu, jedynie tyle że Voldemort znał nazwiska ważnych przedstawicieli jasnej strony, którzy mieli wziąć udział w uroczystości i że zamierzał to wykorzystać. Harry nie był w stanie zrobić nic, aby przygotować się na atak.

Mimo to cały wcześniejszy dzień spędził z Draco na treningu pod okiem Lucjusza i Remusa. Lucjusz jako nauczyciel wzbudzał... niepokój. Harry więcej niż raz zapragnął, by Snape wydobrzał na tyle, aby go zastąpić. W trakcie ćwiczeń z nim koncentrowali się na obronie, Lucjusz natomiast za najlepszą formę obrony uważał atak. Harry co rusz pytał, czy dane zaklęcie jest legalne czy nie, choć uczył się go bez względu na odpowiedź.

Zdziwiło go, że Remus nie protestował, powiedział tylko, że nie zamierza kwestionować niczego, co pozwoli zwiększyć jego bezpieczeństwo. Draco nie zachował aż tyle spokoju, choć nie miało to nic wspólnego z treningiem. Nie ukrywał, że się martwi — i podobnie jak Harry niecierpliwi — i wściekał się, że nie pozwolono mu uczestniczyć w nadchodzącej walce. Nie kierował gniewu na nikogo konkretnego, może za wyjątkiem samego Voldemorta, ale to Harry przyjął na siebie ciężar jego irytacji. Ich sprzeczki dały się we znaki każdemu i gdy późnym wieczorem Snape do nich dołączył, natychmiast kazał im wynieść się do sypialni i tam wyładować frustrację.

Następny ranek nie wyglądał lepiej niż dzień poprzedni. Po wielu ostrzeżeniach Harry z fretką w kieszeni wreszcie został wysłany do Weasleyów. Chociaż sam niczego nie kupił, Narcyza wręczyła zdziwionemu Harry'emu zapakowany prezent. Zapewne był to jakiś ozdobny zegar do pierwszego wspólnego domu Billa i Fleur. Harry w zasadzie nie miał pojęcia, czy państwo młodzi będą mieli własny dom, czy może pozostaną w Norze, ucieszył się jednak, że nie przyjdzie na przyjęcie z pustymi rękami.

Zostawiwszy Remusa z innymi gośćmi, pewnym krokiem wszedł do środka, po drodze zmniejszając pakunek. Pani Weasley przywitała go serdecznie i pochwaliła elegancki wygląd, po czym skierowała do pokoju Rona.

Harry zapukał i w drzwiach pojawił się jego nieco rozdrażniony przyjaciel, który przez chwilę przyglądał mu Fsię w milczeniu.

— Bez wątpienia wyglądasz zdecydowanie lepiej, niż kiedy widziałem cię po raz ostatni — powiedział.

— Wybacz — odparł Harry z uśmiechem — ale nie mam zamiaru paradować w spódnicy na ślubie.

Ron wywrócił oczami.

— Wcale się tego nie spodziewałem. Tylko że nigdy wcześniej nie ubierałeś się jak czarodziej. Naprawdę zrobiłeś zakupy, co?

Harry wzruszył ramionami. Remus poradził mu, żeby nie wyprowadzać innych z błędu i obiecał, że będzie go krył, co jednak nie znaczyło, że Harry lubił okłamywać przyjaciół.

— Feniks jest ekstra — stwierdził Ron z podziwem.

— Spójrz na plecy — odparł Harry i odwrócił się, aby pokazać wyhaftowanego feniksa z tyłu szaty.

— Niezły — pochwalił Ron. — Fred i George o nim wiedzą? — zapytał.

Harry potrząsnął głową i znów stanął do niego przodem.

— Możesz nie wierzyć, ale nie. Mam wrażenie, że po prostu jestem w jakiś sposób powiązany z feniksem. — I wężami, dodał w myślach.

— To ma sens, stary — odparł Ron. — Chodzi o twoją rolę w wojnie i w ogóle. A teraz pomóż mi znaleźć krawat.

Tajemnice | drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz