Rozdział 44

1.5K 65 23
                                    

— Nie ruszaj się — nakazał Draco.

— Masz rękę w moich spodniach i chcesz, żebym się nie ruszał? — burknął Harry.

Draco znieruchomiał na moment.

— Racja — wycedził.

— Cholera, Draco! — wykrzyknął Harry z irytacją. — W Hogwarcie znowu będę musiał ją wyciągnąć.

— Nie możesz ubrać tradycyjnej koszuli i nie wsadzić jej do spodni — oświadczył Draco tonem zbyt rozsądnym jak na gust Harry'ego. — A nosisz ją z powodu chorego ramienia.

Harry westchnął z rezygnacją i stanął nieruchomo.

— W skrzydle szpitalnym też mnie będziesz ubierał? — zapytał sarkastycznie.

— Jeśli trzeba — odparł Draco, patrząc na niego spod przymrużonych powiek. — Powinieneś już wiedzieć, że w kwestii mody nigdy ze mną nie wygrasz.

Rozdrażniony Harry pokazał mu język, na co Draco uśmiechnął się, potrząsnął głową i wrócił do wciskania mu koszuli w spodnie, które wreszcie zapiął z powrotem.

— Gotowe — powiedział z zadowoleniem.

Harry wywrócił oczami. Czasem drażniła go fascynacja Draco ubiorem, ale musiał przyznać, że cholernie miło mu było, gdy oczy jego chłopaka błądziły po nim z taką aprobatą.

— Czemu tyle się napracowałem nad twoim wyglądem? — zapytał Draco.

Harry uśmiechnął się, nagle uznając, że warto było pocierpieć.

— Bo mnie kochasz — odparł z zadowoleniem, dobrze wiedząc, że Draco nie spuszcza z niego wzroku.

— Taa, racja. I nieważne, jak te spodnie opinają twój tyłek.

Harry roześmiał się na głos, bo jego podejrzenia zostały potwierdzone, mimo to jednak, im bardziej zbliżał się do wyjścia, za którym czekali na niego Severus i Remus z peleryną-niewidką, tym większą czuł nerwowość. Czemu dla niego nic nigdy nie jest proste?

Razem z Draco i Severusem, ukrytymi pod płaszczami, wyruszyli do Hogwartu.

***

— Panie Potter, co pan tu robi? — zapytała zaskoczona Pomfrey, gdy wszedł do skrzydła szpitalnego.

Remus i Severus zostawili go, żeby porozmawiać z McGonagall, ale Draco został, choć wciąż był ukryty pod płaszczem.

— Bardzo boli mnie ramię — wyjaśnił. Opowiedział, co przydarzyło mu się wczoraj i że wcześniejsze leczenie nie pomogło.

Pomfrey zbadała go zaklęciami skanującymi i spojrzała na niego z wyrzutem.

— Powinieneś od razu przyjść do mnie, Harry — powiedziała. — Wyleczenie tego będzie cię kosztowało sporo bólu.

Harry skrzywił się.

— Jest aż tak źle? — zapytał.

— Zwichnąłeś ramię, ale nie tak, jak to się zwykle dzieje. Generalnie przy zwichnięciach kość wyskakuje ze stawu, a u ciebie kość została wgnieciona w torebkę stawową. Najbardziej bolesne będzie wyciągnięcie kości z powrotem, potem zastosujemy eliksiry i maści.

— Cudownie — mruknął Harry ironicznie.

— Muszę rzucić na ciebie zaklęcie unieruchamiające — ostrzegła Pomfrey.

— Co?!

— Nie mogą ryzykować, że się poruszysz, kiedy będę nastawiała ramię — odrzekła stanowczo, wyciągając kilka rzeczy z szafki na leki. — Wypij — poleciła, podchodząc do jego łóżka.

Tajemnice | drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz