Rozdział 10

2.2K 107 58
                                    

Ciocia Petunia wyszła mu naprzeciw, najwyraźniej usłyszawszy dźwięk otwierających się frontowych drzwi. Gdy go zobaczyła, na jej twarzy pojawiło się przerażenie, i ze świstem wciągnęła powietrze.

— Tak źle wyglądam? — wymamrotał Harry.

— Nic ci nie jest? — spytała zaniepokojona.

Harry spojrzał na nią zdziwiony, bo wciąż nie mógł się przyzwyczaić do tych oznak zmartwienia z jej strony. Od czasu do czasu nachodziła go myśl, aby z nią porozmawiać, ale wciąż odsuwał od siebie ten pomysł. Już miał wystarczająco dużo problemów z rozgryzieniem, o co chodzi Draco i Snape'owi, a ciotka, jak na razie, pozostawała daleko poza jego skalą spraw ważnych.

— Jestem cholernie wykończony, ale poza tym cały — wymruczał.

— Widziałam twojego gościa — powiedziała, zerkając na piętro. Harry obrzucił ją ostrym spojrzeniem, które ciotka zauważyła, kiedy ponownie odwróciła ku niemu głowę. — Na podłodze były ślady krwi — dodała szorstko.

— Ach. — Harry spojrzał w dół, ale kobieta najwyraźniej już posprzątała. Ona lub Mrużka. Wczoraj wieczorem nie zauważył krwistych plam, ale w końcu był nieco zajęty.

— Czy on z tego wyjdzie? — spytała, na co Harry skinął głową.

— Przyniosłem eliksiry, które mu pomogą — odpowiedział, ruszając w stronę schodów. — Najprawdopodobniej prześpi cały dzień — dodał.

— Harry — odezwała się kobieta, na co chłopak się odwrócił. — Czy... czy wszystko w porządku? — zapytała zdenerwowana. Do Harry'ego dotarło, że ona nic nie wie na temat wydarzeń wczorajszej nocy, ale najwyraźniej domyśliła się, że stało się coś niecodziennego. Przytaknął znużony.

— Wszyscy żyją — odparł i ruszył do góry. Uważał, że taka informacja powinna ciotce wystarczyć.

Nie spodziewał się, że zaraz po wejściu do pokoju natknie się na Wiktorię. Jego umysł wciąż upierał się, że jeszcze panuje noc, a przecież był już wczesny poranek. Ciocia Petunia przygotowywała na dole śniadanie, a Wiktoria była najwyraźniej wyspana i gotowa na powitanie nowego dnia.

Zerknął na łóżko i zauważył, że Draco obserwuje go z grymasem bólu na twarzy. Kucnął i zapatrzył się na dziewczynkę, która przyraczkowała do niego i właśnie starała się wspiąć po brudnej nogawce jego spodni. Podniósł ją ostrożnie i wsadził do łóżeczka.

— Nie teraz, Wiktorio — poprosił błagalnym głosem. — Jestem zmęczony, a twój tatuś musi wypić eliksiry, które mu przyniosłem.

Mała zaczęła gaworzyć i wyciągnęła rączki do góry, ale Harry podał jej w zamian parę zabawek, aby zajęła się nimi na chwilę, a Mrużka w tym czasie delikatnie popchnęła go w stronę łóżka.

Gryfon zaczął wyjmować z kieszeni fiolki i stawiać je na nocnym stoliku. Odszukał tę z eliksirem uśmierzającym ból, wyciągnął zatyczkę i podał Draco, który przyjął ją z wdzięcznością. Podał mu także eliksir uzupełniający krew, chociaż do końca nie był pewien, czy go jeszcze potrzebuje. Ślizgon jednak nie protestował i wypił lekarstwo bez słowa.

— Lepiej? — zapytał Harry.

— Teraz tak — odpowiedział zmęczonym głosem Draco.

— W takim razie, zabierzmy się do łatania twojej rany — zdecydował Harry, wzdychając przy tym ciężko. Blondyn spojrzał na niego surowo.

— Nagle nauczyłeś się zaklęć uzdrawiających?

— Tak — odparł znużony. — To była produktywna noc.

Tajemnice | drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz