Rozdział 58

1.4K 57 21
                                    

Na ulicy Pokątnej panował kompletny chaos. Harry nigdy nie widział tu aż takiego tłoku. Gdziekolwiek spojrzał, było pełno ludzi. Właściciele sklepów znów zaczęli pracować. Słyszał, że sklep Ollivandera został ponownie otwarty, choć nie wiedział, kto w nim sprzedaje, bo właściciela wciąż nie odnaleziono. Lodziarnia Fortescue'e działała pełną parą, a mężczyzna, który obsługiwał stoliki na zewnątrz, z pewnością musiał być krewnym Floriana, właściciela tego przybytku.

Cała ulica ponownie wręcz rozkwitała.

— Musimy przedrzeć się przez ten tłum? — zapytał Harry z niedowierzaniem, kiedy stanęli w alejce za Dziurawym Kotłem. Sądząc po poziomie hałasu dobiegającego z wewnątrz, biznes znów przeżywał boom. A znaleźli się tutaj dlatego, że Severus postanowił aportować ich wprost do niewielkiego zaułka.

Draco uniósł brodę, a na jego twarzy pojawił się wyniosły uśmieszek.

— Będą musieli po prostu zrobić dla nas przejście — oświadczył.

Harry jęknął. Nie miał pojęcia, co było lepsze: bycie kochanym czy znienawidzonym przez społeczeństwo. Ale co do jednego miał pewność: takiego nastawienia Draco nie chciał znosić przez cały dzień.

— Jeśli zamierzasz dzisiaj odgrywać arystokratycznego dupka, nie idę z tobą na zakupy — oświadczył.

Draco spojrzał na niego z ukosa.

— Jeżeli nie pokażę, że się ich nie boję, uznają mnie za słabeusza — zripostował.

— Od kiedy nie okazujesz strachu, to wyglądasz, jakbyś próbował udowodnić, że jesteś paskudnym śmierciożercą — podsumował go Harry. — Bo jeśli to jest twoją intencją, robisz cholernie dobrą robotę.

Draco zerknął przez ramię Harry'ego na swoich rodziców. Odwracając głowę, Harry podążył za jego wzrokiem i jęknął. Mina Lucjusza była wręcz lustrzanym odbiciem miny Draco, a Narcyzie bez wątpienia nie podobał się zapach ulicy Pokątnej.

— O nie — oświadczył Harry. — Nie zamierzam zbyt często tu z wami przychodzić.

— A ja myślałem, że nas wspierasz — warknął Draco.

— Oczywiście, wspieram prawdziwych Malfoyów — odparł Harry. — Ale nie mam pojęcia, kim ty jesteś. Za to mam świetne pojęcie, jak wygląda postawa „jestem lepszy niż wszyscy inni". I jeśli tylko spróbujesz mi powiedzieć, że jesteś lepszy niż wszyscy inni, to zrobię ci krzywdę.

Draco zamknął usta, już gotowe na kolejną zniewagę.

— Dzięki za nic, Potter — zadrwił.

— Nie ma za co — burknął Harry z irytacją, widząc ból w oczach Draco. — No dobrze — poddał się. — Może uda nam się kupić rzeczy potrzebne do szkoły, a ty poterroryzujesz sobie niewinnych ludzi.

Obrócił się na pięcie i ruszył w głąb ulicy. Draco zajął miejsce po jednej jego stronie, Blaise po drugiej, a Crabbe i Goyle ich flankowali. Czworo dorosłych szło z tyłu, uważnie wypatrując zagrożeń.

Harry zerknął na Draco z ukosa. Jego chłopak nie uśmiechał się już wyniośle i nie wyglądał, jakby chciał zabić każdego na swojej drodze. Chłodna arogancja obecna na jego twarzy nie była czymś, co Harry szczególnie lubił, ale mógł z tym żyć. Właściwie to podziwiał jego spokój i opanowanie, choć w głębi duszy sądził, że Draco tak naprawdę bardzo się denerwuje.

— Z tą miną jesteś całkiem seksowny — szepnął.

Zdziwiony Draco uniósł brew i wykrzywił wargi w uśmieszku. O tak, uznał Harry, zdecydowanie seksowny.

Tajemnice | drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz