Opuścili pub i powoli ruszyli przez miasto. Mieli się skupić na poszukiwaniach wskazówek, ale Harry zaczął się zastanawiać, jakby to było dorastać w tak uroczym, małym miasteczku. Pod pewnymi względami przypominało mu Hogsmeade, z tym że tutaj obok czarodziejów mieszkali także mugole.
Z niewielkim niepokojem odkrył, że był rozpoznawany. Parę osób grzecznie mu się pokłoniło, mówiąc przy tym „Panie Potter". Wszyscy byli uprzejmi i pełni szacunku, jednocześnie nie robiąc na jego widok większego zamieszania.
Remus prowadził ich zarośniętym podjazdem, biegnącym wśród drzew, aż dotarli na otwartą przestrzeń przypominającą polanę. Posiadłość również otaczały drzewa, a przed wścibskimi spojrzeniami rzeczywiście chroniły ją zaklęcia. Droga wiodła wzdłuż brzegu polany i prowadziła do czegoś, co w przeszłości było domem.
Tam, gdzie kiedyś prawdopodobnie znajdował się ogród mamy, wciąż kwitły kwiaty. Nawet zapuszczone trawniki i podjazd nie umniejszały piękna tego miejsca i nie dało się przeoczyć faktu, że nie brakowało tu przestrzeni na grę w quidditcha.
Budynek sam w sobie był niemal zrównany z ziemią i widok ruin zdecydowanie psuł sielskość okolicy. Harry podszedł do nich powoli, jakby przyciągany przez miejsce, w którym spędził pierwszych piętnaście miesięcy życia. Wspiął się na nietknięty zniszczeniami frontowy ganek, ale drzwi, przez które mógł wejść do domu, nie istniały. Niektóre ze ścian wciąż stały, tak samo jak część schodów, lecz po reszcie zostało tylko zwalisko gruzu i drewna.
Wszystko było... nie tak.
Wyrwał się z zamyślenia, kiedy powietrze przed nim lekko zafalowało. Draco uniósł rąbek peleryny na tyle, by mógł syknąć:
— Znak mnie piecze. On wie, że tu jesteś.
Harry nie próbował nawet drążyć tematu. Kiedy wchodził na ganek, poczuł mrowienie magii, jednak uznał, że to efekt działania starych barier ochronnych. Odwrócił się w stronę reszty grupy, która pozostała w tyle, chcąc dać mu chwilę dla siebie.
— Wydaje mi się, że naruszyłem pułapkę zastawioną na mnie przez Voldemorta — powiedział szybko.
— Musimy stąd uciekać! — wrzasnęła Ginny.
— Nie, bo to znaczy, że jest tutaj to, czego szukam.
— Harry! Nie masz pewności! — krzyknęła Hermiona.
— Oczywiście, że nie mam — warknął Harry. — Ale nie mogę ryzykować!
— Każ im nałożyć na siebie czar niewidzialności — syknął mu do ucha Draco. — Już!
Harry zamrugał, po czym przekazał rozkaz dalej. Kiedy jego przyjaciele zaczęli rzucać zaklęcia, sam szybko pożyczył od Hermiony pióro i pergamin, naskrobał: „Atak w Dolinie Godryka. Teraz!", przywołał Fawkesa i wysłał go z wiadomością do McGonagall.
W następnej chwili rozległo się kilka głośnych trzasków i na polanie pojawili się śmierciożercy. Niemiłosierny ból blizny bez wątpienia oznaczał, że Voldemort przybył razem z nimi.
Harry'ego zalało niesamowite uczucie pewności, że horkruks znajduje się właśnie tutaj — w miejscu, w którym Voldemort zamordował mu rodziców i jego również próbował zabić.
Wcześniej pochłaniał go żal, więc udało mu się opanować gniew, ale teraz, na widok Voldemorta i przynajmniej dwudziestu jego sługusów, zalała go długo powstrzymywana furia.
Obserwował, jak rozglądają się uważnie po polanie, szukając jego i towarzyszących mu osób.
— Gdzie on jest?! — ktoś krzyknął.
CZYTASZ
Tajemnice | drarry
Hayran KurguWydarzenia mają miejsce po śmierci Dumbledora. Harry znajduje się na Privet Drive 4. Pojawia się Malfoy, który zostawia mu dziecko. Obiecuje, że wróci jutro i wszystko wyjaśni. Kim okaże się dziecko? Dlaczego tyle znaczy dla chłopaka? Czy połączy to...