Rozdział 34

1.6K 75 57
                                    

 Lucjusz nie zdawał sobie z tego sprawy, ale to dzięki Severusowi mogli przejść przez bariery ochronne jako goście Draco, więc kiedy przekroczyli granice posiadłości, żaden alarm nie został uruchomiony. On również wydał polecenia skrzatom domowym.

Harry nie wiedział, skąd Severus miał pewność, że we dworze nie będzie nikogo, lecz ufał mu w tym względzie. Wciąż też zastanawiał się, jak do tej pory udało mu się tuszować fakt zaginięcia Pettigrew, jednak Severus twierdził, że Voldemort dziś nie wezwie swoich śmierciożerców. Między innymi dlatego natychmiast musieli zrobić to, co zaplanowali. Harry rozważał, czy Severus po prostu jakoś wszystkiego nie zaaranżował, ale nie był przekonany, czy to w ogóle możliwe. Albo jego umysł nie chciał wnikać, jakim kosztem mógłby to osiągnąć.

Cokolwiek by się nie działo wcześniej, Severus aportował ich bezpośrednio do posiadłości, po czym oparł dłoń na ramieniu Harry'ego i pokierował go wyłożonymi marmurem korytarzami. Pod osłoną peleryny-niewidki poruszali się szybko, bo Severus najwyraźniej dobrze znał drogę.

Harry posłusznie dotrzymywał mu kroku, lecz zaciekawiony przyglądał się otoczeniu. To miejsce było ogromne i wręcz ociekało bogactwem. Z jednej strony fascynował go dom, w którym dorastał Draco, z drugiej prywatnie uważał, że brakowało tu przytulności. W powietrzu wyczuwało się pustkę. Zastanawiał się, na ile ma to związek z faktem, że Narcyza i Draco zabrali stąd tyle, ile tylko zdołali.

Lucjusz, wciąż w postaci fretki, zaczął wiercić się w kieszeni, wyraźnie czymś poruszony. Wrażenie udzieliło się także Harry'emu, którego nagle naszła trema.

Gdy przekroczyli próg gabinetu i drzwi się za nimi zamknęły, Severus zdjął okrywający ich płaszcz i zgrabnym ruchem rzucił na pomieszczenie zaklęcia zabezpieczające. Lucjusz wyskoczył na podłogę i powrócił do swojej ludzkiej postaci.

Harry obrzucił spojrzeniem drogie meble, między innymi ogromne biurko stojące pośrodku pokoju. Lucjusz także chwilę rozglądał się wokół, w końcu usiadł przy biurku i pogładził dłonią blat.

Mebel z pewnością przywoływał wiele wspomnień. Harry nie odezwał się słowem, dając Lucjuszowi czas dla siebie. Malfoy przejrzał wszystkie szuflady i w końcu skupił uwagę na Harrym. Nie zamierzał zwracać się do Severusa, wciąż przekonany, że to Remus.

— Potter, tu nic nie ma — stwierdził. — Jak sadzę, Narcyza wzięła moje rzeczy?

— Tak. Tak mi się wydaje, choć nigdy o to nie pytałem — przyznał Harry. — Ale Narcyza i Draco przy pakowaniu wypełnili po brzegi magiczne kufry. Potrafią być bardzo zaradni.

— To prawda. — Lucjusz uśmiechnął się delikatnie i zamilkł ponownie.

Harry czekał. Nie miał zbyt wiele cierpliwości, chciał wydostać się stąd jak najszybciej, a równocześnie dać Lucjuszowi możliwie jak najwięcej czasu.

W gabinecie zaległa całkowita cisza, więc Harry niemal podskoczył, kiedy Lucjusz, nie podnosząc głowy, ponownie się odezwał:

— Moi krewni są zaradni. — Wbił wzrok w Harry'ego. — Nie wiem, co się działo w czarodziejskim świecie w ciągu ostatniego roku, jednak dużo musiało się pozmieniać, skoro mieszkają z tobą. — Zawiesił na chwilę głos. — Czy oni rzeczywiście zmienili strony? Nie potwierdziłeś tego jednoznacznie, ale tak właśnie zrozumiałem.

— Tak — odparł szczerze Harry. — Dokonali wolnego wyboru z powodów, o których sami będą musieli ci opowiedzieć. Nie zmusiłem ich do tego, tak samo jak nie mam zamiaru zmuszać ciebie. Zaoferowałem im ochronę, którą i tobie oferuję.

Tajemnice | drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz