— Harry, dlaczego jesteś jakiś dziwny? — wyrzucił z siebie Ron, na co Harry drgnął zdziwiony. Spodziewał się wielu pytań, ale takiego na pewno nie.
— Co masz na myśli? — spytał z rezerwą. — Nie zachowuję się dziwnie.
— A właśnie że tak — upierał się przyjaciel.
— Coś ci się ubzdurało, Ron — zbył go Harry. Ron zwrócił błagalne spojrzenie ku Hermionie i dziewczyna postanowiła przejąć sprawę w swoje ręce.
— Harry — zaczęła powoli. — Przed chwilą zwołałeś zebranie Zakonu, poprowadziłeś je i wyłożyłeś plan na dzisiejszy kontratak. Nie ugiąłeś się przed Lupinem, ani panią Weasley. Nie wspominając już o tym, że postawiłeś się — prawdopodobnie nawet dwa razy — McGonagall — wyliczyła przyjaciółka.
Harry wspomniał krótką rozmowę z nauczycielką w cztery oczy, która odbyła się przed zebraniem i zdał sobie sprawę, że Hermiona musiała o niej wiedzieć — jeśli nie wiedziała także, co było na niej dokładnie powiedziane... Widziała ich, jak wyszli z tego spotkania, a potem, jak McGonagall przekazała mu pałeczkę na zebraniu. Nim jednak zdążył wymyślić, jak ma się do jej wniosków ustosunkować, ponownie odezwał się Ron:
— I dobrowolnie zgłosiłeś się do warzenia eliksirów! — pisnął, jakby to była najgorsza rzecz, jaką jego przyjaciel zrobił w swoim życiu. Harry zaśmiał się gorzko.
— Pani Pomfrey powiedziała, że będzie ich potrzebować, a jak to wcześniej wyjaśniłem, znam sposób, by jej pomóc. Co do zebrania, może i wyglądało jakbym to ja dowodził, ale tylko dlatego, że McGonagall mnie do tego nakłoniła. I jedynymi powodami dla których ktokolwiek mnie słuchał, było nagłe pojawienie się Fawkesa i wywód Hermiony, który odwrócił uwagę wszystkich. A propos, to było genialne! — Uśmiechnął się do niej promiennie.
Hermiona nie była w stanie powstrzymać się od odwzajemnienia uśmiechu.
— Też sobie pomyślałam, że wyszło całkiem nieźle — odparła skromnie, na co Ron i Ginny roześmiali się serdecznie, a napięcie wiszące w powietrzu powoli się rozpłynęło. Jednak, jeśli Harry miał nadzieję, że odwróci to ich uwagę, to miał się wkrótce srodze zawieść.
— Myślę, że ten idiota, będący moim bratem — odezwała się Ginny, spoglądając znacząco na Rona — chciał powiedzieć, że nie spodziewaliśmy się ujrzeć ciebie w takiej roli. Wiesz, na czele i tak dalej. Z pomocą czy bez, ale przyszedłeś tu już z gotowym planem i nie miałeś zamiaru komukolwiek dać się powstrzymać. Nawet dorośli... nawet mama — to zauważyli i uszanowali — dokończyła z podziwem.
— Przyzwyczailiśmy się do tego, jak się zachowujesz w sytuacjach podbramkowych, ale tym razem nas... zaskoczyłeś — powiedziała Hermiona, szukając odpowiedniego słowa. — Kiedy widzieliśmy się poprzednio, byłeś wściekły i miałeś żal do wszystkiego i wszystkich. Nie spodziewaliśmy się, że teraz będziesz taki... spokojny, zwłaszcza biorąc pod uwagę okoliczności.
Harry wzruszył ramionami, jak gdyby nigdy nic. Hermiona wyglądała, jakby się spodziewała, że pod wpływem jej słów Harry wybuchnie. Cóż, pewnie jeszcze nie dawno, tak właśnie by zareagował.
— Dzisiaj trzeba działać. Nie mamy czasu na żale. Nie mogę powiedzieć, że nie jestem zły. Jestem wręcz wściekły, że musimy się z tym wszystkim zmierzyć, ale trzeba to zrobić. A dodatkowo jestem cholernie przerażony, że ktoś przy tym oberwie — przyznał cicho.
Nie miał najmniejszego zamiaru się przyznać, że boi się także o Malfoya i Snape'a. Nawet jemu w głębi ducha ciężko było zaakceptować ten fakt.
CZYTASZ
Tajemnice | drarry
Fiksi PenggemarWydarzenia mają miejsce po śmierci Dumbledora. Harry znajduje się na Privet Drive 4. Pojawia się Malfoy, który zostawia mu dziecko. Obiecuje, że wróci jutro i wszystko wyjaśni. Kim okaże się dziecko? Dlaczego tyle znaczy dla chłopaka? Czy połączy to...