Wenus bez futra

3 0 0
                                    

Przedmiot rozmowy: Wenus bez futra - Sasza Różycka

Czyli "subiektywna podróż przypadkowej striptizerki przez krainę męskich pokus"

Dokładnie to co jest podtytułem dostajemy.

Autorka (która swoją drogą jest chyba najbardziej entuzjastyczną striptizerką na świecie na temat swojej pracy) opowiada tutaj o pracy striptizerki od kuchni, bez żadnej ślicznej brokatowej obramówki. Pozbawia ten zawód tej dziwnej otoczki, jaką się go otacza i przedstawia bardziej jako po prostu kolejną normalną pracę, opowiadając o pozytywach i negatywach.

Sama sięgnęłam po nią również z tego powodu - praca striptizerki po prostu jest ciekawa i pozostawia przeciętną osobę z wieloma pytaniami. Jest intrygująca i przyciąga wzrok wielu, w sposób, w jaki przyciąga wzrok rozjechany lis na poboczu drogi. Niektórzy patrzą bo chcą, bo lubią krew i flaki, inni, bo po prostu ciężko oderwać wzrok mimo, że woleli by nie patrzeć. Często kojarzy nam się że tego typu pracy podejmują się jedynie kobiety które zostały przyciśnięte do muru. Tymczasem rzeczywistość okazuje się nieco inna. Poniekąd znajdą się i takie, ale wiele kobiet wybiera taką profesje z wolnej woli. W książce znajdziemy wiele przykładów takich powodów, o których personalnie bym nawet nie pomyślała.

Dużo jest tutaj przegadane o związkach, o tym jak to wygląda naprawdę. Okazuje się, że striptizerki to często zwykłe kobiety, które po swojej zmianie wracają do domu w ramiona swojego męża. Miewają też dzieci. A już na pewno mają swoje życia, o których raczej się klient nie dowie. I nie są prostytutkami, jedynie, jak to były wielokrotnie nazywane, tancerkami erotycznymi. Tak, to dwa osobne zawody, co jest często przez ludzi mylone. A dla tancerek praca to tylko praca, nikt nie jest dla nich wyjątkowy i nie pójdę do łóżka z każdym klientem bo czemu miałyby?

Bo klient to tylko klient jak setki innych. Szczerze, podczas lektury wykształcił mi się obraz tancerki erotycznej jako pani dzwoniącej czy nie chcesz fotowoltaiki. Nie wiem czemu ale jakoś te dwa zawody są w mojej głowie do siebie podobne. Albo jak ci ludzie z banku w galeriach. Wszystkie te zawody są w mojej głowie w worku 'nagabywacze'. Jest lekka różnica, ale jak tylko naczytałam się jak ostro faceci są nagabywani na szampany w klubach, to od razu neuron się aktywował. Opisy, obdarte z brokatowej otoczki prowadzą tylko do takiej właśnie konkluzji. Jedyną różnicą jest fakt, że striptizerki grają na najbardziej prymitywnych pragnieniach, czyli pragnieniach seksualnych.

Autorka wspomina również, że tak naprawdę striptizerka najwięcej pieniędzy wydaje na to żeby móc być striptizerką. Myślę że to całkiem poetyckie, że da się wpaść w takie koło i ono nie do końca jest takież znowu błędne. 

Generalnie, kurtyna, kurz osiada. Wenus bez futra obdziera zawód striptizerki ze wszystkich złudzeń, zrywa z mitami, ukazuje nagą prawdę. Książkę mega przyjemnie się czytało, nie ma jakichś szczegółów, które mogłyby bardzo gorszyć. Jest napisana lekko, tak żeby skończyć ją w jeden wieczór, trochę jak dłuższy artykuł. Praca striptizerki jest opisana jak każda inna praca, autorka opisuje detale i ciekawostki pracowania w tej branży.

Ogólnie przyjemnie sobie poczytać, żeby zerwać ze stereotypami, jednak myślę że tego samego można by się dowiedzieć czytając przypadkowy artykuł w Internecie. Ten jest po prostu bardziej obszerny i personalny.

Recenzje (Wszystko)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz