10: Tata, tata, tata...

59 7 0
                                    

Część mnie czuje, że powinienem przeprosić tatę za moje zachowanie tydzień temu. Przecież nie zrobił nic złego, a ja nie zachowałem się zbyt miło i w dodatku widzieliśmy się tylko jakąś godzinę, a zazwyczaj nasze spotkania trwają dwie czy trzy. Ale druga część mnie szepcze mi, że to nie było przecież aż tak poważne, żeby od razu za to przepraszać; miałem zły dzień, a on irytował mnie ciągłymi pytaniami o to samo. Miałem prawo się wkurzyć.

Nie wiem, co zrobić. Przecież wiem, że tacie było wtedy przykro. Tak bardzo cieszył się na spotkanie z synem po całym tygodniu, a ja na niego nawarczałem i chciałem wrócić do domu. Z jakiegoś powodu jednak miałem wrażenie, że nie zdołam wypowiedzieć tego jednego słowa. Przepraszanie, proszenie i dziękowanie nie przychodzi mi łatwo, a z tym pierwszym mam szczególny problem. I szczerze mówiąc, nie lubię tego robić.

Skoro nie zamierzałem przeprosić taty (chociaż nawet nie byłem do końca pewien, czy mam za co przepraszać, bo przecież ludzie czasem mają złe dni i to jest w zupełności normalne), to postanowiłem, że opowiem mu o Leo. Tata lubi, kiedy opowiadam mu o tym, co dzieje się u mnie w szkole, ale do tej pory działo się dosłownie nic. Co, miałem opowiadać o tym, jak jakiś chłopak z czwartej klasy podeptał mnie na korytarzu, bo przepychał się z kolegami i nie zauważył, że siedzę sobie na podłodze? Albo o tym, że jakieś dziewczyny dziwnie na mnie patrzyły, kiedy nosiłem do szkoły książkę z dwoma typami na okładce? Właśnie dlatego nie znoszę okładek z ludźmi. Przecież jest tyle innych ciekawych motywów, a ludzie? Ludzie są brzydcy.

- No i się zgodziłem. - powiedziałem. Zrobiłem kolejną przerwę w mojej historii na gryza gofra. Ugryzłem kawałek, uważając, żeby nie ubrudzić się bitą śmietaną, choć i tak poczułem ją na policzku. - No bo co miałem zrobić.

- A będziesz coś z tego miał? - zapytał tata. Rzuciłem mu pytające spojrzenie, ale on zajęty był zbieraniem dżemu łyżeczką ze swojego talerzyka.

- No, nie wiem. Na pewno nie ze strony szkoły. Nie wiem nawet, czy pan Wall zdaje sobie sprawę z tego, że odwalam za niego znaczną część jego roboty. - wzruszyłem ramionami i przyjrzałem się mojej przekąsce, zastanawiając się, z której strony dziabnąć ją teraz. Jakby to miało jakiekolwiek znaczenie.

Tata westchnął tak, jak zawsze wzdychał, gdy był najedzony i wyprostował się na krześle. Dopiero wtedy na mnie spojrzał i szczerze mówiąc, nie czułem się z tym komfortowo. Nie znoszę, kiedy ktoś patrzy, jak jem. A raczej nie znoszę świadomości tego faktu. Bo jak ktoś się patrzy, to niech się patrzy, jego sprawa. Tylko wolałbym nie wiedzieć o tym, że jestem obserwowany, ale jak mam nie wiedzieć, że tata na mnie patrzy, skoro siedzi naprzeciwko mnie.

- No cóż, dobrze, że mu pomagasz. W końcu znalazłeś sobie przyjaciela.

Gdzieś to już chyba słyszałem...

Nie chce mi się ciągle powtarzać, że Leo NIE JEST moim przyjacielem. Czy dorośli naprawdę uważają, że przyjaźnie można zawrzeć tak o? Tak pstryk? Jeśli tak, to dlaczego mama wciąż mówi do naszej sąsiadki na „pani", skoro znają się już od kilku lat? No przecież to ma tyle sensu co ślimak. Czyli w ogóle.

- No, fajnie. - rzuciłem, kiwając głową. Gdybym zaczął tłumaczyć tacie, że Leo to tylko znajomy i to w dodatku mój uczeń, pewnie tata znalazłby milion argumentów za tym, że powinienem nazywać czarnowłosego „przyjacielem". A to by było męczące, bo rodzice nie rozumieją, że posiadanie przyjaciół nie jest mi do niczego potrzebne i rozmawianie z kimkolwiek dłużej niż trzy sekundy nie stawia go tak wysoko na podium.

- A co u ciebie? - postanowiłem zmienić temat. Co innego miałem zrobić? Pogadaliśmy już o mnie, teraz czas pogadać o tacie. - Co w pracy?

Tata westchnął znów. Tym razem inaczej, tak, jakby był zmęczony albo zastanawiał się, co powiedzieć. Skończyłem jeść gofra i popiłem go bananowym sokiem, moim ulubionym, a tata wciąż zastanawiał się, co powiedzieć.

- Oj, dużo zamówień było. - zaczął w końcu. Tata rozwozi jedzenie w jednej z restauracji. Jeździ z jedzeniem tu i tam, i czasem ma naprawdę ciekawe przygody. Kiedyś opowiadał mi, że pomagał szukać kota jakiejś starszej pani, bo jak otwierała mu drzwi, to zwierz uciekł. Może i tym razem wydarzyło się coś interesującego? - Jeden facet zapomniał powiedzieć, że będzie płacił gotówką. A większość osób płaci kartą i jeździłem z terminalem...

Opowiedział, że nie miał jak wydać reszty i musieli jechać na podziemny parking po kartę, bo ten klient miał ją w samochodzie. Ale nie było tam zasięgu i terminal taty nie mógł się połączyć, więc wyjechali z powrotem na górę, ale okazało się, że karta nie działała, więc musieli pojechać znowu na dół po drugą... Słuchałem tego wszystkiego i kiwałem głową. Nigdy nie wiedziałem, czy moje okazywanie zainteresowania jest wystarczające. Zawsze kiwam głową i przytakuję co jakiś czas, ale przecież tata może to odebrać tak, że mam gdzieś jego historię i ogólnie jego pracę i w ogóle wszystko. Chociaż nie wiem, tata chyba nie przyjąłby do wiadomości myśli, że jego syn nie interesuje się jego życiem. Bo ja się interesuję. Naprawdę, ale... Czasem nie wiem, jak mam to okazać. I nigdy nie wiem, co i kiedy powiedzieć.

Opowieść taty się skończyła, a ja jak zwykle skwitowałem to zwykłym, pozbawionym jakichkolwiek emocji „mhm". Chciałbym wiedzieć, co więcej mógłbym powiedzieć, bo nic nie przychodziło mi do głowy, a każde „fajnie" albo „wow" wydawało się jeszcze gorsze niż moje „mhm". I znowu poczułem się źle.

Po jakimś czasie, kiedy wypiłem już cały swój soczek, a tata upewnił się, że na moim talerzu nie marnuje się zbyt wiele bitej śmietany, która spadła mi z gofra, wyszliśmy z kawiarni i poszliśmy spacerem przez miasto. Była sobota, w dodatku na dworze było coraz cieplej i coraz więcej ludzi wychodziło z domów. Chociaż tutaj zawsze było dużo ludzi, niezależnie od pogody. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, o jakichś ogólnych rzeczach. Na przykład o tym, jaką książkę ostatnio czytałem albo jakie ciekawe zapowiedzi filmów widzieliśmy w telewizji. Czyli robiliśmy to, co zawsze, na praktycznie każdym naszym spotkaniu. Powoli kierowaliśmy się do samochodu na parkingu pod jakimś kościołem. Tata co chwila przystawał przy różnych restauracjach, które wystawiły na zewnątrz małe, kredowe tablice z wypisanymi specialami i mówił, że możemy tu kiedyś pójść i spróbować takiej czy innej potrawy.

Trochę smutno patrzyło się na to, jak mężczyzna próbował przedłużyć nasze spotkanie najbardziej, jak tylko mógł. Wiedziałem, że tak naprawdę mimo tego, co tata mówił i robił, kiedy kłócili się z mamą, naprawdę zależało mu na rodzinie. Na mnie. Sam nie wiem, jak mam się z tym czuć. Ale wiem, że źle mi z tym, że tyle razy go odpychałem i tyle razy mówiłem niemiłe rzeczy, i chciałem, żeby dał mi w końcu spokój, i próbowałem sobie wyobrazić, co bym czuł, gdyby tata nagle zniknął i nie mogłem zmusić się do poczucia czegokolwiek – a on mimo tego wszystkiego dalej mnie kocha.

Miłość rodziców do dzieci jest dziwna i nigdy nie zrozumiem, jak ona działa. A trochę chciałbym zrozumieć. Chciałbym dowiedzieć się, jak to jest kogoś kochać w tak czysty i bezwarunkowy sposób.

After Met You × POPRAWIONE ×Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz