27: Szczęście w nieszczęściu

49 7 1
                                    

Leo postanowił odprowadzić mnie aż pod mój blok. Z jednej strony to było nawet miłe uczucie, że nie zostawił mnie samemu sobie i nie uciekł, ale z drugiej strony ciągle obawiałem się, że zacznie pytać. Zawsze wszyscy pytają. To niemożliwe, żeby Leo był inny.

Ale jak do tej pory, chłopak nie zadał mi ani jednego pytania. Właściwie odezwał się do mnie tylko raz, zaraz po ostatnim dzwonku, kiedy oznajmił mi, że mnie odprowadzi. Nie miałem pojęcia, dlaczego wciąż jest cicho, ale byłem mu wdzięczny, że nie porusza teraz tego tematu. Wystarczyło, że Martha zaczęła drążyć.

Nie miałem pojęcia, co mam teraz zrobić. Stres ściskał mi żołądek tak mocno, że miałem wrażenie, że zaraz się porzygam. Do moich oczu ciągle napływały łzy, ale jakimś cudem za każdym razem udawało mi się powstrzymać płacz, a do tego wszystkiego okropnie się spociłem. Właściwie nie ma co się dziwić; Martha dowiedziała się, że się ciąłem. MARTHA dowiedziała się, że się CIĄŁEM. Nie było szans, żebym był przygotowany na taką sytuację. Nie było szans, żebym był przygotowany na to, że ktokolwiek ze szkoły się o tym dowie. Robiłem wszystko, żeby tylko mój mały sekret się nie wydał, tak bardzo się starałem... Cóż, czasem już tak bywa, że długie miesiące starania się i ostrożności staną się nic nie warte w ciągu jednej, króciutkiej sekundy. To się nazywa życie.

Dotarliśmy pod mój blok. Zacząłem zwalniać, a Leo poszedł w moje ślady i po chwili obaj zatrzymaliśmy się już całkowicie. Nie mogłem zmusić się, żeby podnieść wzrok na chłopaka i chociażby podziękować mu za to, że zmarnował te dziesięć czy piętnaście minut na odprowadzenie mnie do domu. Staliśmy więc w ciszy i miałem nadzieję, że Leo nie pomyśli o mnie źle.

- Chcesz tuli? - zapytał w pewnym momencie. Zmarszczyłem pytająco brwi, kątem oka widząc, jak czarnowłosy niepewnie rozkłada ręce. Cóż, przytulasek zawsze jest dobry na wszystko...

Pokiwałem więc głową, a Leo od razu zamknął mnie w ciepłym uścisku. Poklepałem go po plecach.

- Wiesz, że jestem z tobą. A Martha jest niefajna. - powiedział, powoli się odsuwając. Spojrzałem na niego krótko i znów przytaknąłem ruchem głowy. - Więc jeśli czegoś byś potrzebował... To jestem. I nikomu nie powiem o tym, co się stało. - zapewnił.

I znowu poczułem te gorące łzy w oczach. Poważnie, czy nie mogę wziąć się w garść chociaż na chwilę? Zaraz będę w domu i będę mógł płakać do woli. Czy teraz mogę jeszcze przez moment zachować się poważnie?

Ale co ja poradzę na to, że Leo powiedział dokładnie to, co zawsze chciałem usłyszeć, a czego nigdy nie usłyszałem? Żadnych niewygodnych pytań, żadnych wyrzutów czy pretensji; zwykłe wsparcie. Zwykłe „jestem tu, jeśli mnie potrzebujesz", nic dodać, nic ująć.

- Dziękuję. - wymamrotałem. Leo tylko ponownie mnie przytulił i tym razem ja również porządniej przytuliłem jego. Staliśmy tak przez chwilę, aż w końcu odsunąłem się. Nie powinienem zatrzymywać go dłużej.

- Dziękuję, Leo. - powtórzyłem, siląc się na cień uśmiechu. Chłopak również się uśmiechnął, z tą różnicą jednak, że jego uśmiech był o wiele bardziej udany niż ten mój.

- Nie masz mi za co dziękować. - machnął ręką. - Od tego są przyjaciele, co nie?

Tak. Od tego są przyjaciele.

***

Plusem tego, że cały ten incydent wydarzył się w piątek było między innymi to, że w nocy mogłem płakać do woli, nie przejmując się tym, jak będę wyglądać następnego dnia. Kolejną korzyścią było także to, że nie musiałem martwić się o krzywe spojrzenia i szepty na mój widok. Znaczy, musiałem się tym martwić, ale miałem dwa dni wolnego. Dwa dni weekendu.

After Met You × POPRAWIONE ×Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz