12: Jak to jest mieć przyjaciela

59 7 0
                                    

- Dobierzcie się w pary.

Nienawidzę wuefu.

Stanąłem sobie z boku i patrzyłem, jak wszyscy odnajdują swoją parę i są już gotowi do wykonywania ćwiczeń, które zadałby pan Tree. A ja stałem oczywiście sam jak kołek w nadziei, że ktoś mnie wybierze. Jak można się domyślić: nikt nawet na mnie nie spojrzał. I choć od niemal dwóch lat wygląda to tak samo i nic się nie zmieniło, a ja powinienem przyzwyczaić się już do takiego stanu rzeczy, to jednak za każdym razem, gdy zdaję sobie sprawę, że nikt nigdy nie wybrałby mnie z własnej woli, coś kłuje mnie w środku. Choć wcale nie powinno, choć powinienem już przestać robić sobie nadzieję.

Odwróciłem wzrok od wyraźnie radosnych chłopaków i spuściłem go na swoje buty. Ah, tak, czarne adidasy są takie interesujące... Pan Tree kazał wziąć jedną piłkę do siatkówki na parę i odbijać sposobem górnym, a ja dalej stałem. Po co miałem pchać się do magazynka i przeciskać się między spoconymi chłopami, skoro mogłem zwyczajnie poczekać? Czekałem i czekałem...

- Chcesz być moją parą?

Prawie dostałem zawału. Czy Leo zawsze musi mnie tak straszyć? Spojrzałem na niego tak, jakbym w ogóle nie usłyszał jego pytania, a on patrzył na mnie wyczekująco.

Rozumiem, że zgodziłem się mu pomagać. Rozumiem, że nie rozmawianie ze sobą w szkole mogło być głupie i dziecinne, skoro mieliśmy razem siedzieć nad matematyką i naprawdę rozumiem, że Leo chce mieć ze mną dobre relacje. Ale nie rozumiem, dlaczego angażuje się w naszą relację aż tak. Dwa razy zaprosił mnie do Misi (choć raz nie przyszedł w ogóle), a teraz jeszcze zapytał, czy chcę być jego parą na wuefie. I to wszystko pojawiło się tak nagle. Przez półtora roku nawet na siebie nie patrzyliśmy, nie witaliśmy się na korytarzach ani nic z tych rzeczy. A teraz nagle... Nagle ktoś zwrócił na mnie uwagę. To dziwne, mieć kogoś oprócz rodziców, kto się tobą interesuje.

Mimo tych wszystkich kłębiących się w mojej głowie myśli, mimo wątpliwości, zgodziłem się. Co miałem zrobić? Ani ja, ani on nie mieliśmy pary, a nawet jeśli bym się nie zgodził, pan Tree sam by nas sparował. Leo niemal pobiegł do magazynka po piłkę i po chwili wrócił. Widząc moje niepewne spojrzenie, posłał mi delikatny uśmiech. Leo jest naprawdę dziwny.

Zaczęliśmy wykonywać ćwiczenie. Naprawdę rzadko zdarzało się, żebym odbijał piłkę z kimś, a nie ze ścianą. Do tej pory posiadanie pary podczas takich ćwiczeń było, cóż, okropnie stresujące. Ciągle miałem wrażenie, że robię coś nie tak i druga osoba jest bardzo, bardzo zmęczona moją obecnością. Miałem wrażenie, że ciągle się na mnie gapi, a potem będzie śmiać się ze mnie z kolegami czy coś takiego. Tak, to ma tyle sensu co ślimak, czyli okrągłe zero, ale tak już działa mój mózg.

Tymczasem teraz... Teraz byłem dziwnie rozluźniony. I to było dla mnie dość dezorientujące, bo nigdy wcześniej nie czułem się tak swobodnie przy ćwiczeniu w parach. Nie poznaję samego siebie. Jakby się nad tym zastanowić, to w ciągu tego miesiąca, nawet nie całego, moje życie zmieniło się okropnie bardzo. Rozmawiam z Leo. Pomagam Leo. Poznałem przyjaciela Leo, naraziłem się Marthcie ze względu na Leo, ciągle tylko Leo, Leo i Leo. Coraz częściej przyłapuję się na myśleniu o nim, coraz łatwiej mi z nim rozmawiać i czuję się przy nim coraz mniej niezręcznie.

Czy... Czy to oznacza, że rodzice mają rację? Ciągle mówią, że to dobrze, że w końcu znalazłem sobie przyjaciela, że zawsze byłem sam, ale w końcu się z kimś zaprzyjaźniłem. Przyjaciel, przyjaciel, przyjaciel. Czy właśnie tak zawiera się przyjaźnie? Zupełnie przypadkiem, z czasem orientując się, że to chyba nie jest już zwykła, szara osoba, która znikąd pojawiła się w naszym życiu? Dziwne. Moi ostatni przyjaciele zniknęli wraz z zakończeniem podstawówki, a znaliśmy się przez osiem lat. Nie pamiętam już, jakie to uczucie, poznawać nowych przyjaciół, a więc teraz czułem coś zupełnie... Nowego. I ze strachem muszę przyznać, że to wcale nie jest coś złego.

After Met You × POPRAWIONE ×Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz