✯I. eksplodujący dureń✯

183 12 91
                                    

Jednak Remus wrócił wspomnieniami dużo wcześniej niż piąty rok nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa. Swoich przyjaciół poznał w Ekspresie Hogwart-Londyn, pierwszego września 1971 roku. Na peron 9 i ¾ odprowadzili go rodzice. Matka nerwowo ściskała dłoń syna, a ojciec co jakiś czas spoglądał na niego zaniepokojonym wzrokiem.

- Słuchaj się profesora Dumbledore'a, a wszystko będzie dobrze, synu - odparł ojciec klepiąc go po plecach.

Remus wiedział, że nadal nie był przekonany, co do jego nauki w Hogwarcie z powodu jego niecodziennej przypadłości.

- Nie mów nikomu, kim jesteś. Czarodzieje z reguły nie lubią...

- Wiem, mamo - przerwał matce Remus, puszczając jej uścisk dłoni. - Będę uważał.

- Nie zawiedź nas, Remmie - powiedział ojciec, przytulając syna do siebie.

- Nie zawiodę was, tato. Obiecuję.

- Ucz się dobrze i bądź grzeczny.

- Mamo, muszę już iść na pociąg, zaraz odjedzie mi sprzed nosa.

- Tak... Rzeczywiście. Do zobaczenia, Remmie! Przyślemy ci z ojcem sowę, jakbyś czegoś zapomniał wziąć.

Remus wsiadł do pociągu i pomachał rodzicom na pożegnanie. Widział jeszcze, jak matka ściskała mocno dłoń ojca i patrzyła na niego przerażonym wzrokiem.
Gdyby Remus był normalnym chłopcem, zwyczajnym czarodziejem, to takie rzeczy nigdy by się mu nie przytrafiły. Matka, fakt, płakałaby na tym peronie z tęsknoty za nim, ojciec byłby zestrezowany tym, jak mu pójdzie. Jednak oni zupełnie nie martwili się szkołą. Remus wiedział, że do ich zmartwień należało tylko to, czy nikomu nie zrobi krzywdy. Czy potwór, którego wychowali pod własnym dachem, będzie nadawał się do funkcjonowania w społeczeństwie? Kochali go, wiedział o tym. Ale czuł się winny, że muszą się martwić o to, czy ich syn nie zagryzie na śmierć innych uczniów. Był ciekawy, co wymyślił Dumbledore.

Rozejrzał się po pociągu. Dwa przedziały obok których przeszedł były zajęte, a w jednym siedział mały, nieco pulchny, chłopiec o mysich włosach. Wyglądał, jakby trząsł się ze strachu. Remus skierował się w stronę drzwi. Zawahał się, czy aby na pewno powinien siedzieć z kimkolwiek w przedziale, ale spodziewał się, że o tej porze miejsca już zbyt wiele nie znajdzie.

Odsunął drzwi i uśmiechnął się do chłopca z przedziału.

- Wolne? - spytał.

- J-jasne - wyjąkał dzieciak. - T-ty też na pierwszy r-rok?

- Eee tak - odparł Remus, wyciągając rękę przed siebie i ściskając rączkę kufra. - Jestem Remus Lupin.

- P-Peter P-Pettigrew. - Owy Peter uśmiechnął się i niezdarnie uścisnął dłoń Remusa.

Odetchnął z ulgą. Ludzie nie byli aż tacy straszni, jak mu się wydawało po tych wszystkich latach w zamknięciu. Przynajmniej nie ten człowiek. On był mały i przestraszony, zupełnie jak on.
Zajął miejsce na przeciwko Petera i ułożył swój kufer w odpowiedniej pozycji.

- Wiesz już do jakiego domu trafisz?

- N-nie, ale n-na p-pewno nie będzie to Gryffindor. J-jestem straszne s-strachajło.

- Ja nie wiem, gdzie trafię. Mama kiedyś mi mówiła, że nadaję się do Ravenclawu. Jest mugolką, ale po tym, jak tato jej opowiedział o domach w Hogwarcie to powiedziała, że na pewno tam mnie przydzielą. Tata mówił, że do Gryffindoru. Mam nadzieję że ich przepowiednie się sprawdzą. - Lupin się zaśmiał i wyjrzał przez okno. Pociąg już zdążył ruszyć, a krajobraz co chwilę się zmieniał.

Where is my mind? || wolfstarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz