✯VII. krwawy księżyc i zakłady✯

95 11 21
                                    

Miał dosyć wszystkich i wszystkiego. A jednak zbliżała się pełnia i wyjście do Hogsmeade. Musiał spędzać te dni z Huncwotami, a co gorsza z Syriuszem. Nie zapytał, dlaczego płakał. Mimo że patrzył mu prosto w twarz i na pewno zauważył spływające po niej łzy. Ani James, ani Peter nie poruszali tamtego tematu. Bo co mogliby powiedzieć? To wszystko, co mówił Syriusz, było prawdą, a on wcześniej był zbyt samolubny, by to przyznać.

W dzień wyjścia do Hogsmeade przy śniadaniu James szukał wzrokiem Lily. Wciąż usiłował zaprosić ją na randkę i wciąż nie dawała za wygraną. Kiedy wreszcie zajęła miejsce przy stole, poprawił swoje włosy i odchrząknął.

— Evans wyjdziesz ze mną do Hogsmeade?

— Po moim trupie. Mogę iść z tobą, jeśli pójdzie z nami Remus, Glizdek, Marlene i Syriusz.

— Ale to nie będzie randka!

— Dlatego właśnie muszą z nami iść, bo na randkę się z tobą nie wybieram.

— Ja nie pójdę, Lily. Mówiłem ci — bąknął Remus.

— A ja mówiłam, że mnie to nie obchodzi, bo musisz się wyjść i rozerwać. Idziesz z nami.

— Debbie nie pójdzie ze mną — westchnął Peter. — To też mogę iść z wami.

— Świetnie, Peter. Tobie też laska dała kosza? — spytał James, patrząc z nadzieją na swojego przyjaciela.

— Nie. Zawartość jej kociołka wybuchnęła i ma dziwne czyraki na twarzy, więc nie wyjdzie ze skrzydła szpitalnego do poniedziałku.

— A było tak blisko. — Zaśmiał się Rogacz, smarując sobie tost.

— Witam wszystkich — powiedział Syriusz, ziewając głośno.

Miał na sobie koszulkę z jakimś dziwnym mugolskim zespołem, który Remus kojarzył z płyt winylowych leżących w salonie matki. Jednak jego włosy drastycznie się skróciły. Lupin aż zamarł, kiedy na niego spojrzał.

— Wszystko w porządku? — zapytał Remus, mierząc go wzrokiem. — Piorun ci strzelił w głowę? Co się stało z twoimi włosami?

— Ee przegrałem zakład z Jamesem.

— Zakład o co?

— Nieistotne. Kazał mi ściąć włosy jak przegram. No i chodzić tak dopóki nie odrosną same, bez żadnej magii.

— Wyglądasz okropnie — powiedziała Lily bez ogródek.

— Paskudnie — podsumował Remus, wypijając łyk kawy. — Myślałem, że jesteś ładniejszy, ale chyba chodziło głównie o włosy.

— Ja myślę, że nie wygląda źle... — powiedział cicho Peter. — Aż tak źle.

— Wyglądasz jak klaun! Chryste, ale cię skrzywdziłem. — James płakał ze śmiechu. — Tydzień! Zmieniam warunki zakładu na tydzień, bo prędzej umrę ze śmiechu. A potem niech ktoś ci odczaruje te kudły z powrotem.

— Ale... Ale ja muszę ładnie wyglądać! Ja muszę być ładny. Ja zawsze jestem ładny. Nawet ty, Remusie, nie jesteś po mojej stronie?

— Naprawdę bym chciał, Łapo, ale fakty są takie, że wyglądasz okropnie w tych włosach.

— James zamorduję cię! Ja zawsze byłem piękny, dopóki... Ty podły gnojku, zapłacisz mi za to! — krzyczał oburzony Syriusz, któremu łzy zaczęły spływać po policzkach. — Powiedzcie Marlene, że nie idę do Hogsmeade. Powiedzcie jej, że w ogóle nie wychodzę cały tydzień! Boże, to jest jakiś dramat.

Remus wcale nie uważał, żeby Syriusz jakoś bardzo zbrzydł. Faktycznie niekorzystnie wyglądał we włosach obciętych prawie na łyso, ale nadal był szczególnie przystojny. Nie potrafił się jednak oprzeć pokusie zażartowania sobie z jego nowej fryzury, bo wiedział, że reakcja będzie wprost komiczna.

Where is my mind? || wolfstarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz