✯XXV. listy i niegojące się rany✯

77 9 12
                                    

Był początek lipca, a Remus wyjątkowo cieszył się z tego, że był z dala od Hogwartu. Miał czas, by wszystko przemyśleć i dać sobie przestrzeń. Przebywanie w tym samym pomieszczeniu, co Syriusz, nie wpływało dobrze na jego odczucia. Wystarczył sam fakt, że myślał o nim, od kiedy tylko wrócił do domu. Zastanawiał się, czy dobrze zrobił, mówiąc mu, żeby nie pisał, skoro Syriusz i tak wysłał mu trzy listy. Przeczytał pierwszy z nich. Był poplamiony krwią w paru miejscach i gdzieniegdzie łzy rozmazały tusz. Remusowi ściskało się serce na ten widok. Nadal był na niego wściekły, czuł się zażenowany jego zachowaniem. Kim był dla niego Syriusz Black? Na pewno nie był już jego przyjacielem, przyjaciele nie wykorzystywali siebie w ten sposób. Był raczej czymś w rodzaju niezdrowej obsesji, pasożyta, który zatruwał mu mózg. Remus Lupin zrobiłby wszystko, żeby się tego pasożyta pozbyć ze swojego organizmu, ale nie wiedział, jak miał to zrobić. Nawet nienawiść nie pomagała w tym, że nadal o nim myślał i nadal był w nim zakochany.

Czarna sowa przyniosła przesyłkę. Pukała w szybę. Był to kolejny list. Zaklejony identycznie jak trzy poprzednie. Z Grimmauld Place 12. Zabrał go szybko od ptaka i zamknął okno.

— Pieprzony gnojek — burknął zdenerwowany Lupin.

Rozłożył pierwszy list, ten który ledwo mógł odczytać. Syriusz nie zastosował się do polecenia już trzy dni po powrocie. Pisał do niego listy, nie dał mu świętego spokoju.

28.06.1976 Grimmauld Place 12

Kochany Remusie,

Wiem, że zabroniłeś mi do siebie pisać, ale nie mogę wytrzymać. Tak cholernie źle się czuję z tym, że już nie rozmawiamy. Byłeś moim jedynym oparciem. Przepraszam cię za to, że wszystko zepsułem. Ten żart... To był błąd. Nie wiedziałem, że to się tak potoczy. Nie chciałem Ci zrobić krzywdy, proszę, wysłuchaj mnie. Wszystko ci wytłumaczę, tylko daj mi szansę.

Jeśli jest jakakolwiek szansa na to, żebyś mi wybaczył, to zrobię wszystko, żeby tak było. Potrzebuję cię, Remusie. Obiecałeś, że mnie nie zostawisz. Proszę, daj mi szansę.

Przepraszam cię. Tak strasznie cię przepraszam. Nie umiem wyrazić słowami tego, jak straszny błąd popełniłem.

Syriusz

Remus zwinął kartkę w kulkę. Nie odpisał na list. Nie zamierzał odpisywać na żaden z jego listów. Wziął drugi list. Tak samo pokropiony łzami. Tym razem bez śladów krwi. Słowa były nabazgrane, ledwo czytelne. Syriusz miał raczej ładne pismo. A z tego cholernie ciężko się było rozczytać.

— Pieprzony Syriusz Black. Myśli, że będzie mną manipulował — syknął, wrzucając pierwszy list do kosza.

Zaczął czytać ten drugi. Napisany zaledwie dwa dni później.

30.06.1976 Grimmauld Place 12

Drogi Lunatyku,

Wiem, że pewnie się wkurzyłeś za ten pierwszy list, ale nie mogłem się powstrzymać przed napisaniem drugiego. To głupie, ale tęsknię za tobą. Tak bardzo mi cię brakuje.

Kurwa, Remus, naprawdę tak strasznie przepraszam. Nie wiedziałem, że to będzie mieć aż takie konsekwencje. Byłem głupi, byłem strasznym idiotą. Zachowałem się jak skończony debil. Mogę klęczeć przed tobą, tylko żebyś mi wybaczył. Proszę, zrobię wszystko. Naprawdę mi cię brakuje.

Syriusz

Remus prychnął i wrzucił drugi z listów do kosza. Zachowanie Blacka było żałosne. Remus wreszcie mu pokazał, jakie konsekwencje mogą mieć jego głupie czyny, a on nie potrafił się z nimi zmierzyć. Jak pieprzony dzieciak. Miał dosyć jego zachowania. Nie wiedział, dlaczego w ogóle sięgnął po trzeci list. Wytrzymał następne cztery dni bez napisania do niego listu. Znowu pomarszczony od wilgoci. Lunatyk był ciekaw, jak bardzo płakał, kiedy pisał te listy. Ręka mu drżała ze złości.

Where is my mind? || wolfstarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz