✯V. noc duchów i uczucia✯

114 15 45
                                    

Remus nie miał pojęcia, co się z nim działo. Czuł się, jakby tracił głowę, coraz częściej odrywał się od Huncwotów i przesiadywał w bibliotece, gdzie często spotykał Lily Evans. Syriusz żartował sobie, że przecież w październiku nie ma co się tak stresować egzaminami, bo życie stanie się zbyt nudne. Lunatyk wcale nie stresował się egzaminami, ale nie śmiał tego powiedzieć Łapie.

Dlaczego? Bo jedyną przyczyną zmartwień Remusa stał się Syriusz. Syriusz, który chodził po korytarzu otoczony chmarą dziewczyn. Syriusz, który wszędzie chwalił się swoimi umiejętnościami, rzucając zaklęcia na losowych ludzi. Syriusz i jego długie czarne włosy, szare oczy i przeklęte mugolskie motocykle, o których musiał słuchać godzinami. Syriusz, który dla niego stał się animagiem, który bronił go przed wścibskim nosem Severusa.

Zawsze, kiedy o nim myślał się rumienił, kiedy na niego patrzył zbyt długo, to też się rumienił. Remus nienawidził takich sytuacji, więc starał się jak najczęściej go unikać. Ale nie umiał unikać swojego najlepszego przyjaciela, kiedy razem wymykali się po nocy, kiedy pracowali nad mapą i kiedy robili te wszystkie zakazane w Hogwarcie rzeczy we czwórkę.

Lily już coś zauważała. Znał ją już zbyt dobrze, wiedział, kiedy coś się święciło. Kiedy w popołudnie przed nocą duchów, zaciągnął ją do biblioteki, już nie dała za wygraną. Musiała się dowiedzieć, co się z nim działo.

— Remus, co z tobą jest? Zachowujesz się, jakbyś był chory albo zakochany — spytała, kiedy on notował coś w egzemplarzu Tysiąca magicznych ziół i grzybów.

— Co?

— Boże, Remmie — westchnęła, spoglądając na niego z matczyną troską. — Naprawdę coś jest nie tak.

— Mówisz jak moja matka. Macie jakiś radar w oczach?

— Legilimencja — mruknęła Lily.

— CO? — Remus wyraźnie się zawstydził na samą myśl, że ktoś mógł odczytać jego myśli.

— Och, żartowałam. Nie umiem czytać w myślach. Po prostu czuję, że coś jest nie tak.

— Lily, ja chyba już dłużej z nimi nie wytrzymam — odparł Lunatyk, nerwowo kręcąc młynki palcami.

— Wreszcie to zrozumiałeś? — Zaśmiała się Lily. — A tak na poważnie, zrobili ci krzywdę?

— N-nie chodzi o to. O coś innego. Muszę ci powiedzieć mnóstwo rzeczy, a biblioteka to nie jest odpowiednie miejsce.

— To chodź do łazienki Jęczącej Marty!

— Ale to łazienka dla dziewcząt — wydukał zawstydzony Remus.

— Nikt z niej nie korzysta, bo Marta ciągle jęczy. Tam nikt nie wejdzie i nas nie podsłucha.

Lunatyk pokiwał głową, zabrał swój podręcznik i wraz z Lily poszedł do łazienki dla dziewcząt. Po drodze spotkali Snape'a i paru innych Ślizgonów. Patrzyli na nich z wyraźną niechęcią.

— Co teraz zadajesz się z bandą Pottera? — spytał pogardliwie Severus.

— Odczep się, Sev. Szkoda, że ty możesz się pochwalić doborowym towarzystwem. — Lily patrzyła z kamienną twarzą na Avery'ego, a Snape od razu wiedział, o co chodziło.

— Chodź, Severusie, nie ma sensu słuchać jakiejś szlamy, a skoro przyjaźni się z mieszańcem to jej godność nie może już niżej upaść — burknął drugi Ślizgon i odeszli, nie spoglądając za siebie.

— Wypluj to! — krzyczał Lupin, ale już nikt się nie obrócił. — Jak możesz dalej go tolerować? Przecież widzisz, że pierwsze, co robią jego koledzy, to używają takich wstrętnych słów?

Where is my mind? || wolfstarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz