✯XXX. rykoszet✯

85 9 29
                                    

Remus wrócił na peron 9 i ¾ z większą ilością blizn, w jeszcze gorszym stanie psychicznym i z paczką papierosów od Mundungusa Fletchera w kieszeni.

Pojawienie się tej ostatniej rzeczy było dosyć niespodziewane. Remus poszedł z Lily na Pokątną. Nie chciał spotkać Pottera z Blackiem, gdyby przypadkiem poszli w ten sam dzień co on. Zobaczyli Mary, Dorcas i Marlene i trzymali się blisko nich przez cały pobyt.

Kupił sobie parę nowych piór i książki z drugiej ręki. Nie miał aż tyle pieniędzy, żeby kupić nowe. Z szat już trochę wyrósł, ale szat nigdy nie kupował na Pokątnej. Szyła mu je matka i były naprawdę dobre. Przedłużyła je trochę, kiedy przez wakacje urósł pięć centymetrów. Kiedy Lily poszła z Mary kupić nową sowę, a Marlene i Dorcas już się z nimi pożegnały, Remus odszedł pod Dziurawy Kocioł. Czekał na swoje przyjaciółki i przez przypadek natknął się na Dunga.

— O, młody Lupin. Miło cię widzieć! — krzyknął Fletcher, a Remus był szczerze zdziwiony, że pamiętał jego imię, skoro ukończył Hogwart, kiedy on był w trzeciej klasie. Nawet nie byli w tym samym domu, Fletcher należał do Slytherinu.

— Nie wiedziałem, że mnie pamiętasz.

— Byłeś bystrzakiem, oczywiście, że cię pamiętam — burknął. — Interes się kręci, co? Jak tam Black?

— Nie widziałem się z nim od końca roku — oznajmił, rozglądając się za Lily i Mary. Nie czuł się dobrze, stojąc obok Dunga na środku ulicy.

— Kurde bele, miał mi oddać dwa sykle.

— Jest nadziany, na pewno ci odda dwa sykle.

— Może chcesz kupić mugolskie fajki? — spytał, wyjmując z kieszeni paczkę papierosów. — Dwa sykle. Naprawdę mi brakuje tych dwóch sykli.

Remus spojrzał na niego ze zdziwieniem. To była bardziej niż niecodzienna propozycja, ale coś go tknęło do przyjęcia oferty kanciarza.

— Chcę — odparł Remus, wyjmując z kieszeni dwie srebrne monety.

Po chwili znalazły go dziewczyny, ale nie pochwalił się im zakupem. Dung teleportował się od razu, gdy zobaczył barmana z Dziurawego Kotła.

Tak więc, parę dni po tamtym wydarzeniu, stał na peronie, czekając na lokomotywę. Przyszedł dużo wcześniej. Ojciec odstawił go na dworzec i pojechał do pracy. Przez drogę rozmawiali, ale żaden z nich nie powiedział o sytuacji, która wystąpiła na wakacjach. W ich domu się zwyczajnie o tym nie rozmawiało.

Nie chciał o tym myśleć, kiedy był w Hogwarcie. Czasami miał tam złudne poczucie bezpieczeństwa. Dopóki Syriusz Black bezczelnie nie wydał jego największego sekretu, wtedy zrozumiał, że nigdzie nie może być mu dobrze i zawsze coś się zepsuje. Dostrzegł gdzieś w oddali pociąg. Wkrótce wjechał na stację i buchnął kłębami gorącej, białej pary. Remus Lupin, przez ułamek sekundy, poczuł się jak w domu.

— Lupin! — usłyszał krzyk dobiegający z przejścia na peron.

Peter Pettigrew biegł w jego stronę, prawie potykając się o własną szatę. Przebrał się pewnie od razu, żeby jej nie zapomnieć. Peter stale czegoś zapominał. Pchał wózek z kufrem i klatką z pohukującą małą sówką.

— Glizdek! — odparł i mimowolnie się uśmiechnął. Nie widział go całe dwa miesiące. Nie przyjął żadnego zaproszenia do Pottera.

— Mama kupiła mi sowę na urodziny. Fajna, prawda? Nazywa się Hestia.

— Całkiem fajna. Dziobie? — spytał, przybijając Peterowi piątkę.

— Nawet nie wiesz jak. Ale przynajmniej nie jest kotem. Jak minęły ci wakacje? Coś mało pisałeś.

Where is my mind? || wolfstarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz