✯XII. nigdy przenigdy✯

106 11 41
                                    

Po paru minutach wrócił z Syriuszem i Marlene do salonu. Na stole z powrotem stały wszystkie kieliszki i dwie butelki ognistej, które się ostały. Wrócili na swoje miejsca, a Syriusz zaczął całować Marlene po szyi. Remus okropnie jej zazdrościł.

— Gramy w nigdy przenigdy — oznajmił James przyciszając muzykę. — Nalałem każdemu po kieliszku. Zasady są proste, po pięciu wypitych wymyślamy przegranemu wyzwanie. Ja zaczynam. Nigdy przenigdy nie byłem prefektem.

Lily i Remus westchnęli i spojrzeli na swoje kieliszki. Popatrzyli po sobie i wypili je jednocześnie.

— Czy to jakiś masowy atak na prefektów? — spytała Lily.

— Teraz ty, Evans, skoro jesteś taka cwana — odparł James.

— Świetnie, Potter. Nigdy przenigdy nie dostałam szlabanu w szkole.

— Nie, no przegięłaś, Evans! — krzyknęli oburzeni James i Syriusz.

Cała czwórka huncwotów, Marlene, Dorcas i Frank przechylili swoje kieliszki. Nie napiły się tylko Alice i Lily. Następna w kolejce była Alice.

— Nie wiem, co ja mam powiedzieć. Hmm... Nigdy przenigdy nie paliłam papierosa.

Syriusz i Marlene wypili swoje kolejki, Frank i Dorcas również. Teraz Syriusz patrzył tylko znaczącym wzrokiem na Remusa. Jakby chciał mu powiedzieć, że zapomniał o czymś ważnym. Remus właśnie w tamtym momencie sobie przypomniał, co działo się na ganku u państwa Potter przed paroma minutami i wychylił swój kieliszek.

— Nie wierzę w ciebie, Syriuszu — powiedział zaskoczony Rogacz. — Co ty robisz z naszym biednym, grzecznym, małym Luniaczkiem?

— Ja nic! To wina Marlene.

— Zamknij się — odparła Marlene i szturchnęła go w bok. — Dors, teraz ty.

— Nigdy przenigdy nie oblałam egzaminu z zaklęć. — Dorcas uśmiechnęła się szeroko do Marlene.

— To nie fair, ja wcale nie oblałam zaklęć, tylko zaspałam na egzamin i zostało mi dwadzieścia minut! — krzyknęła oburzona Marlene, po czym wypiła swój kieliszek.

Peter nieśmiało podniósł także swój. Oblał kiedyś egzamin w czwartej klasie i Flitwick poważnie się zastanawiał, czy dopuścić go do piątej. Wiedzieli jednak o tym jedynie Łapa, Rogacz i Lunatyk. Byli zdziwieni, że Glizdogon ujawnił się przed wszystkimi. Musiał być już dobrze wstawiony.

— Co zawiodło? — spytała Marls.

— Peter zazwyczaj zamiast zaklinać rzeczy, to je podpala — wyjaśnił Syriusz.

— Albo wysadza w powietrze — dodał James.

— Albo jego próba przywołania kociołka kończy się znokautowaniem starego Flitwicka na dwadzieścia minut lekcji. — Remus powiedział to z udawaną powagą i wszyscy wybuchnęli śmiechem.

— To chyba dosyć przydatna umiejętność — przyznał Frank. — Jak Flitwick wypowiada słowo owutemy, średnio co dwadzieścia minut, to mam ochotę zupełnie przypadkowo przywołać kociołek.

— Nie masz psychy, Longbottom — powiedziała Marlene.

— Marlene, teraz twoja kolej. — Lily czuła, że podjudzanie pijanych ludzi do robienia dziwnych rzeczy może się źle skończyć.

— Nigdy przenigdy nie przeczytałam całych Dziejów Magii.

Wypili Frank, Lily i Remus. Czuł, że jego głowa była coraz cięższa, bujanie nią na boki sprawiało mu ogromną frajdę. Podśmiechiwał się pod nosem, sam nie wiedział z czego. Czuł się błogo i spokojnie. Zupełnie nie przewidywał tego, co miało się zaraz wydarzyć.

Where is my mind? || wolfstarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz