To, czym straszyli ich wszyscy nauczyciele od początku piątej klasy, wreszcie miało się ziścić. W poniedziałek zaczynały się SUM-y. W niedzielę wieczorem Peter obgryzł sobie wszystkie paznokcie do krwi i musiał wypić eliksir usypiający, który kiedyś Remus wziął od pani Pomfrey, bo cały trząsł się ze strachu. Fakt, że Syriusz i James byli święcie przekonani, że egzaminy pójdą im świetnie, więc nie będą się na nie już więcej uczyć, wprawił go w jeszcze większy stres.
Remus do późna w nocy nad książką z zaklęć i ćwiczył proste i trudniejsze czary. James wreszcie cisnął w niego poduszką, mówiąc, że chce spać i ma natychmiast zgasić swoją różdżkę, bo wydłubie mu ją oczy. Wreszcie posłuchał się swojego przyjaciela i odłożył książki na bok. Syriusz siedział jeszcze na dachu, paląc ostatniego papierosa.
Oczywiście w ogóle nie zasnął. Obudził ich wszystkich rano, żeby przypadkiem nie przegapili egzaminu. Tamtego dnia miał się odbyć teoretyczny i praktyczny egzamin z zaklęć.
— Rozwalę ten głupi egzamin, tylko daj mi pospać pięć minut dłużej — mruknął Syriusz, zakładając sobie poduszkę na głowę.
— Czy mam cię wyjąć z łóżka siłą? Rusz się wreszcie, Black. Nie mamy czasu. — Lupin dźgał go różdżką w plecy, aż w końcu Black podniósł się z łóżka i obrzucił ich gniewnym spojrzeniem.
— Co my w ogóle dziś piszemy?
— Z-zaklęcia — wydukał przerażony Peter.
— Dasz sobie radę, stary — powiedział James, kładąc Peterowi rękę na ramieniu. — Frank kiedyś mówił, że jego mama nie zdała suma z zaklęć. Żaden wstyd.
— Ale wy wszyscy zdacie — powiedział zawstydzony.
— Nie ma się czym przejmować, przecież dalej będziemy przyjaciółmi, jak dostaniesz trolla z zaklęć! — krzyknął Syriusz.
— Syriuszu, nie pomagasz. — Remus spojrzał na niego spod byka.
— Dobra, dobra. Zdamy te cholerne zaklęcia i po sprawie. Co jutro?
— Eliksiry — oznajmił Lunatyk.
— Ee no tak z tym może być mały kłopot — stwierdził Syriusz. — Coś na pewno zamieszam w tym kociołku, nie ma co. A potem?
— W środę zielarstwo, w czwartek obrona przed czarną magią, a w piątek transmutacja. W poniedziałek są antyczne runy i mugoloznastwo, we wtorek opieka nad magicznymi stworzeniami, a w środę astronomia, wróżbiarstwo i numerologia. A na koniec historia magii w czwartek. Całe szczęście, że się wyrobili z egzaminami przed pełnią. Bo ona zacznie się w piątek.
— Rany, Lunio, czy ty masz cały kalendarz egzaminów wkuty na pamięć? — spytał zaskoczony Glizdogon.
— Tak, żebyście się nie musieli głupio pytać. Wszystko sobie zapamiętałem. Rano są pisemne, po południu praktyczne.
— Myślicie, że jak napiszę temu staremu dziadowi od wróżbiarstwa, że czeka nas w tym roku koniec świata, to mi zaliczą? Oni zawsze się na to łapią, prawda? — spytał z nadzieją Peter.
— Całe szczęście nie chodzę na wróżbiarstwo — odparł z ulgą Lupin. Bał się za bardzo teraźniejszości, żeby przejmować się jeszcze swoją przyszłością. Nie potrzebował innych złych proroków, skoro miał siebie samego.
Egzamin z zaklęć poszedł Remusowi bardzo dobrze. Liczył na wybitny. Syriusz i James też wyszli z niego w dobrych nastrojach, a Peter był nawet mniej zielony. Chyba teoria nie wymagała aż tyle umiejętności, co praktyka. Wprawdzie Peter przyznał, że zrobił jakąś literówkę w zaklęciu przywołującym i znowu zaczął obgryzać palce ze strachu. Praktyka była dla niego dużo gorsza.
CZYTASZ
Where is my mind? || wolfstar
Fanfictionᴘᴀʀᴛ ᴏɴᴇ .・。.・゜✭・.・✫・゜・。. Yₒᵤᵣ ₕₑₐd wᵢₗₗ cₒₗₗₐₚₛₑ Bᵤₜ ₜₕₑᵣₑ'ₛ ₙₒₜₕᵢₙg ᵢₙ ᵢₜ ₐₙd yₒᵤ'ₗₗ ₐₛₖ yₒᵤᵣₛₑₗf Wₕₑᵣₑ ᵢₛ ₘy ₘᵢₙd? .・。.・゜✭・.・✫・゜・。. Remus Lupin zrobiłby wszystko, by cofnąć czas i nie poznać Syriusza Blacka. Bardziej od samotności nie cierpiał tę...