✯XXIII. chłopiec, który kochał ból✯

90 9 24
                                    

Remus leżał w szpitalu łącznie przez osiem dni. Za każdym razem jak Syriusz przychodził w odwiedziny, udawał, że śpi. Po dwóch dniach Black zorientował się, że Lupin udaje i wtedy postanowił poprosić panią Pomfrey, żeby wyrzucała go za drzwi. Żeby wyrzucała wszystkich huncwotów za drzwi. Mogła wpuszczać tylko Lily. Nie chciał widzieć żadnego z nich. James i Peter nic mu nie zrobili, James nawet uratował go przed okropnymi skutkami żartu Syriusza, ale nie miał siły teraz z nimi rozmawiać. Poza tym, wszystko i tak powiedzieliby Blackowi. A z nim nie miał ochoty rozmawiać już nigdy.

— Remmie, jak się czujesz? — spytała Lily w dniu, w którym Remus wychodził ze szpitala.

Był niedzielny wieczór. Zostało pięć dni do zakończenia roku. Było coraz cieplej i duszniej. Spędził osiem dni w skrzydle szpitalnym, wśród cuchnących opatrunków i maści. Miał wrażenie, jakby od tego upału jego ciało gniło. Przez trzy dni miał gorączkę i myślał, że to już koniec. Że tego nie przeżyje. Dumbledore wezwał nawet do Hogwartu jego rodziców. Kiedy się obudził i zobaczył swoją matkę całą zapłakaną przy jego łóżku, zamarł. Widok płaczącej matki łamał Remusowi serce. A ojciec spoglądał na niego tym samym zimnym wzrokiem. Choć Remus wiedział, że się martwił i nie potrafił tego okazać. W końcu rodzice pojechali, huncwoci nie przychodzili, tylko Lily spędzała u niego całe popołudnia. Nocami płakał, głównie z powodu Syriusza, z powodu tego, że pewnie cała szkoła już wiedziała, kim tak naprawdę był. A wszystko dzięki chłopcu, którego tak bardzo kochał.

— Okropnie — odparł Remus szczerze. — Czuję się okropnie, Lily.

— Mam nadzieję, że niedługo ci się poprawi — powiedziała Lily cichym głosem. Ona chyba nawet nie wierzyła w to, że mu się poprawi. — Wiesz... Nie chciałam ci mówić, ale on czeka pod drzwiami. Oni wszyscy czekają na ciebie pod drzwiami. Nie uważasz, że warto usłyszeć o tym, co się stało, od Syriusza?

— Nie będę go słuchać. Po co? Żeby się przede mną płaszczył i mówił przepraszam? W dupie mam jego przeprosiny, Lily. Chodził tu dwa dni, płakał i przepraszał. Nic mi z tych przeprosin nie przyszło.

— W zasadzie to rozumiem. Wiem, że nie chcesz go słuchać. Rozumiem cię. Mam to samo z Severusem. Opowiadałam ci, że zaczął spać przed obrazem Grubej Damy, żeby tylko ze mną pogadać i mnie przepraszać.

— No właśnie. Podobna sytuacja. Rozumiesz, że te przeprosiny nic nie zrobią.

— Tylko ja i Severus... Między nami już dawno się słabo układało. A ty i Syriusz byliście bardzo blisko.

— I nigdy nie będziemy, Lily. Już nigdy go nie dopuszczę tak blisko siebie. Nigdy nie pozwolę się tak skrzywdzić. — Remus założył na siebie koszulkę, którą przyniosła mu Lily. Ciężko było się ubrać z ręką na temblaku, ale przy pomocy przyjaciółki jakoś mu się to udało. — Mogę z nim porozmawiać, jeśli to ma oznaczać, że da mi święty spokój.

Lily uśmiechnęła się delikatnie i wzięła torbę z jego rzeczami, które nagromadziły się w skrzydle szpitalnym przez cały pobyt Remusa i razem wyszli za drzwi.

Kiedy Remus zobaczył Syriusza, zbladł. Nie widział go ponad tydzień, a Syriusz wyglądał zupełnie inaczej. Oczy miał podpuchnięte, czerwone i podkrążone. Zupełnie, jakby nie spał przez całe te siedem nocy. Nie nosił swoich odkrytych mugolskich koszulek, mimo tego że było z trzydzieści stopni, to miał założoną bluzę. Ale nie było mu przykro z powodu Blacka. Zasłużył sobie na to wszystko przez cały ból, jaki mu sprawił. Remus Lupin był wściekły i miał jeszcze jedną w miarę zdrową rękę. Podbiegł do Syriusza, zamachnął się i uderzył go prosto w nos z taką siłą, że natychmiast trysnęła z niego krew.

Where is my mind? || wolfstarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz