12. Nie jesteś już sam

16 3 0
                                    

Dominic

Skończyłem czytać ostatni egzemplarz o prawie w domu. A tu tylko te się znajdują... Właśnie wybiła północ, a ja nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Nie spałem od kilku dni czytając księgi i pisząc wszystko co może pomóc Gabrielowi. W końcu ojciec spisał go na straty, co potwierdza to, iż był dzisiaj przepisać cały spadek kuzynowi Ed'owi. Ich stosunek do mnie nawet przez tą sytuację się nie zmienił... Nie żebym miał jakiekolwiek nadzieję na to...

Dokończyłem energetyka i postawiłem go obok dziesięciu innych puszek. Leżą tu już od wczoraj, ale nawet obsługa jest tak przejęta tym wszystkim, że zapominają wypełniać swoje obowiązki... 

Miesiąc temu narzekałam że moje życie jest nudne, monotonne, a teraz... Teraz oddałbym wszystko żeby móc przeżyć jeszcze raz tamte chwile, gdy wszystko było proste i nudne. A teraz muszę wyciągnąć brata z więzienia, użerać się z rodzicami, poślubić koleżankę i wychować dziecko. Oby w tej kolejności.

Co chwilę wracałem myślami do dzisiejszej rozmowy z Lisą. Wiem, że na razie stoję prosto, ale gdy upadnę to pociągnę ją za sobą... Choć dla dobra dziecka zawsze warto ryzykować...

Oczy pomimo działania energetyków zaczynały mi się kleić. Z każdym mrugnięciem coraz ciężej było mi podnieść powiekę. Prawdopodobnie to z przemęczenia, ale słyszałem głos Gabriela, który wypowiadał słowa które miałem zapamiętać...

-Miłość jest wtedy, kiedy trzeźwy czy pijany dzwonisz do tej samej kobiety...

Czy ja zadzwoniłbym w obu przypadkach do Lisy? Do Gabriela nawet bym się nie zawahał, ale czy do niej...? Wydaje mi się, że w żadnym z tych przypadków bym do niej nie zadzwonił. Lubię ją jako przyjaciółkę, choć gdy jest blisko coś we mnie nie potrafi się od niej oderwać...

Nie miałem już na nic siły, a dzień się jeszcze nie zaczął. A gdy jakimś cudem udało mi się wstać z podłogi, bezwładnie znów na nią opadłem. Moje ciało było wycieńczone brakiem snu i złym odżywianiem. Wiedziałem że krzywdzę sam siebie, ale ktoś musi uratować cały świat gdy reszta może spać spokojnie. By pomagać najpierw należy zadbać o siebie, by móc zająć się innymi, ja jednak nie miałem czasu. Moim największym przeciwnikiem w tej cholernie niesprawiedliwej walce był czas.

Usnąłem, choć w mojej głowie cały czas panował chaos. Nawet śpiąc widziałem Lisę z ogromnym brzuchem ciążowym, torturowanego Gabriela zakutego w kajdany, rodziców którzy są znacznie wyżej ode mnie i nie raz by mnie zdeptali... To wszystko krążyło i łączyło się w jedną całość. W jedną historię, której nie ja byłem głównym bohaterem. Byłem jedynie pionkiem w o wiele większej grze.

Po przebudzeniu wziąłem szybki prysznic, po czym wsiadłem do Astona Martina i ruszyłem do szkoły. Nie miałem ze sobą nic, nawet długopisu.

Wszedłem do budynku i niczym duch przemknąłem do radia. Podłączyłem telefon do sprzętu i odpaliłem jedną z gotową playlist na Spotify która zaczęła rozbrzmiewać na całą szkołę.

Wziąłem z półki jednego energetyka szybko go wypijając, po czym zgniotłem puszkę rzucając ją na ziemię.

-Dominic?

Obróciłem się w stronę drzwi i ujrzałem Lisę. Szybko zamknęła drzwi i włączyła niebiesko-różowe ledy by w pomieszczeniu się rozjaśniło.

-Energetyki? Naprawdę? Ile tego wypiłeś?- podniosła puszkę, po czym uciekła wzrokiem na półkę pełną energetyków i zupek chińskich. To że jestem bogaty, nie znaczy, że muszę żywić się kawiorem... Bardziej niż obiady przygotowywane przez szereg wykwalifikowanych kucharzy i kucharek, wolę zwykłe zupki chińskie. To dziwne, ale prawdziwe...

Miłość Nie IstniejeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz