Dominic
Błądziłem dłońmi po jej ciele. Była taka ciepła i delikatna. Pachniała kwiatem róży. Zacząłem ponownie całować jej usta, były tak delikatne, tak słodkie. Byliśmy już w samej bieliźnie, a dopiero zaczynaliśmy się rozkręcać. Jej chichot, jej słodki rozmarzony wzrok... Zapragnąłem więcej, szybciej...
-Jeśli tego pragniesz, to jestem cała twoja...- szepnęła. Jej oddech przyspieszył, a jej ciało zaczynało się wyginać.
-Nie możemy...- szepnąłem pomiędzy pocałunkami.- Muszę iść do pracy...- jednak nie przestawałem jej całować. Jeździć po jej brzuchu. Pieścić.
Dopiero po kilku minutach zdołałem się od niej oderwać. Musiałem przyjść na czas do remizy, mieliśmy mieć dzisiaj tresurę psów.
-Nie możesz mnie tak zostawić...
-Dasz sobie radę. W końcu jesteś Ash. - wzruszyłem ramionami. Szybko się ubrałem, po czym wyszedłem przez okno z jej pałacyku. Później przez krzaki, a następnie przez mur. Mogłem przyjechać samochodem, ale całkowicie przypadkowo wylądowałem z Ash w łóżku. Znowu...
Wszystko zaczęło się w noc balu, gdy alkohol nam uderzył do głowy. Tak wyszło, że przespaliśmy się w mieszkaniu Gabriela. Później gdy alkohol odpuścił zrozumiałem co zrobiłem i zebrało mi się na wymioty. Było mi wstyd. Brzydziłem się siebie i swoich czynów... Dlatego wyprosiłem ją i znów zacząłem zalewać się alkoholem mając nadzieję, że Lisa przyjdzie szybciej i jej powiem. Ale jakoś usnąłem, a później nie było stosownej chwili...
Kolejny raz zdarzył się dwa dni później gdy po mojej walce, ( którą wygrałem i nawet nie zostałem ani razu uderzony) zadzwoniła do mnie z płaczem. Miała pająka w pokoju, którego musiałem pokonać. Antoine, jej chłopak... nie odbierał. A gdy ona w ramach podziękowania pocałowała mnie, nie potrafiłem się już oderwać. Nie potrafiłem przestać... To był jeden z najlepszych razów w moim życiu. Jednak zamiast czuć rozkosz, spełnienie i radość, po fakcie czułem się fatalnie. Jak miałem spojrzeć na siebie, albo na Lisę wiedząc jakie świństwo robię? Ale z drugiej strony jak mam przestać? Nie potrafię... Jakaś dziwna siła z całej siły ciągnie mnie do Ash. A przecież ja mam żonę, a mój najlepszy przyjaciel to chłopak Ash. Chociaż podejrzewam, że jest zakochany w Lisie, co znów tworzy jakieś dziwne koło.
Dzisiaj wyszedłem przed pracą pobiegać i spotkałem ją na ulicy. Zaczęliśmy rozmawiać, jednak ona robiła się coraz dziwniejsza. Pokryjomu delikatnie muskała moją dłoń. Lekko szturchnęła mnie ramieniem. Przygryza usta. Bawiła się mną, a ja jej ponownie uległem i tak znaleźliśmy się w jej łóżku, ale do niczego oprócz kilku czułych buziaków i rozbieranki nie doszło, a jednak czułem się tak samo okropnie jak zawsze. Brzydziło mnie to... Wiedziałem, że robię źle, że niszczę małżeństwo, ale... Czy mam jakieś inne wytłumaczenie? Jakieś, które nie brzmi: mam zbyt dużo rzeczy na głowie i muszę je jakoś odreagować- albo : Ash wykorzystuje mnie i moje słabe punkty którym nie jestem w stanie ulec... ?
Biegłem ulicami Paryża patrząc jedynie przed siebie. Miasto zaczęło już powoli żyć, więc ludzie nieco przeszkadzali. Nie przesuwali się na chodniku, gapili się... Typowi Francuzi. Mi zawsze brakowało tej francuskiej iskry... Gabriel ją miał, on miał wszystko. Miał klasę, a jednocześnie mógł być wredny prosto w oczy. Dostojnie stoisz i mówisz komuś coś, co na pewno mu się nie spodoba, i udajesz, że to właściwie zwykła rozmowa... Ja zdecydowanie nie potrafiłem mówić czegoś prosto w twarz. Na przykład Ash by przestała, Lisie że ją zdradzam, Antoine że zabawiam się jego dziewczyną, Gabrielowi że mam dość tego wszystkiego, a Martinowi i Oscarowi że chcę odejść i jeśli mnie skrzywdzą, albo zamierzą, będą mieli problemy.
CZYTASZ
Miłość Nie Istnieje
Romance-Jesteśmy baaardzo pijani, nie powinniśmy robić czegoś, czego będziemy później żałowali.- odstawił butelkę na stolik, nie odrywając ode mnie oczu. -Chrzanić to. - podeszłam do niego znów łącząc nasze usta. Delikatnie złapałam jego twarz w dłonie. On...