28. Teraz i zawsze

6 1 0
                                    

Lisa

Mijały dni, a ja czułam jakby każdego dnia jakaś cząstka mnie umierała. Jakby coś mi odbierano i nic już nie mogło być takie samo. Siedziałam na kanapie w salonie i płakałam. Nie poszłam nawet do szkoły, nie byłam w stanie. Łzy mi leciały po policzkach, nie potrafiłam ich opanować. Przytulałam się do poduszki na której spał Dominic i zaczynałam się za to nienawidzić, bo pachniała nim.

Nieodwracalnie straciłam rodziców i rodzeństwo. Nigdy by mi nie wybaczyli mojego zachowania, a nawet jeśli... Ja bym sobie tego nie wybaczyła. Byłam taka głupia, z tak bezpodstawnych dowodów zerwałam wszystkie kontakty z rodziną. Oni po prostu potrzebowali mnie, mojej pomocy, a ja ich odtraciłam jakby nie wiem co kazali mi robić. Jakby mnie boli i głodowali. A w końcu musiałam tylko sprzątać i zajmować się dziećmi by oni mogli zarabiać na nasze utrzymanie, na nasz dobrobyt. W takich chwilach tęskniłam za mamą, która rozwiązałaby każdy problem. Która przyniosłaby mi ciepłe kakałko, przykryła kocem i przytuliła. Tak po prostu.

Zaczęłam znowu płakać. Wyciągnęłam kolejne husteczki, otarłam trochę łez, wydmuchałam nos i wyrzuciłam ją na kupkę na podłodze.

Kolejną rzeczą którą straciłam były moje przyjaciółki. Nie pozwoliłam nawet na to, by z nimi porozmawiać. By to wszystko wytłumaczyć. Zrobiłam aferę o nic i zniszczyłam naszą przyjaźń. Tu akurat każda z nas była winna po trochu, ale to ja wbiłam ostatniego gwoździa do trumny...

W poprzednim tygodniu ogłosiliśmy w mediach społecznościowych wiadomość o ciąży, przez co w szkole nie miałam spokoju. Plotka za plotką, byłam w centrum uwagi co było ostatnią rzeczą na którą miałam ochotę. Wszyscy patrzyli się na mnie, jakbym miała jakaś chorobę zakaźną i mogła ich wszystkich pozarżać, przez co odechciało mi się chodzić do szkoły. Nawet Lea nie była dla mnie ostoją, bo akurat niespodziewanie wzięła chorobowe... Byłam sama, a ludzie są okropni...

Straciłam też męża. Gdy dowiedziałam się że nielegalnie walczy dla mafii zdenerwowałam się. Ale wiedziałam też że nie robi tego dla przyjemności. Zapewne miał w tym jakiś układ. Jednak walczył coraz częściej, a gdy go zobaczyłam na ringu... On chciał walczyć, a po każdej z tych walk wpadał w ramiona Ash. Jakbym była dla niego niewystarczająca. Jakbym była dla niego śmieciem... Obowiązkiem, jak zadanie domowe które trzeba odrobić, ale nie ma się na to ochoty. Nie chciałam tak się czuć. Dominic od tamtej pory spał na kanapie i miał zakaz zbliżania się do mnie, mówienia do mnie i w ogóle zakaz robienia czegokolwiek. Gdybym mogła nawet zakazała bym mu oddychać. Czułam się za tą nienawiść skierowaną do niego tak okropnie... Brzydziłam się tym, jak bardzo go nienawidzę. Jak bardzo go nie cierpię. A gdy tylko na załzawionej poduszce poczułam jego zapach zaczynałam płakać coraz mocniej.

Wczorajszego dnia w końcu zaczęłam się wypakowywać. Wyciągnęłam najważniejsze dla mnie rzeczy kładąc je na stoliku kawowym w świeżo umytym salonie. Ale Dominic po bieganiu postanowił zabrać Marshalla na chwilę do domu. Chciał się przebrać przed pójściem do pracy, o której też nie raczył mi wcześniej wspomnieć. Nie chciał, bym przy nim była w najważniejszym momencie jego życia... Pewnie Ash przy nim była, więc mnie nie potrzebował... W każdym razie gdy tylko Marshall wpadł do domu, cały z błota, nie dość że zrobił ogromny bałagan - a na czarnych, marmurowych kafelkach widać każdy brud- to jeszcze porwał Lusię. Była to moja szmaciana lalka którą dostałam w dniu moich narodzin od babci. Nie mogłam pamiętać tego momentu, ale mama zawsze mówiła że babcia powiedziała wtedy, że ta lalka ma być moją ostoją, ma być przy mnie na dobre i na złe. Że gdy jej zabraknie, ta lalka będzie mi o niej przypominać i o tym, że nigdy z niczym nie będę sama. Na każdym zdjęciu w dzieciństwie jestem z tą lalką, jak byłam starsza zawsze ona zajmowała najważniejsze miejsce na półce, a nawet czasem w moim łóżku. Planowałam przekazać ją moim dzieciom. Nie chciałam znać płci dziecka. Więc gdyby była dziewczynka, chciałabym by, ta lalka też stała się dla niej aż taka ważna... A jednak Marshall wziął ją do pyska i nim spostrzegłam się była ona już bez rąk. Co prawda dałoby się je wymienić, ale to już nie będzie to samo. Ta lalka już nie będzie taka sama, a cały czar prysł. Czułam, jakby mi odebrano całe dzieciństwo. Z wszystkich nieszczęść które mnie spotkały, zniszczenie tej lalki było najgorsze co mnie spotkało. Szczególnie że mojej babci nie ma już od kilku lat... Została mi po niej tylko ta lalka, kilka fotografii i przepis na naszą wspólną, ulubioną zupę. To był jedyny wyjątek odezwania się do Dominica. Jeszcze nigdy na nikogo aż tak nie nakrzyczałam. W tamtym momencie on wyglądał na skrzywdzonego szczeniaczka, a Marshall automatycznie położył się na wycieraczce i nawet się nie odezwał, nawet nie popatrzył w moją stronę. Nie wrócili na noc. Ani jeden, ani drugi... Nie mam pojęcia, czy Dominic spał u Antoine, u Ash, czy z menelami pod sklepem. Naprawdę mnie to nie interesowało.

Miłość Nie IstniejeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz