Bonus #1

14 1 0
                                    

Jeremiah

11 lat

Matematyka dłużyła mi się w nieskończoność. Od dawna potrafiłem już to wszystko, więc nie rozumiałem po co tutaj siedzę... Po co marnuję czas na coś, co już potrafię, a mógłbym zamiast tego... Zrobić cokolwiek! Jednak teraz mogłem jedynie siedzieć i udawać że słucham.

Od śmierci taty minęło już kilka lat, a ja nadal miałem jakąś nadzieję, że pewnego dnia wejdzie w stroju żołnierza tak jak brat Evelyn, gdy mieszkaliśmy jeszcze we Francji. Przyjechał z wojny po trzech latach i zjawił się właśnie na jednej z lekcji w szkole. Lyn płakała, cieszyła się. W tamtym momencie chciałem, by mój tata też tak zrobił.

Na przykład w tym momencie... Mógłby wejść i powiedzieć że jednak przeżył, że zabierze mnie do domu... Jednak zamiast mnie zabrać do naszego domu, zabrał mamę do swojego...

On nie żyje. Jednak nie chciałem w to wierzyć. Długo walczyłem z tym wszystkim... Dlatego zapomniałem, że mam jeszcze mamę... A gdy i ona zginęła wszystko stało mi się obce...

Wujek Antoine zaopiekował się nami. Gareth miał siedem lat, a mały Miles trzy. Wtedy cały nasz świat się zmienił. Dostał on posadę w Stanach Zjednoczonych i zabrał nas tam nie pytając o zdanie. Zabrał od nas wszystko co mogło przypominać nam rodziców. Co łączyło nas z nimi... Nie obchodziło mnie to, że został on jakimś dyrektorem szpitala. Że samotnie wychowuje swojego syna, który jest jeszcze mały i dwójkę nie swoich dzieci. Jednocześnie go podziwiałem i nienawidziłem.

Miles nigdy nie będzie pamiętał mamy... Tatę ma... Gareth nigdy nie będzie pamiętał taty, a mamę kojarzył będzie jakby przez mgłę. Jako jedyny pamiętam tatę i mamę. Jako jedyny zostałem przez nich wychowany... A teraz ich nie ma... Zostaliśmy sami...

Po powrocie do mieszkania usiadłem przy stole patrząc się na pustą ścianę. Tata zawsze mówił, że gdy tylko się urodziłem od razu przeprowadzili się do domu, bym nie wychowywał się w klatce. Nie do końca rozumiałem o co mu chodzi, ale nie chciałem tego samego dla Garetha i Milesa. Chciałem, by  wychowywali się tak jak ja. W domu pełnym miłości z ogromnym ogródkiem...

W tym momencie zatęskniłem... Za czułym głosem mamy, za jej cudnymi naleśnikami... Ale także za zapachem taty, za jego dziwnymi dźwiękami gdy starał się udawać odgłosy wozu strażackiego, za nim... Tak bardzo chciałem ich z powrotem... Ale tego nie można sobie życzyć zdmuchując świeczki, albo wypowiadając magiczne zaklęcie do pierwszej gwiazdki na niebie. To tak nie działa, bo to nie bajka, a życie...

Podszedłem do jednego z kartonu w salonie i wyciągnąłem wóz strażacki. Ten sam, który dał mi tata. Ten sam którym się razem bawiliśmy. Ten sam, przez którego zrozumiałem, że go już nie ma... Jednak pojazd zamiast przywołać te lata gdy mama co wieczór płakała, albo gdy stałem mały, samotny, koło drewnianej trumny... Położyłem wtedy na chwilę ten wóz i ostatni raz pobawiłem się nim z tatą... Może rozumiałem jednak od samego początku?

Wóz przywołał same najlepsze wspomnienia. Każde z nich było na wagę złota. Ja śpiewający w samochodzie z tatą... Ja pieczacy z mamą pierniczki... Wspólne wyjdzie do zoo, gdzie podsadzali mnie jak najwyżej bym mógł zobaczyć żyrafę... Albo gdy tata zabrał mnie do remizy strażackiej i pokazał wszystko...

Właśnie w tym momencie zrozumiałem, że chce zostać strażakiem jak tata. Chcę być taki jak on.

-Co to?- Gareth podszedł do mnie patrząc na wóz. W rękach trzymał białą kopertę.

Miłość Nie IstniejeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz