Lets get to know each other

395 20 61
                                    

Wstałem o 7:00 rano, strasznie źle mi się spało przez natłok myśli, który tej nocy mnie naszedł. Myślałem trochę o ojcu, egzaminach (do których będę musiał się niedługo przygotowywać), o tym jak bardzo nie chcę tu być no i oczywiście zajmowałem się układaniem przeprosin dla Tighnariego. Ostatnio wiele rzeczy mnie stresowało i nie wiedziałem jak zmniejszyć ten stres chociaż na chwilę. Wyszedłem na balkon żeby zapalić, tytoń to chyba faktycznie jedyna rzecz, która mogła mi pomóc. Nigdy nikt mnie nie nauczył radzić sobie z takimi emocjami więc sam znalazłem na to sposób.

- Czyli mam po prostu podejść i przeprosić ta? - Westchnąłem sam do siebie

Dehyi wydawało się to takie łatwe ale ja nigdy nie wiedziałem od czego zacząć w takich sytuacjach. Powinno to wyjść naturalnie i samo z siebie ale wcale mi to nie szło. Może dlatego, że zazwyczaj nikogo nie przepraszałem bo przeważnie każdy kto padł ofiarą moich wyzwisk naturalnie na to zasługiwał ale jak widać były i wyjątki.
Tighnari zjawił się w ogrodzie o 8:00 co było dla mnie nie do pomyślenia, czy z nim aby napewno było wszystko w porządku? Nie wolałby skorzystać z tego, że nie ma szkoły i nie musi wstawać przed 8:00?
W każdym bądź razie nie chciałem już dłużej zwlekać więc postanowiłem odrazu do niego pójść.

- Cyno co tak wcześnie? - usłyszałem głos ciotki ale ją zignorowałem

Mia i Prince wybiegli za mną gdyż nie zamknąłem za sobą drzwi, plątali mi się pod nogami przez co prawie straciłem równowagę i runąłem na ziemie. Miauczenie kotów zwróciło uwagę chłopaka przez co odwrócił się w moją stronę.

-H-hej - zacząłem gdy już się na mnie spojrzał

- Cześć - rzucił

- Słuchaj..chciałem cię..no wiesz...przeprosić za to co powiedziałem wtedy..zachowałem się trochę chamsko i ten no.., po prostu przepraszam

- W porządku - zrobił ten swój czuły uśmiech. - Tak właściwe to trafiłeś w punkt więc nie powinienem się tak obrażać czy coś, powiedziałeś tylko prawdę.

Trafiłem w punkt? Co to miało znaczyć? Czy ludzie naprawdę go wykorzystywali? Nie no bez jaj nie mówcie mi, że się nie myliłem, przecież powiedziałem to nawet bez większego namysłu.
Teraz było mi jeszcze bardziej głupio niż wcześniej, prawie się spaliłem ze wstydu, wiem, że często nie mylę się co do ludzi ale akurat w tym przypadku wolałbym żeby moja intuicja zawiodła, nie, wolałbym tego nigdy nie powiedzieć ale skąd miałem wiedzieć, że to co powiem okaże się jebaną prawdą.

- Oh..przykro mi.. - to było jedyne co mogłem z siebie wydusić

- Daj spokój, to nic takiego - machnął ręką

- Czy mogę coś dla ciebie zrobić?

- Nie potrzebuję litości, nie musisz nic robić

- Nie, nie o to chodzi, chciałbym po prostu jakoś zrekompensować ci moje zachowanie

- Jeśli aż tak ci zależy to możesz mi postawić kawę i będziemy kwita

- Tylko tyle?

- Tylko tyle - uśmiechnął się po raz kolejny

- To..kiedy chcesz pójść na tą kawę?

- Możemy dzisiaj jak skończę tu pracę, zabiorę cię do takiej fajnej kawiarnii, którą często odwiedzam, może być ?

- Tak, jak najbardziej w takim razie do później

- Do później

Odetchnąłem z ulgą, najgorsza część była już za mną a może właśnie miała dopiero nadejść?
Na dworze było słychać świergot ptaków, ich piszczące głosy strasznie wrzynały mi się w głowę co mnie lekko irytowało.
Przypomniało mi to jak kiedyś gdy byłem mały zacząłem rzucać kamieniami w ptaki, wiem naprawdę świetne miałem zabawy, byłem trochę nieobliczalnym dzieckiem tak właściwie to nie wiem co miałem wtedy w głowie i co mną kierowało (nie żebym teraz wiedział) myślę, że bez problemu można by było przypiąć mi łatkę tego niegrzecznego dziecka,małego huligana ale jak widać nawet z takiego urwisa mogą wyjść ludzie w sensie nie to, żebym był kimś wyjątkowym, jestem nudnym człowiekiem, który nic nie osiągnął ale miałem na myśli to, że wyrosłem na dość poważną osobę, gdyby tak pominąć fakt, że opowiadam żarty, które nikogo nie śmieszą to tak, zasługuje na to miano.
Usiadłem na schodach i zaczęłam czytać jakiś kryminał, który polecała mi Candace. Nie znam większej miłośniczki zagadek kryminalnych niż ona dlatego nie zdziwiłem się gdy już po pierwszych paru stronach lektura tak mnie wciągnęła, że straciłem rachubę czasu. Candace nigdy nie zawodziła w sprawie wyboru dobrej książki. W tej kwestii zawsze można było na nią liczyć w wielu innych oczywiście też żeby nie było. To ona i Alhaitam byli najpoważniejszymi osobami w naszej grupie, czasami się śmialiśmy, że robią za naszych rodziców chociaż gdyby tak porównać tą dwójkę to do Alhaitama nie miała podskoku. Chłopak to był taki typowy sztywny stary, który nie znał się na żartach i wszystko brał bardzo poważnie a Candace to taka matka, która lubiła czasem rozerwać się, poimprezować i poszaleć ale zawsze miała głowę na karku. Najmniej odpowiedzialni byli Kaveh i Dehya, zawsze musieli coś odwalić ja natomiast byłem jakoś pośrodku ale za to zajmowałem pierwsze miejsce jeśli chodzi o najbardziej nerwową osobę.
Doczytałem książkę tak gdzieś do setnej strony i przeczytałbym więcej gdyby mie fakt,że nagle jakiś cień przysłonił mi litery, popatrzyłem w górę i zastałem zwisającego nade mną Tighnariego.

Sunday boy// Cynonari // Genshin impactOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz