Rozdział 25

8.3K 283 56
                                    


Tristan

Ostatnie dni były kurewsko męczące i pełne stresu.

Kiedyś nie wierzyłem w cuda.

Jednak później pojawiła się ona w moim życiu.

A tydzień temu Joe się wybudził, mimo, że lekarze kazali przygotować się nam na najgorsze. Ale walczył. I wygrał.

Wiedziałem, że jej nie zostawi.

Moja narzeczona nie chciała zostawiać go samego i na zmianę przy nim czuwaliśmy, gdy dochodził do siebie.

Nie tylko my spędzaliśmy większość czasu w szpitalu. Z nieznanego mi powodu moja matka również odwiedzała mężczyznę. Zaprzyjaźnili się. Jak na moje oko za bardzo.

Wszedłem do sali szpitalnej, trzymając syna za drobną rączkę. Mój wzrok w pierwszej kolejności powędrował na Emmę, która stała przy łóżko, gdy tylko nas zauważyła uśmiechnęła się promiennie i ruszyła w naszym kierunku.

Dopiero po chwili zauważyłem, że w pomieszczeniu była moja matka. Siedziała na krześle, przy łóżku i z dziwnymi iskierkami w oczach wpatrywała się w mężczyznę, na którego twarzy znajdowały się liczne siniaki. Zmrużyłem oczy, przypatrując się tej dwójce.

- Daj spokój, kochanie. – Szepnęła moja narzeczona. Spojrzałem na nią, a jej mina wskazywała na rozbawienie. – Są dorośli.

- To moja matka. – Burknąłem. Wtedy reszta osób uniosła na mnie wzrok. Miriam posłała mi karcące spojrzenie. – Jak się czujesz, Joe?

Danny wyrwał dłoń z mojego uścisku i podbiegł do dziadka. Mężczyzna pomógł mu się wdrapać na łóżko, wykrzywiając twarz w grymasie bólu.

- Ostrożnie, Danny. – Upomniałem syna. Spojrzał na Joe przepraszająco.

- Przepraszam, dziadku Joe.

- Nic się nie stało. – Mrugnął do niego, podnosząc na mnie wzrok. – I czuję się już świetnie. Nie mogę się doczekać, aż mnie stąd wypiszą.

- Dobrze wiesz, że spędzisz tutaj jeszcze trochę czasu. – Głos mojej zołzy ociekał troską. – Musisz się słuchać lekarzy, tato.

Mężczyzna jedynie machnął ręką w odpowiedzi, ale w jego oczach pojawiła się taka sama czułość, jak za każdym razem, gdy nazywała go tatą.

- Tak, tak.

Stłumiłem uśmiech, przyciągając do boku narzeczoną. Nachyliłem się i złożyłem czuły pocałunek na jej skroni.

-Emma ma rację. – Odezwała się moja matka. – Jeżeli nie będziesz stosował się do zaleceń lekarzy to prędko stąd nie wyjdziesz.

- Musisz dużo odpoczywać, dziadku. – Wtrącił poważnie Danny. – Inaczej nie będziesz mógł się ze mną bawić.

- A tego byśmy nie chcieli, prawda? – Poczochrał mu włosy.

- Prawda!

Emma się zaśmiała. Radość biła od niej na kilometr. Byłem szczęściarzem. Miałem wspaniałego syna. Cudowną narzeczoną, która zostanie wkrótce moją żoną. Nie mogłem się doczekać, aż będę mógł ją tak nazywać.

Moja żona.

Przyciągnąłem ją jeszcze bliżej, jakbym chciał, żeby nasze ciała scaliły się w jedno. Była moją drugą połówką. Trzymała moje serce w garści, mogłaby z nim zrobić wszystko.

- Telefon. – Powiedziała. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że dzwoni moja komórka. Niechętnie wypuściłem Emmę z mojego uścisku i sięgnąłem po schowany telefon. Na ekranie wyświetlił się numer funkcjonariusza, który zajmuję się sprawą próby skrzywdzenia narzeczonej. Momentalnie się spiąłem, czując jak nieprzyjemne dreszcze rozchodzą się po ciele.

Odzyskam cięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz