Rozdział 4

8.4K 300 144
                                    

Próbowałam przetworzyć przebieg mojej rozmowy z Blair. Kobieta wyszła z mieszkania pięć minut temu.

Mogę ją określić jedynie jednym stwierdzeniem – wariatka.

Coraz bardziej zastanawia mnie układ ich relacji. Małżeństwo nie mieszka razem, a Tristan wychowuje samotnie Danny'ego. Jest to dla mnie niezrozumiałe. Wyobrażałam sobie inaczej tę sytuację.

Z rozmyślań wyrwał mnie tupot małych stópek. Odwróciłam się w stronę, skąd pochodziły odgłosy i zauważyłam zbliżającego się Danny'ego. Chłopiec nadal wyglądał na spiętego.

- Poszła. – Synek nieznacznie pokiwał głową i zbliżył się do stołka przy blacie, próbują się na nie wspiąć. Widząc, że sobie nie radzi, zbliżyłam się do malca i pomogłam mu usiąść. – Głodny ?

- Tak. – Powiedział. Nałożyłam nam posiłek i zajęłam miejsce naprzeciwko.

Bacznie obserwowałam chłopca. Był dziwnie wycofany. Jestem pewna, że to przez wizytę Blair. Jednak nie rozumiem, dlaczego Danny reaguję na nią w ten sposób.

Przez myśl mi przeszło, że kobieta może go krzywdzić. Moje ciało automatycznie spięło się. Jeśli dowiem się, że robi krzywdę mojemu dziecku, zniszczę ją.

Danny przyjrzał mi się. Posłałam mu uśmiech. Był tak bardzo podobny do ojca. Tristan może i był złym człowiekiem, ale dałabym sobie rękę uciąć, że nie pozwoliłby zrobić krzywdę małemu. Kochał go. Byłam tego pewna.

- Znalazłam w internecie polecane przedszkola. Umówiłam nas jutro na spotkania. Może któreś ci się spodoba. – Danny pokiwał głową, nie ciągnąc tematu. – Co chcesz robić po obiedzie ?

- Rysować.

- Mogę ci pomóc ? – Chłopiec chwilę myślał nad odpowiedzią.

- Nie.

Poczułam kłucie w sercu. Próbując nie pokazać, że zrobiło mi się przykro, pokiwałam głową i się uśmiechnęłam.

*

Wpatrywałam się w swoją kawę. Nadal odczuwałam lekkie zranienie wczorajszym zachowaniem Danny'ego. Do końca dnia trzymał mnie na dystans. Zaszył się w swoim pokoju.

Wyszedł dopiero, gdy zawołałam go na kolację.

- Dzień dobry. – Usłyszałam za sobą głos Tristana.

- Dzień dobry.

- Wcześnie Pani wstała. – Podszedł do ekspresu, aby przygotować kawę.

- Jestem rannym ptaszkiem. – Mężczyzna zajął miejsce naprzeciwko mnie. Spojrzałam na godzinę i ściągnęłam brwi. Dochodziła ósma, Tristan miał w zwyczaju wychodzić o siódmej. – Później Pan zaczyna ?

- Klient przełożył spotkanie. – Upił łyk kawy. – Jakie macie plany na dzisiaj ?

- Umówiłam nas na kilka spotkań do placówek przedszkolnych. – Opowiedziałam Hudsonowi szczegółowy plan na dzisiaj. Wyglądał na zaintrygowanego.

- Świetnie. Mam nadzieję, że coś znajdziecie. – Pokiwałam głową. – W razie jakiś problemów, proszę dzwonić.

- Oczywiście. – Potwierdziłam i wstałam, aby umyć kubek.

- Zostawiłem dla Pani kartę podłączoną do mojego konta, na wydatki dla Danny'ego. Proszę z niej korzystać.

- Jasne. – Rozsiadłam się wygodniej na krześle i przyjrzałam mężczyźnie. Jego włosy były idealnie ułożone. Miał na sobie granatowy garnitur, zapewne warty więcej niż moja miesięczna pensja. Biała koszula idealnie opinała jego mięśnie.

Odzyskam cięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz