Rozdział 4

3.1K 67 3
                                    

Obudziłam się z przerażającym bólem głowy.
Nie zważając na to, podniosłam się z łóżka i skierowałam się do kuchni. Otworzyłam lodówkę i spojrzałam są półkę przeznaczoną dla mnie. Nic nie było.
A czego się spodziewałaś do cholery Hannah. Dobrze, że nic nie ma. Tak czy siak dzisiaj zaczął się pierwszy dzień twojej diety.

Ubrałam się i wyszłam na dwór.
Zobaczyłam przejeżdżającą czarną limuzynę.
Dziwne - pomyślałam
Przecież na tym zadupiu widziałam może z kilka razy jakiś samochód.

Wzruszyłam ramionami i podeszłam na przystanek autobusowy.

Gdy dojechałam do szkoły miałam nieodparte wrażenie, że ktoś mnie obserwuje co przecież było niedorzeczne, bo kogo mogłam obchodzić. 

Weszłam do klasy i przygotowałam się do historii.
Po chwili przyszedł nauczyciel.
Wszystkie dziewczyny zaczęły szeptać między sobą, na co nauczyciel uśmiechnął się delikatnie.
Każdemu z pewnością zmiękły nogi
Ten uśmiech był naprawdę urzekający.

- Hannah. Proszę, czy mogłabyś pójść po dziennik?

-Oczywiście. - odpowiedziałam po chwili.
Byłam pewna, że nauczyciel zapomniał jak się nazywam. Tymbardziej, że nie odezwałam się słowem na wczorajszej lekcji.

Wyszłam z klasy i skierowałam się do pokoju nauczycielskiego.

★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★

Po wszystkich lekcjach byłam strasznie zmęczona, dlatego jedyne co chciałam to rzucić się na łóżko i nic nie robić przez cały dzień.
Niestety, o tym nie było mowy.
Miałam jeszcze mnóstwo rzeczy na głowie.

Wracając do domu zajrzałam do sklepu, by kupić produkty potrzebne na dzisiejszy obiad.

Oby nie przyszedł Conrad.

Wyszłam ze sklepu i zauważyłam przejeżdżającą czarną limuzynę, tę samą, którą widziałam rano.
Jechała powoli.
Nagle zatrzymała się i wysiadł z niej mężczyzna z czarny długim płaszczem i okularami przeciwsłonecznymi, mimo że przecież nie świeciło słońce.

- Hannah? Czy to ty? - zapytał głosem wypranym z emocji.

- Tak - odpowiedziałam

-Idziesz z nami.

- Przepraszam, nie znam Pana.

Facet do mnie podbiegł i chwycił za rękę. Próbował zaciągnąć mnie do limuzyny, lecz ugryzłam jego dłoń. Gwałtownie mnie puścił dzięki czemu mogłam uciec.
Tak też zrobiłam.
Biegłam przed siebie tak długo aż nie zyskałam pewności, że nikt mnie już nie goni .
-JAPIERDOLE - krzyknęłam -CO TU SIĘ WŁAŚNIE ODPIERDOLIŁO!

Próbowałam wziąć normalny oddech.
Spokojnie Hannah oddychaj, już po wszystkim.

Wdech.
Wydech.
Wdech.
Wydech.

Powtarzałam ową czynność kilka minut, aż do końca się nie uspokoiłam.
To wszystko wydawało się jakimś marnym pieprzonym żartem.

Bo moje życie to jest żart.


Niewidzialne łańcuchyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz