Rozdział 25

1.8K 55 12
                                    

Weszłyśmy z Aliną na stołówkę. Była nowoczesna i przestronna. 

- Boże, ale uwielbiam tutejsze obiady! - skomentowała Alina

Jak to jest, że niektórzy są tak szczupli, a wpierdalają jedzenie dosłownie tonami. 

Koleżanka zaprowadziła mnie do kolejki, w której po chwili odebrałyśmy nasz szkolny obiad. 

Świetnie. Tłuste frytki z filetem z łososia.
Nawet, gdy ktoś mi zapłaci nie odważę się tego zjeść. Przecież to jebana bomba kaloryczna. Frytki pewnie mają jakieś 500 kcal, albo więcej, bo są smażone, a nie pieczone. Dodatkowo łosoś może mieć 400.
Oh... bym nie zauważyła, że dają jeszcze ciastka z czekoladą. 

SUPER


Rozejrzałam się po stołówce. Większość miejsc była zajęta...
Dobrze, że miałam Alinę, która od razu zaciągnęła mnie do swoich znajomych.

- Poznajcie Hannah - przedstawiła mnie, zanim zdążyłam usiąść.

Wszyscy się na mnie spojrzeli. Jeden chłopak się zakrztusił. 

- OMG, hej - odezwała się szatynka siedząca obok mnie. - Miło cię wreszcie poznać. Tyle o tobie słyszeliśmy. Twoi bracia na okrągło rozgadywali wszystkim, że wkrótce pojawisz się w szkole.

Uśmiechnęłam się nieśmiało. 
Jak miałam na to zareagować?

Fajnie...? No chyba nie.

Niezręczną ciszę uratowała Alina, która zaczęła po kolei przedstawiać wszystkich przy stoliku.

- Tutaj jest Francis - chłopak, który się zakrztusił podniósł rękę. Jego niebieskie niczym ocean oczy, w których bez trudu można było dojrzeć iskierki przerażenia, mocno kontrastowały z czarnymi, jak noc włosami - Dalej Anthony i Benedict - ten pierwszy jako jedyny przejął się stanem Francisa i zapytał się go już wcześniej, czy wszystko w porządku. Był ciemnoskóry, a czapka z daszkiem i deska pod nogami sugerowały, że jest typowym, wiecie... skejcikiem? Drugi natomiast był opalonym blondynem, który rzucał co chwilę dziecinnymi żartami, a na dziewczynę obok wpatrywał się, jakby świata poza nią nie widział - Kolejno jest Mary - dziewczyna, w którą wpatrywał się Benedict i ta sama, która odezwała się do mnie jako pierwsza wyszczerzyła zęby w uśmiechu, a brązowe oczy również jakby się szczerze uśmiechnęły - a tutaj jest Florence - wskazała na brunetkę o kręconych włosach, niebieskich oczach i naturalnych, wiśniowych ustach, których niejedna dziewczyna, by pozazdrościła. Wyglądała na delikatną i nieśmiałą.

- Miło was wszystkich poznać - odpowiedziałam po przeanalizowaniu wyglądu każdej osoby.

- Ciebie również - odparli chórem

- No więc, powiedz, jak to jest - przemówiła Mary

- Jak, co jest? - nie do końca zrozumiałam co ma na myśli

- No nie udawaj głupiej! Jak to jest być siostrą słynnych braci Periculum

Japierdole, a jak ma niby być...

- Bardzo... sympatycznie 

Ale ja jednak jestem głupia

Wszyscy się chyba rozczarowali, bo nastała okropnie niekomfortowa cisza.

- Sympatycznie? Tylko tyle? - kontynuowała Mary

- To znaczy, wiecie, mamy wypasiony dom. Bardzo wypasiony. Bracia są bardzo kochani i czasem nawet nadopiekuńczy, a dodatko...

- Serio? - przerwał mi skejcik - Oni mogą być mili? Myślałem, że jakoś w głowach mają zakodowane, żeby być dla każdego chamskim i wkurwiającym.

Nie wiedziałam, czy to sarkazm, więc nijak zareagowałam. 

- No więc widzicie, inaczej zachowują się w stosunku do swojej siostry, a inaczej do uczniów w szkole. - zabrał głos Benedict - Jakby nie patrzeć, jest to całkiem urocze. 

Niewidzialne łańcuchyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz