Rozdział 29

1.4K 58 11
                                    

Po bankiecie wszyscy wróciliśmy okropnie zmęczeni. 

Wszystko się przeciągnęło i zostaliśmy do dwudziestej, dlatego od razu po powrocie padłam wycieńczona na łóżko.

Byłam strasznie załamana, bo moja silna wola nagle zdecydowała się gdzieś uciec, gdy na bankiecie zobaczyłam karmelowo-waniliowe ciasto.

Ależ ono było pyszne!

Niestety, na tym się nie zakończyło i widząc ciasteczka maślane, sernik borówkowy, tiramisu z owocami i pieczone banany z miodem nie mogłam się oprzeć. Ale uwierzcie mi, że to nie było wszystko...

Nie miałam nawet siły na pójście na siłownię. 

Poddałam się. 

- Słońce, chcesz zjeść kolację? - usłyszałam zza drzwi głos Dominica

Ta jasne, nie zesraj się

- Nie, naprawdę się najadłam na tym bankiecie

Usłyszałam ciche westchnięcie.

- Ale na pewno?

Nie na niby

- Tak Dominic, na pewno.

- Dobrze, to idź się umyj i wskakuj do łóżka, bo jutro szkoła. 

Kurwa, pierdolona szkoła.

- Okej.

- Dobranoc, myszko.

- Dobranoc.

Tak właśnie brzmiała zdecydowana większość naszych dialogów. 
Dominic nazywał mnie myszką, słońcem i księżniczką, a ja gdy chciał jakoś rozwinąć rozmowę nie miałam siły i go zbywałam.

Nie chciałam, ale jakoś nie miałam pojęcia, jak gadać z dwudziestotrzyletnim facetem.

Czułam się jakoś strasznie niekomfortowo mimo iż naprawdę potrzebowałam czasami przytulasów i czułości właśnie od starszych braci. 

Jasne, uwielbiałam go i uważałam go za najlepszego z piątki, ale zupełnie nie mogłam się zdobyć na dłuższe rozmowy. 

Czasami chciałam mu się wygadać w kwestii moich zaburzeń odżywiania, ale potem dochodziłam do wniosku, że ja przecież nie potrzebuję niczyjej pomocy. 

Sama się do tego doprowadziłam to i sama z tego wyjdę choć w swoim czasie...

Kolejnym bratem, któremu rozważałam opowiedzenie o moim problemie był oczywiście Sebastian. 

On zawsze tak dokładnie wszystko analizował i nie rzucał pustych słów na wiatr. 
Niestety, potem uświadamiałam sobie, że on przecież nie okazuje uczuć i tylko, by mi powiedział, że zaburzenia odżywiania nie są zabawą i, że mam przestać się głodzić. 

Oczywiście, że to nie zabawa. Nigdy tego nie traktowałam jak zabawę. Nie bawię się przy tym dobrze. 

To nie jest gra czy przelotna przygoda, którą można po prostu odłożyć na bok.

******

Rano obudziłam się z uczuciem przytłaczającego zmęczenia i ciężkości w ciele. 

Kiedy wszyscy bracia zasiadali do śniadania, ja jak zwykle udawałam, że coś jem, stukając widelcem o talerz. Starając się nie zwracać na mnie uwagi, bracia rozmawiali o wczorajszym bankiecie.

Kurwa, może ja zostanę aktorką skoro oni myślą, że zaczęłam normalnie jeść.

- Han, a u ciebie jak tam? Dobrze spałaś? - zapytał Dominic

Niewidzialne łańcuchyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz