Nathaniel chwycił moją dłoń i poszedł na sam środek parkietu.
Nogi miałam jak z waty, a w głowie wyobrażałam sobie najgorsze scenariusze.
Poślizgnę się. Beknę. Zesram się. Zwymiotuję. Spocę się jak świnia (już odhaczone)
- Spokojnie. Nie stresuj się tak - powiedział Nathaniel
Wzięłam głęboki wdech i przytaknęłam.
- Na pewno będzie super.
Uśmiechnął się, a mała orkiestra zaczęła grać.
Ale. Jest. Żenująco. Nie. Wytrzymam.
- Jak ci się podoba?
- Hm? - odmruknęłam zdezorientowana
Milisekundę później uświadomiłam sobie, że pyta, jak mi się podoba bankiet.
Oczywiście musiałam z siebie zrobić nierozgarniętą i ułomną dziewczynę. Klasycznie.- Jak ci się podoba na bankiecie? Poznałaś kogoś? Smakowało ci jedzenie? - zapytał uprzejmie podczas wolnego tańca
- Ah... jest bardzo - próbowałam znaleźć w głębinach swojego mózgu elegantsze słowo niż "fajnie" - sympatycznie. - zrobiłam krótką przerwę już żałując, że się w ogóle odezwałam. Mogłam grać niemą albo głuchą kretynkę... - poznałam Anastasię, która siedziała obok mnie i była naprawdę przemiła. Natomiast jedzenie było przepyszne.
Gdy rozmowa przechodziła na zagadnienia kulinarne, czułam się okropnie niekomfortowo. Miałam wrażenie, że jest to zakazany temat tak jak Voldemort w pierwszej części "Harrego Pottera".
- Rozumiem. - skwitował - A jak sobie radzisz ogólnie? Za chwilę kończy się pierwszy semestr szkolny, prawda?
- Tak, oj przepraszam - przerwałam spanikowana, bo nadepnęłam mu na czarnego polakierowanego buta. Pewnie kosztował setki, jak nie tysiące.
- Nie ma problemu - zaśmiał się
Akurat to była wina jego. On mi podłożył buta pod nogę. Tańczyć potrafiłam, więc niech spierdala.
- W szkole jest okej, znalazłam przyjaciół i dobrze sobie radzę pod względem nauki.
- Cieszę się - obrócił mną niespodziewanie. Całe szczęście się nie przewróciłam. - a chodzisz na jakieś zajęcia pozalekcyjne?
Mój drogi, ja za chwilę na tańcowanie będę chodziła. Profesjonalna tancerka rośnie na twoich oczach.
Osz co ja odpierdalam.
- Tak, zostałam zachęcona przez przyjaciela na zajęcia taneczne.
- Jakie?
- Taki jakby balet, ale zdecydowanie łatwiejszy.
- Cudownie - uśmiechnął się - a zastanawiasz się już może nad studiami?
Nie, w chuj nie.
Nawet nie wiedziałam co lubię robić.
- Nie mam zielonego pojęcia.
Czy tak można mówić? Skąd się w ogóle wzięło coś takiego, jak zielone pojęcie? Hmm, ciekawe, będę musiała sprawdzić (Szczerze nie było to w ogóle ciekawe, ale próbowałam myśleć o czymś innym niż dłoni mężczyzny, która spoczywała na mojej talii)
Cały czas miałam wciągnięty brzuch.
Za chwilę zwymiotuję.
- A gdybyś mogła wybrać kilka wymarzonych kierunków, gdzie płeć, kwalifikacje i wszystko inne nie miałoby znaczenia to gdzie byś poszła?
CZYTASZ
Niewidzialne łańcuchy
Romance"Gruba dziwka" - krzyknął ojciec. Można by pomyśleć, że nie powinnam się tym już przejmować. Przecież słyszałam to dzień w dzień od 16 lat. Lecz każdego dnia bolało tak samo mocno. Bałam się. Cholernie się bałam. Gdy do mojego pokoju wchodził On...