Rozdział 36

1.3K 37 6
                                    

Nathaniel chwycił moją dłoń i poszedł na sam środek parkietu.

Nogi miałam jak z waty, a w głowie wyobrażałam sobie najgorsze scenariusze.

Poślizgnę się. Beknę. Zesram się. Zwymiotuję. Spocę się jak świnia (już odhaczone)

- Spokojnie. Nie stresuj się tak - powiedział Nathaniel

Wzięłam głęboki wdech i przytaknęłam.

- Na pewno będzie super.

Uśmiechnął się, a mała orkiestra zaczęła grać.

Ale. Jest. Żenująco. Nie. Wytrzymam.

- Jak ci się podoba?

- Hm? - odmruknęłam zdezorientowana

Milisekundę później uświadomiłam sobie, że pyta, jak mi się podoba bankiet.
Oczywiście musiałam z siebie zrobić nierozgarniętą i ułomną dziewczynę. Klasycznie.

- Jak ci się podoba na bankiecie? Poznałaś kogoś? Smakowało ci jedzenie? - zapytał uprzejmie podczas wolnego tańca

- Ah... jest bardzo - próbowałam znaleźć w głębinach swojego mózgu elegantsze słowo niż "fajnie" - sympatycznie. - zrobiłam krótką przerwę już żałując, że się w ogóle odezwałam. Mogłam grać niemą albo głuchą kretynkę... - poznałam Anastasię, która siedziała obok mnie i była naprawdę przemiła. Natomiast jedzenie było przepyszne.

Gdy rozmowa przechodziła na zagadnienia kulinarne, czułam się okropnie niekomfortowo. Miałam wrażenie, że jest to zakazany temat tak jak Voldemort w pierwszej części "Harrego Pottera".

- Rozumiem. - skwitował - A jak sobie radzisz ogólnie? Za chwilę kończy się pierwszy semestr szkolny, prawda?

- Tak, oj przepraszam - przerwałam spanikowana, bo nadepnęłam mu na czarnego polakierowanego buta. Pewnie kosztował setki, jak nie tysiące.

- Nie ma problemu - zaśmiał się

Akurat to była wina jego. On mi podłożył buta pod nogę. Tańczyć potrafiłam, więc niech spierdala.

- W szkole jest okej, znalazłam przyjaciół i dobrze sobie radzę pod względem nauki.

- Cieszę się - obrócił mną niespodziewanie. Całe szczęście się nie przewróciłam. - a chodzisz na jakieś zajęcia pozalekcyjne?

Mój drogi, ja za chwilę na tańcowanie będę chodziła. Profesjonalna tancerka rośnie na twoich oczach.

Osz co ja odpierdalam.

- Tak, zostałam zachęcona przez przyjaciela na zajęcia taneczne.

- Jakie?

- Taki jakby balet, ale zdecydowanie łatwiejszy.

- Cudownie - uśmiechnął się - a zastanawiasz się już może nad studiami?

Nie, w chuj nie.

Nawet nie wiedziałam co lubię robić.

- Nie mam zielonego pojęcia.

Czy tak można mówić? Skąd się w ogóle wzięło coś takiego, jak zielone pojęcie? Hmm, ciekawe, będę musiała sprawdzić (Szczerze nie było to w ogóle ciekawe, ale próbowałam myśleć o czymś innym niż dłoni mężczyzny, która spoczywała na mojej talii)

Cały czas miałam wciągnięty brzuch.

Za chwilę zwymiotuję.

- A gdybyś mogła wybrać kilka wymarzonych kierunków, gdzie płeć, kwalifikacje i wszystko inne nie miałoby znaczenia to gdzie byś poszła?

Niewidzialne łańcuchyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz