Rozdział 35

1.4K 36 13
                                    

Przepraszam miśki za rzadkie umieszczanie rozdziałów... Jakieś zamulenie mnie złapało.

*******

W końcu nadeszła sobota, a ja ubrana tym razem w sukienkę w kolorze butelkowej zieleni, stanęłam przed wysokim wieżowcem. 

Jechaliśmy wszyscy razem jednym, wielkim samochodem, a ja przez swoją chorobę lokomocyjną urządziłam sobie dwugodzinną drzemkę.

Przed budynkiem stało kilkanaście czarnych aut dzięki czemu miało się wrażenie, że właśnie odbywa się jakieś ważne spotkanie znanych celebrytów.

Nie, spokojnie, to tylko mafia. 

Edward się przeciągnął wydając w trakcie jakieś dziwne stęknięcia, a David głośno beknął po wypiciu litrowej butelki coli. 

- Możecie się zachowywać po ludzku, proszę? - cmoknął z poirytowaniem Sebastian. 

Zaśmiałam się cicho. 

Po uważnym przeszukaniu weszliśmy przez drzwi do ogromnego holu. Dominic wziął mnie pod ramię i udaliśmy się do windy. 

66 piętr to naprawdę sporo. 

Sebastian przycisnął przycisk na najwyższe piętro, a ja uśmiechnęłam się sama do siebie.

Moje życie dzięki moim braciom stało się tak ciekawe! Te wszystkie bankiety, spotkania i bogactwo było niczym z książki lub filmu. 

Po chwili drzwi się otworzyły, a moim oczom ukazał się zwykły, najzwyklejszy korytarz. 

Dominic widząc moją rozczarowaną minę rzekł:

- Spokojnie, musimy wejść po schodach na ostatnie piętro, gdzie odbywa się cały bankiet. 

Skinęłam głową, po czym razem z braćmi weszłam na ostanie piętro.

Tym razem było zdecydowanie bardziej nowocześnie. Wszystko było wykonane w bardzo minimalistycznym stylu, a kolorami dominującymi były czerń, biel i szarość. 
Na samym środku stał długi, elegancki stół bankietowy ze szklanym blatem, przy których postawione były krzesła. 

Najbardziej imponująca była ilość jedzenia.
Wszelkiego rodzaju mięsa: od polędwic do filetów z dorsza. Od risotta z szafranem do lasagne. Zupy krem z dyni z imbirem i mlekiem kokosowym, carpaccio z buraków z kozią serową pianką i prażonymi orzechami i wiele wiele innych, niesamowitych potraw, których nazw nawet nie potrafiłam wymówić.

Wzięłam głęboki wdech i obmyśliłam plan działania.
Zjem małe porcje dań i nie będę miała żadnego napadu. 
Następnie wrócę do domu i poćwiczę z dwie godziny. Trudno, że będzie trzecia w nocy. 

Na piękność trzeba zapracować. 

Przywitaliśmy się ze wszystkimi, a ja w między czasie próbowałam wypatrzeć kątem oka Nathaniela i uspokoić szybki oddech, który wywołany był ilością jedzenia i strachem przed napadem. 

Jeśli chodzi o Nathaniela, to naprawdę nie wiem co sobie myślałam. Przecież ma mnie w dupie, dlaczego więc tak bardzo zależało mi na jego obecności?

- A kogo ty tak szukasz wzrokiem, co? - zapytał David uważnie mi się przyglądając

- Co? Ja... nikogo. Po prostu się rozglądam - uśmiechnęłam się przekonująco 

David zmrużył oczy i dokładnie zmierzył mnie wzrokiem.

- Coś ukrywasz, a ja się dowiem co. 

Oj zdziwiłbyś się jak dużo mam tajemnic bąbelku. 

Niewidzialne łańcuchyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz