Rozdział 9

256 28 7
                                    

Marco

Miałem zajebisty sen z Abellą w roli głównej. Był on na tyle zajebisty, że pierwsze co po przebudzeniu zrobię to wcielę go w życie. Otworzyłem swoje oczy, przeciągnąłem ręką na drogą stronę łóżka, która była pusta. Gdzie ona jest? Z rzuciłem z siebie kołdrę, oczywiście mój fiut po tym śnie stał już na baczność gotowy na dopieszczenie przez Abelle.

Wstałem z łóżka i zacząłem chodzić po mieszkaniu w poszukiwaniu Abelli. Niestety przeszukałem cały dom i nigdzie jej nie było. Dlaczego uciekła i jeszcze tak wcześnie? Znalazłem telefon i wybrałem numer do tej mojej uciekinierki. Odebrała po kilku sygnałach i była cała zdyszana. Co ona robi?

- Gdzie jesteś?

- A co już się stęskniłeś?

- Yhym i nie tylko ja. Pewna część mojego ciała jest tak twarda, że aż boli.

- Mmm... Ale niestety będziesz sobie musiał z nią poradzić sam.

- No dobrze ale gdzie jesteś? Bo to twoje zasapanie budzi we mnie coś czego nie powinno.

- A co zazdrosny jesteś?

Niby nie ale jak sobie pomyślę, że ona teraz z kimś innym to nie powiem szlak mnie jasny trafia. Wiem, że nie mogę od niej wymagać tego, żeby była mi wierna ale sam nie wiem co chcę. Ja mimo tego wszystkiego jestem jej wierny i chyba też oczekuję od niej tego samego.

- Może... Nie lubię się dzielić.

Powiedziałem w końcu lekko poirytowany całą tą sytuacją.

- Tak wiem już z jedną się dzieliłeś i źle na tym wyszedłeś.

A ta musi mi na każdym jebanym kroku przypominać o tym? Ale nie umiem się na nią długo gniewać. Ma coś w sobie takiego, że od razu złość na nią przechodzi mi momentalnie. Niewiadomo co by nie zrobiła, to i tak nie jestem na nią zły.

- Jestem u Otavii.

- A co ty tam robisz tak wcześniej?

- Twoja siostra poprosiła mnie abym potrenowała Anne. I powiem, że wymiata. Kilka lekcji i masz kolejną osobę, którą możesz się bać.

- Niczego i nikogo się nie boję.

- Oczywiście! Jak się pospieszysz to za chwilę kończymy i idę pod prysznic.

- Za trzy minuty jestem, nie musisz kończyć!

Od razu zarzuciłem na siebie dresy i koszulkę i wybiegłem z domu. U Otavii byłem chwilę później. Od razu wpadłem do domu jak burza i minąłem się z wkurwionym Rodrigo. A temu co się stało?

- Cześć co jest?

- Nic!

- Na chyba nie jest to takie nic. Chodzi o Otavie?

- Wkurwia mnie to, że udaje matkę Teresę. Wszystkim chcę pomóc tylko nie mi!

- Jeśli przeszkadza ci Anna to zabiorę ją do siebie?

Rossi family secrets ( vol. 5) (+18) ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz