Rozdział 35

315 33 10
                                    

Domenico

~~Dwa tygodnie później~~

Odzyskałem pamięć ale straciłem wszystko inne. Cass moja biedna Cass nie mogła tak po prostu porzucić mnie, a przede wszystkim Luce. To nie jest w jej stylu. Nie zostawiłaby syna. Wiem, że coś się stało. Znajdę ją! Jeszcze wróci do nas. O ile w ogóle jeszcze żyje. To mnie przeraża najbardziej. Myśl, że ona już nie żyje powoduje u mnie nieznośny ból, który zamienia się w panikę. Jednak nie mogę tak myśleć. Muszę myśleć pozytywnie dla siebie, a przede wszystkim dla swojego syna. Pozna matkę, która kocha go nad życie. Ona go wychowa. Odzyskam ją! A tego sukinsyna zabije raz na zawsze. Byłem tam ale byłem zdecydowanie za późno. Pluje sobie w twarz za to, że nie mogłem niczego zrobić. Gdybym wiedział postarałbym się być wcześniej.

- Domenico gotowy na zemstę?

Ojciec podszedł do mnie i przerwał mi myślenie o mojej Cass. Żebyś kurwa wiedział. Nigdy nie byłem na tyle gotowy co jestem dzisiaj. Dzisiaj wszystko się skończy. Czas na zasłużoną zemstę.

- Oczywiście, że jestem gotowy. - Powiedziałem z wielką satysfakcją w głosie.

- W takim razie idziemy pożegnać twoje rodzeństwo.

Ojciec się odwrócił do mnie tyłem, a ja sięgnąłem po broń, odbezpieczyłem ją, odwrócił się do mnie a na jego twarzy widniało przerażenie.

- Co ty robisz?

- Nie martw się ojcze pożegnamy cię odpowiednio wszyscy. Nikogo nie zabraknie, obiecuję ci to!

Nacisnąłem na spust, padł strzał, ojciec wydał z siebie krzyk i upadł na ziemię. Poczułem w małym stopniu ulgę jednak poczułem na swojej skroni zimny przedmiot. Kurwa!

- To było złe posunięcie  z twojej strony.

~~Dwa tygodnie wcześniej ~~

W trakcie drogi Sergio za dużo nie mówił. Ja nie pytałem się no bo niby o co miałem się zapytać? Dziwi mnie to, że nie wiedząc gdzie jedziemy, to on bez problemu podąża za mną.  Dotarliśmy na lotnisko i wsiedliśmy w samolot. Szkoda czasu na zbędną jazdę. Jutro z powrotem muszę być w Chicago. Dopiero w samolocie Sergio postanowił się odezwać.

- Oczywiście nie obchodzi mnie to ale gdzie lecimy?

- Do Saint Louis.

- A po co?

- Są tam dwie ważne osoby, które nie mogą zostać w tym miejscu i z tym człowiekiem. Dobrze, że nawet lecisz ze mną. Skoro Davide przysłał ciebie do mnie muszę ci ufać?

- Jestem twoją prawą ręką. O wszystkim mi mówiłeś co było konieczne. Twoimi interesami większości ja już się zajmuje bo Davide na to nie miał czasu. Odpowiadając na twoje pytanie możesz mi ufać. Zginę za ciebie nawet w najgorszych torturach.

- Lecimy po Cass i Luce.

- Cass? Jakim cudem udało ci się ją znaleźć. Wiesz ile my jej szukaliśmy? Zapadła się pod ziemię. Jakim cudem nie pamiętając jej odszukałem ją?

- Nie pamiętam jej ale spotkaliśmy się w Chicago. Moje ciało na nią inaczej zareagowało, a jak ją pocałowałem wiedziałem, że jest moja!

Rossi family secrets ( vol. 5) (+18) ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz