Rozdział 46

374 32 8
                                    

Domenico

W głowie wciąż huczą mi słowa ojca, że dziewczyny z dziećmi zginął. Niby Gio napisał do mnie, że jest wszystko w porządku ale kto wie czy nadal jest w porządku? Uspokoję się w stu procentach dopiero jak sam zobaczę ich na oczy.

Co chwilę spoglądam na moją Cass. Widać po niej, że ostatnie dni były dla niej bardzo ciężkie. Nie chcę na nią naciskać jak na razie bo wiem, że jest w szoku. Podobnie jak ja uspokoi się dopiero z chwilą jak zobaczy Luce. Tylko martwię się co się z nią stanie jak wszystkie emocje opadną? Pomogę jej bo zawsze będzie mogła na mnie liczyć. Mam nadzieję, że dla mnie i naszego syna podniesie się z tego wszystkiego. Nawet nie wiedziałem, że będę w stanie tak w krótkim czasie martwić  się o kogoś. Jednak co dziecko potrafi zrobić z człowieka. Jestem w chuj szczęściarzem, że ich odzyskałem. W tej chwili nic mi do szczęścia nie jest już potrzebne. Tylko mój syn i moja kobieta.

Przez cały lot praktycznie nic się nie odzywamy. Lot nie trwa długo bo zaledwie półtorej godziny ale i tak mam wrażenie, że ciągnie się w nieskończoność. Jak byliśmy blisko lądowania to dałem znać chłopakom oby ktoś przyjechał po nas. Muszą zabrać ojca i Wiktorie do piwnicy. Czas najwyższy z każdym się skontaktować i zakończyć całe nasze cierpienie.

Nie naciskałem na Cass. Widać było po niej, że potrzebuje spokoju. Jedynie nie wypuszczałem ją ze swoich ramion. Jest już moja i nigdy jej nie oddam. Boje się, że ona nie będzie chciała zostać ze mną. Co jeśli wszystko ją to przerośnie? Co jeśli nie zaakceptuje mojego życia? Jak mam pozwolić jej odejść? A co jeśli nie poradzi sobie z tym co się stało? Mówiła, że zabiła Jayden'a, ten śmieć dla mnie i tak był już martwy, ale boję się jak to na nią wpłynie. No bo gdy emocje opadną może dotrzeć do niej co zrobiła. Nigdy nie chciałem aby przechodziła właśnie przez coś takiego. Jednak wszystko niech będzie po kolei i najpierw zawiozę ją do Luci.  Musi się uspokoić, że on żyje.

Wysiedliśmy z samolotu i moi ludzie byli już przed lotniskiem. Byli kilkoma samochodami no bo w jeden nie zmieścilibyśmy się w ogóle. Sergio poszedł do chłopaków bo miny mają jakieś takie. Doszły nas odgłosy policji, karetek i straży pożarnych na sygnale. Od razu wiem, że coś się stało. Może niech mi nie mówią, że ojciec dokonał tego co planował. Panika we mnie zaczęła narastać. Nie chcę denerwować Cass ale jak ja jej to powiem jak jest to prawdą? Te sygnały świadczą o poważnym wypadku.

- Domenico wszystko w porządku? - Cass chyba wyczuła moje zdenerwowanie. Spojrzała mi w oczy i widać było w nich przejęcie. 

- Jeszcze nie wiem tego skarbie.

- Coś mogło stać się Luce?

Cass miała łzy w oczach. Nienawidzę jej w takim stanie. Ale głupia nie jest, domyśla się, że taka opcja może być dostępna.

- Miejmy nadzieję, że nic mu nie jest.

W końcu podszedł do nas Sergio.

- Był atak.

Czuję jak Cass zaczyna zsuwać mi się na rękach. Przetrzymałem ją mocniej do siebie, serce mi tak biło, że pewnie Sergio je słyszy, a stoi dalej ode mnie.

- Sergio...

Powiedziała Cass zapłakanym i załamanym głosem.

Rossi family secrets ( vol. 5) (+18) ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz